[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mnie to nie przeszkadza, Harry. Do zobaczenia wieczorem.
Wysiadła i zatrzasnęła za sobą drzwi. Bosch podjechał na swoje miejsce
parkingowe, po czym ruszył do biura, próbując nie myśleć o komplikacjach, które
być może ściągnął na siebie.
Zgodnie z jego oczekiwaniami pokój służbowy był pusty. Ucieszył się, bo chciał
w spokoju zastanowić się nad sprawą.
Najpierw należało ustalić kolejność niezbędnych działań oraz uzupełnić tak
zwaną księgę zabójstwa niebieski tomik, który powinien zawierać wszystkie
pisemne raporty ze śledztwa. Potem Bosch musiał przygotować nakazy
przeszukania archiwów oddziałów chirurgicznych miejscowych szpitali. Trzeba też
było rutynowo sprawdzić w komputerowej bazie danych nazwiska mieszkańców
okolicy, w której popełniono przestępstwo. A na koniec przejrzeć zebrane przez
oficera dyżurnego sygnały od obywateli, będące efektem nagłośnienia sprawy
przez środki masowego przekazu, oraz zacząć gromadzić informacje o osobach
zaginionych i uciekinierach, które mogły odpowiadać charakterystyce ofiary.
Wiedział, że w pojedynkę zajmie mu to cały dzień, mimo to postanowił nie
wzywać Edgara. Edgar, rozwodnik i ojciec trzynastoletniego chłopca, był bardzo
poruszony raportem Gollihera, więc lepiej niech odpocznie przez jeden dzień.
Najpierw Bosch sporządził listę najpilniejszych działań, a potem zaczął
zastanawiać się nad szczegółami. Istniała sprzeczność, którą wykazała Kathy Kohl: z
jednej strony zabójca starannie wybrał miejsce, z drugiej zaś pospiesznie ukrył
zwłoki. Golliher mówił o maltretowaniu dziecka.
A przecież plecak pełen ubrań wskazywałby, że chłopiec uciekł z domu.
Bosch zwrócił na to uwagę Edgarowi. Edgar odparł, że być może chłopiec był
maltretowany zarówno przez rodziców, jak i przez zabójcę, który nie miał z nimi nic
wspólnego.
Częścią śledztwa, której Bosch nie znosił, było szperanie w komputerowej bazie
danych, więc postanowił odłożyć to na pózniej. Zaczął przeglądać doniesienia
zebrane przez oficera dyżurnego. Od piątku przybyło ich ponad trzydzieści, żadne
jednak nie zawierało informacji, którą warto byłoby sprawdzić.
Coś przyszło mu do głowy, podjechał więc na krześle do starej maszyny do
pisania. Wkręcił do niej kartkę i zaczął stukać w klawisze.
Czy zaginiony członek pana/pani rodziny przeszedł operację chirurgiczną parę
miesięcy przed zniknięciem? .
Jeśli tak, w którym szpitalu odbyła się operacja? .
Na czym polegał uraz? .
Jak nazywał się lekarz? .
Bosch wysunął kartkę z maszyny i zaniósł ją do biura oficera dyżurnego. Służbę
pełnił Mankiewicz. Polecił mu zadawać te pytania każdemu dzwoniącemu w
sprawie znalezionych kości.
Następnie zajął się nakazami. W pracy sekcji zabójstw przeszukiwanie archiwów
medycznych było działaniem rutynowym. Najczęściej sięgano po dokumenty lekarzy
ogólnych i dentystów. Ale czasem zwracano się też do szpitali. Bosch miał teczkę z
odpowiednimi blankietami oraz spis wszystkich dwudziestu dziewięciu szpitali w
Los Angeles, a także listę reprezentujących ich adwokatów. Dzięki temu
wypełnienie dwudziestu dziewięciu nakazów zabrało mu niewiele ponad godzinę.
Nakazy obejmowały dokumenty szpitalne dotyczące pacjentów płci męskiej
poniżej szesnastego roku życia, którzy przeszli trepanację czaszki w latach
1975-1985.
W poniedziałek z samego rana Bosch zamierzał udać się z nakazami do
sędziego, a potem podzielić szpitale między siebie i Edgara, żeby osobiście wręczyć
nakazy adwokatom i w ten sposób przyspieszyć załatwienie niezbędnych
formalności.
Pózniej spisał na maszynie ustalenia z poprzedniego dnia oraz najważniejsze
informacje uzyskane od Gollihera. Wpiął te kartki do księgi zabójstw , po czym
włożył księgę do swojej teczki i wyszedł tylnym wyjściem do samochodu.
W podziemiach komendy głównej znajdowało się archiwum obejmujące
wszystkie sprawy zgłoszone policji od niepamiętnych czasów. Bosch zjawił się tam o
pierwszej. Spojrzał z uśmiechem na archiwistę.
Może to zabrzmi dziwnie rzekł ale muszę przejrzeć fiszki dotyczące osób
zaginionych od roku siedemdziesiątego piątego do osiemdziesiątego piątego.
Archiwista, starszy facet o bladej twarzy, gwizdnął.
Dotyczy dorosłych czy dzieci?
Dzieci.
Zniknął. Wrócił po czterech minutach, niosąc dziesięć kopert zawierających
[ Pobierz całość w formacie PDF ]