[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przykro, że przegapiła waszą wizytę, ale wróci z wycieczki z przyjaciółmi do-
piero za kilka dni.
To już wydało jej się przesadą. Elisa kochała młodszą siostrę, ale różniły
się tak bardzo, że Annemarie z pewnością za nią nie tęskniła.
- Nigdy nie byłyśmy aż tak blisko.
- Byłybyście, gdyby sprawy ułożyły się inaczej. - Francesco sprawiał
wrażenie, że przeżywa jakiś monstrualny atak poczucia winy.
Niewątpliwie byłby szczęśliwszy, gdyby była bardziej uległa, tak jak jej
przyrodnia siostra, ale ona miała już dwadzieścia pięć lat i czas na podobne
rozważania dawno przeminął.
- Chyba trochę za pózno na takie myśli.
Francesco skrzywił się i Elisa nerwowo zacisnęła dłonie.
- Nie miałam na myśli nic złego. Po prostu nie warto się przejmować
czymś, co już dawno stało się faktem.
Teresa położyła Francesco dłoń na ramieniu.
- Elisa ma rację, kochanie. Ostatnio jesteś tak pogrążony we wspomnie-
niach, ale to nie jest dla ciebie dobre. Przeszłość to przeszłość, a my musimy
żyć terazniejszością. A teraz, kiedy mamy tu z nami twoją córkę, powinieneś
się cieszyć jej obecnością, zamiast wyciągać stare żale.
Twarz Francesco rozjaśniła miłość do żony.
- Tak, kochanie. Jak zwykle, masz rację.
Wciąż świeże policzki Teresy zaróżowiły się lekko.
S
R
Kontynuowali lekką pogawędkę w czasie posiłku, ale dobry humor Fran-
cesco wyparował, kiedy Salvatore zdradził, że nie zamierza zostawić Elisy w
ojcowskim domu.
- Ani twojego ojca, ani dziadka nie ma w domu. Nie wypada, żeby moja
córka przebywała z tobą sama.
Elisa omal się nie roześmiała. Rozumiałaby tę troskę w odniesieniu do
Annemarie, ale przecież sama już od dobrych kilku lat mieszkała poza domem.
Nie odezwała się jednak. Niech Salvatore rozegra to po swojemu. W końcu
wszystkie te kombinacje były jego pomysłem.
- Właśnie dlatego zatrzymaliśmy się tam, a nie tutaj. Dopóki klejnoty nie
zostaną sprzedane, Elisa jest narażona na niebezpieczeństwo. Jej otoczenie
również. Jeżeli zostanie ze mną, moja ochrona będzie dużo bardziej skuteczna.
Ta argumentacja wywarła dużo słabsze wrażenie na Francescu niż na Eli-
sie. Przymrużył oczy i nadął się dumnie.
- Potrafię się zająć moją rodziną. Eksperci z twojej własnej firmy bardzo
pochlebnie ocenili poziom bezpieczeństwa w moim domu.
- A jednak Elisa zostanie ze mną.
Salvatore, który bez trudu przekonał do poważnych zmian pana di Ada-
mo, musiał stawić czoła prymitywnej męskiej agresji i całkowitemu brakowi
chęci do negocjacji Francesco.
Teresa potrząsnęła głową i mlasnęła z niesmakiem.
- Ach, spór dwóch dumnych uparciuchów to nie jest moja ulubiona po-
obiednia rozrywka. - Zwróciła się do Elisy. - Chodz, dziecko. Pójdziemy do
ogrodu i pokażę ci moją różową orchideę. Posadziłam ją wkrótce po twoich
odwiedzinach w zeszłym roku i właśnie niedawno rozkwitła.
Elisa nie zmierzała już pozwolić żadnemu z nich podejmować decyzji,
dotyczących jej życia.
S
R
- Bardzo chętnie - zwróciła się do Teresy. - Ale najpierw... - Odwróciła
się do ojca. - Całkowicie zgadzam się z Salvatore. Nie zamieszkam z wami, bo
nie zamierzam was narażać. Prędzej wyjadę.
Nie czekając na odpowiedz, podążyła za Teresą.
Salvatore i Francesco dołączyli do nich w kilka minut pózniej. Starszy
pan miał minę człowieka, którego ulubiona drużyna właśnie wygrała ważny
mecz.
- Czyż nie piękny wieczór? Woń kwiecia, cudownie ciepłe powietrze, mi-
li goście. Czegóż chcieć więcej? - Znów brylował w towarzystwie w roli wy-
lewnego sycylijskiego gospodarza.
Teresa uśmiechnęła się lekko.
- Widzę, że jakoś się dogadaliście?
- Tak. - Z typowym dla siebie brakiem delikatności, pochylił się do ucha
żony, która uśmiechnęła się szerzej.
- Musimy już jechać, kochanie. - Salvatore władczo objął Elisę ramie-
niem.
W pierwszej chwili zesztywniała z zaskoczenia, ale on już zaczął się że-
gnać, trzymając ją blisko przy sobie.
Francesco nie wyglądał na zdziwionego, a Teresa sprawiała wrażenie sy-
cylijskiej matki, snującej plany matrymonialne.
Elisa natomiast czuła się, jakby właśnie z zaskoczenia przymierzono jej
suknię ślubną.
Zanim zdołała otrząsnąć się z tego dziwnego wrażenia, została zapako-
wana do samochodu i zawieziona do domu.
Salvatore spodziewał się gruntownego przesłuchania. Odkąd on i France-
sco dołączyli do kobiet w ogrodzie, Elisa była nadzwyczaj milcząca. Musiała
się domyślić, że między mężczyznami padło pewne słowo. Zachowanie star-
S
R
szego pana było tego ewidentnym dowodem. Zresztą nawet wtedy dalej miał
obiekcje co do słuszności zamieszkania córki w domu narzeczonego. France-
sco nie chciał ustąpić, dopóki Salvatore nie przypomniał mu, jak niezależna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]