[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ponieważ zatrzymał się w Chiswick, aby obejrzeć tę majętność przed jej rychłą licytacją, zdecydował
ruszyć w stronę Cove, a potem brzegiem  drogą, której, jak sądził, nie zapomniał w ciągu czterdziestu
lat, przez stary zagajnik brzozowy należący do Aleca Martina  do domu kuzynostwa. Zastanawiał się
jedynie, czy brzozy ciągle tam jeszcze stoją i czy grunt ten nadal jest własnością Martina.
Miał akurat tyle czasu, aby dojść do gospodarstwa Turnerów w porze obiadowej. Potem jeszcze tylko
krótka wizyta u Toma  Tom, pomimo że rozpaczliwie nudny, był jego dobrym znajomym  i nocny
ekspres do Montrealu.
Odwrócił się i zdecydowanym krokiem człowieka czynu ruszył drogą do Cove.
Po chwili jednak nieświadomie zwolnił.
Jakże dobrze pamiętał ten stary trakt, mimo że upłynęło już czterdzieści lat, odkąd ostatni raz tędy
przechodził piętnastoletni chłopak wyruszający w świat.
Wszystkie te lata prawie nie zmieniły miejscowego krajobrazu. Chociaż zauważył pewne drobne
różnice: wzgórza, pola, drogi zdawały się teraz niższe, mniejsze i węższe od zapamiętanych z
dzieciństwa; pojawiły się nowe domy, a pas lasu ciągnący się za zabudowaniami przerzedził się
gdzieniegdzie. Reszta bez zmian. Z łatwością odnajdywał znajome miejsca. Dostrzegł wspaniały
wiśniowy sad Milligana obsypany śnieżnobiałym kwieciem; wydawało się, że drzewa posiadły tajemnicę
wiecznej młodości  były bowiem tak samo ukwiecone jak wtedy, kiedy widział je po raz ostatni. Cóż,
dla niego czas nie stał w miejscu tak jak dla tego wiśniowego sadu, zauważył ponuro. Wiosnę życia miał
już dawno za sobą.
Ludzie, których spotykał po drodze, patrzyli na niego z niejakim zdziwieniem, jako że obcy byli w
Chiswick widokiem raczej rzadkim. Rozpoznawał niektórych z nich, szczególnie starszych, ale oni
najwyrazniej nie mieli pojęcia, kogo właśnie mijają. Opuszczał Chiswick jako nieśmiały, długonogi
chłopiec o świeżej, śniadej cerze i czarnych, kręconych włosach.
Teraz stał się postawnym, dostojnym mężczyzną, a jego krótko przystrzyżone włosy znacznie już
posiwiały.
Twarz zdawała się być wyciosana z granitu  niewzruszona i nieustępliwa twarz człowieka, który
nigdy nie wahał się i nie cofał przed niczym, co prowadzić mogło do realizacji jego planów; twarz znana i
poważana w świecie interesów, którego był niekoronowanym władcą. To zimne, twarde, egoistyczne
oblicze w niczym nie przypominało owej niemal dziecinnej buzi sprzed lat czterdziestu.
Gospodarstwa i sady pojawiały się teraz rzadziej, by w końcu zniknąć zupełnie. Pola długimi,
wąskimi pasmami dochodziły do błękitnomglistego morskiego wybrzeża. Nagły zakręt drogi odsłonił
przed nim widok na Cove i oto teraz u jego stóp leżała stara posiadłość Jamesonów, zbudowana niemal
na granicy lądu i morza, jakby uwięziona w szarym, kamiennym świecie między wodą a porosłymi
zbożem stokami.
Zatrzymał się przed zdezelowaną bramą prowadzącą w długą, porytą koleinami aleję i opierając się o
zardzewiałe pręty dokonał szybkiego lecz dokładnego przeglądu zabudowań. Nie wyglądały zbyt bogato
czy okazale  szare, wyblakłe, bez śladu tak niegdyś naturalnego splendoru. Przykra atmosfera miejsca
zapomnianego i pozbawionego dobrego gospodarza otaczała tę siedzibę.
Kiedyś, przed laty, Neil Jameson-senior był dobrze sytuowanym, szanowanym obywatelem, a
ogromna farma Cove należała do najlepiej prosperujących w Chiswick. Natomiast wspomnienie Neila
Jamesona-juniora wywoływało ponury grymas na twarzy Roberta Turnera  był to chyba jedyny
człowiek, którego rzeczywiście nienawidził. Ich wrogość datowała się jeszcze z czasów dzieciństwa, a
22
zażarta nienawiść zrodziła się w duszy Turnera wówczas, kiedy w szkole podczas zapasów Neil powalił
go walcząc nieuczciwie, a potem długo szydził z jego porażki. Robert przyrzekł sobie wtedy, że któregoś
dnia odpłaci Jamesonowi z nawiązką. Nie zapomniał o swoim przyrzeczeniu, mimo że nigdy nie słyszał o
Neilu Jamesonie ani się z nim nie widział od czasu opuszczenia Chiswick. Po latach, kiedy majętności i
dzierżawy bankrutującego Johna Kesleya przeszły na jego wierzycieli, wśród których prym wodził
Turner, hipoteka Cove  posiadłości Jamesona  należała do najcenniejszych zdobyczy Roberta.
Dochodzenie prowadzone w związku z bankructwem Kesleya ujawniło przy okazji, że Neil Jameson nie
żył od pewnego czasu, a farmą zajmowała się wdowa po nim. Turner poczuł się rozczarowany. Zemsta na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl