[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dlatego zaprosiliśmy do sądu eksperta w dziedzinie interpretacji nieznanych pism. Czy profesor
Stone raczy zająć miejsce?
Profesor Rosetta Stone była wysmukłą, chudą starą panną o chłodnych władczych manierach.
Rozejrzała się wzgardliwie dookoła i prychnęła:
- Należy się spodziewać, że ekspert językowy, taki jak ja, zawsze odgadnie znaczenie wątpliwego
tekstu słuszniej, by nie powiedzieć właściwiej, niż taki laik jak tu obecny kawalerzy sta, który
ledwie umie czytać.
I tak już było dalej. Zeznawali różni świadkowie. Bill nigdy ich przedtem nie widział. Pózniej
przekonał się, że byli to zawodowi świadkowie, którzy zawsze pojawiają się w sprawach, w
których prokurator jest przekonany o winie oskarżonego, ale brakuje mu wspierających oskarżenie
dowodów.
Kiedy jeden ze świadków, duchowny z sekty Albigensjanów powiedział pod przysięgą, że to Bill
jest odpowiedzialny za grabież Rzymu w roku 422 przed naszą erą, Bill uznał to za
niesprawiedliwość i gwałtownie zaprzeczył. Ponieważ było przeciw niemu dość zarzutów
gwarantujących wymierzenie każdego odpowiadającego sędziemu wyroku, ten konkretny zarzut
został oddalony.
Kiedy przyszła na niego kolej zabrania głosu, Bill
poprosił o czas na przygotowanie się do swojej sprawy. Sędzia uśmiechnął się.
- Ludzie winni zawsze mówią takie rzeczy. Posłuchaj, kawalerzysto. Wniosek z tej sprawy został
już dawno wyciągnięty. Jeżeli zechcesz zrezygnować z prawa zabrania głosu, fakt, że
zaoszczędziłeś sądowi cennego czasu, będzie liczył się na twoją korzyść.
- A jeżeli tego nie zrobię? - zapytał Bill.
- Wtedy nie pozwolimy ci przygotować się do swojej sprawy, a ta prośba będzie liczyć się na twoją
niekorzyść.
Ramiona Billa drgnęły. Już kiedyś był w tym miejscu.
- Przygotowaliście wszystko przeciwko mnie. Co mam powiedzieć?
- Tak mało, jak tylko możliwe - sugerował sędzia. - Nie masz pojęcia, jak bardzo męczy mnie
siedzenie tutaj i słuchanie kolejnych kryminalistów krzywoprzysięgających w imię prawa, które
wszyscy brali zbyt lekko, kiedy popełniali różne, potworne zbrodnie. Jakieś ostatnie uwagi? Nie?
Zaczynasz się uczyć. Teraz uporajmy się z częścią najważniejszą, z karą.
- Zapomniał pan zapytać ławę przysięgłych, jak głosują - zauważył Bill.
- To czysta formalność - stwierdził sędzia. - Myślę, że możemy zapomnieć o tej bezsensownej
drobnostce.
- Nie! - krzyknął Bill. - Chcę usłyszeć, co powie ława przysięgłych!
Sędzia spojrzał na niego z niesmakiem. Miał przed sobą ciężki dzień. Tego popołudnia czekały go
trzy rundy golfa z ważnymi osobistościami, które zachowają się uprzejmie, jeżeli gra sędziego nie
będzie zgodna z normalnym wysokim standardem. Nie po to przebyli długą drogę na ten odległy
posterunek, żeby potem grać w byle jakiego golfa. Przez umysł sędziego przemknęła myśl, że ten
kawalerzysta jest bardzo trudny. Nikt nigdy nie domagał się wysłuchania ławy. Widać jasno, jak
niekorzystne jest napełnianie głów personelu nowomodnymi ideami. Przez chwilę bawił się
pomysłem wyciągnięcia laserowego pistoletu, który zawsze nosił w obciętej pochwie pod
sędziowską togą, i zaoszczędzenia wszystkim mnóstwa czasu, wydatków i kłopotów, dzięki
wyprawieniu tego oszusta prosto do piekła, na co przecież zasłużył sobie, skoro ściągnął na siebie
choć cień winy i stanął przed sądem. Ale zaraz się uspokoił. Miał już kilka nagan za strzelanie do
więzniów. Ci wątrobiarze z Komendy Wojskowej lubill, żeby wszystko robione było przepisowo.
Dopóki nie uda mu się udowodnić, że oni wszyscy biorą udział w spisku zmierzającym do
zniszczenia całego systemu sprawiedliwości, będzie musiał podporządkować się ich wymaganiom.
Sędzia odwrócił się do ławy przysięgłych. Dziewięć głów robotów (i trzy tułowia) okręciło się,
żeby na niego patrzeć. Ich puste oczy i lśniąca metalowa skora przypomniały sędziemu ławy, które
wspomagały go przy innych sprawach, niektóre z nich były ludzkie, inne składały się z robotów lub
Simiańczyków.
- Roboty z ławy przysięgłych - powiedział sędzia - czy wysłuchałyście uważnie całego
postępowania dowodowego?
- Zaprawdę uczyniłyśmy to, Wasza Wysokość - powiedział ze sztuczną afektacją przewodniczący,
robot zboczeniec o błyszczącej, purpurowej twarzy i w drucianych okularach.
- A czy miałyście dość czasu, by rozważyć dowody i uzgodnić wyrok?
- Ach, zaprawdę miałyśmy, wasza wysokość.
- Cóż więc orzekłyście?
- Stwierdzamy, że oskarżony nie jest winny nawet w najmniejszym stopniu, natomiast zasługuje na
medal, być może dwa.
Sędzia rzucił im spojrzenie, w którym konsternacja mieszała się z wściekłością, dając przerażający
efekt.
- Czy dobrze słyszałem?
- To zależy, co pan usłyszał - zachichotał przewodniczący.
- Uznaliście, że ten kawalerzysta jest niewinny?
- Tak - powiedział przewodniczący ławy przysięgłych - według nas tak to wygląda. Proszę też nie
zapominać o medalach.
W sali sądowej rozpętało się piekło. Matki płakały, przyciskając do siebie dzieci. Silni mężczyzni
zapalili papierosy. Roboty różnego rodzaju i wyglądu, które znalazły się wśród publiczności jako
widzowie, wydawały okrzyki aplauzu, jak również wysoki skowyt emitowany zawsze przez roboty
znajdujące się w stanie podniecenia z powodów będących jeszcze przedmiotem badań. Sędzia
nadął się jak kurczę pod ciśnieniem. Kilku ważnych zemdlało i żeby ich ocucić, trzeba było silnego
napitku. Reporterzy z prasy wojskowej popędzili do telefonów, aby przekazać sensacyjną
wiadomość. Bill zbiegł z ławy oskarżonych i uściskał swego przyjaciela CIA, który był w tłumie i
trzymał za niego kciuki.
- Bill, to było cudowne! - zawołał.
- Ale dlaczego? - zapytał Bill. - Nigdy nie słyszałem o robotach głosujących inaczej niż było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl