[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Trip...
Uciszył ją uniesieniem ręki.
- Oszczędzaj siły. Ja wypisuję rachunki.
Zadzwonił telefon. Trip odebrał.
- Buenos dias - powiedział do słuchawki. - Czy wciąż
jesteś wściekła na swego jedynego syna?
126 " SZÓSTY ZMYSA
Brenna powÄ™drowaÅ‚a do kuchni. DziÄ™ki Bogu, Lita ode­
zwaÅ‚a siÄ™ nareszcie. Czy zamierzaÅ‚a siÄ™ zjawić jeszcze w po­
niedziałek? Szczerze mówiąc, Brenna nie życzyła sobie tego.
Mimo wszystko polubiła rolę pielęgniarki. I polubiła Tripa.
Od czasów małżeÅ„stwa z Fletcherem nie przebywaÅ‚a z żad­
nym mężczyzną noc i dzień. Aż do poznania Tripa nie czuła
takiej potrzeby.
- Zrób sobie wolne przez resztę dnia, amiga - nalegała
Lita, która zawitała zaraz po śniadaniu. - Jedz na plażę do
Pismo, gdzie jest chłodno, i buduj zamki z piasku dla świnek.
Potrzebujesz odrobinÄ™ czasu dla siebie, a ja muszÄ™ trochÄ™ po­
być z Tripem.
Nie wypadało się sprzeciwiać matce Tripa. Brenna zabrała
zwierzaki na długą przejażdżkę do San Luis Obispo, gdzie
skręciła do Pismo Beach. Rzeczywiście, było tam bardziej
rzeÅ›ko, wrÄ™cz chÅ‚odno. W powietrzu unosiÅ‚a siÄ™ mgieÅ‚ka. By­
ron i Malia wyjrzaÅ‚y przez okno i odmówiÅ‚y wyjÅ›cia z samo­
chodu.
Brenna westchnęła ciężko i zawróciła do San Luis. Ale cóż
robić z parą świnek w sennym miasteczku uniwersyteckim
w dzień święta narodowego?
W koÅ„cu urzÄ…dzili sobie piknik na malowniczym pastwi­
sku, w powrotnej drodze na ranczo Hartów.
- Nie wiem, co o tym sądzicie, ale ja wolałabym teraz
golić Tripa - oświadczyła Brenna swoim milusińskim.
Zwinki usłyszały imię doktora Harta i od razu ruszyły do
samochodu. Jeszcze przed zachodem słońca Brenna wjechała
na żwirowy podjazd. Lita siedziała na krześle ogrodowym pod
dębem. Trip odpoczywał na leżance.
- Gdzie twoja opalenizna? - rzucił na powitanie.
SZÓSTY ZMYSA " 127
- Gdzie twoje włosy? - odpowiedziała pytaniem.
Z przykrością spostrzegła, że został ogolony i ostrzyżony.
Szkoda, że Brennie nie byÅ‚o dane dotknąć policzków kocha­
nego mężczyzny.
- Podoba ci siÄ™? - zagadnęła Lita o ocenÄ™ swego fryzjer­
skiego dzieła.
- Niezła robota - pochwaliła Brenna.
Trip podobaÅ‚ jej siÄ™ i z zarostem, i bez zarostu. Nie zamie­
rzała jednak zdradzać się ze swoimi uczuciami.
- Na mnie pora - obwieściła Lita i podniosła się z krzesła.
- Nie zostaniesz na kolacji? - Brenna uśmiechnęła się
z ulgÄ….
- Nie, ale coÅ› przywiozÅ‚am, amiga. W piekarniku znaj­
dziesz rolady z serem. A jutro bierzemy siÄ™ do pracy, si?
- Były jakieś telefony?
Trip potrząsnął głową.
- Na razie spokój.
- Dobranoc, muchacha.
Lita ucaÅ‚owaÅ‚a Tripa, uÅ›cisnęła BrennÄ™, wsiadÅ‚a do samo­
chodu i odjechała.
- Naprawdę ci się podoba? - spytał Trip.
- Bardzo. Wyglądasz jak z okładki żurnala dla mężczyzn.
- Chyba dla kalek - stwierdziÅ‚ bez przekonania. - Jak by­
ło na plaży?
- WszÄ™dzie mgÅ‚a. - Westchnęła, siadajÄ…c na krzeÅ›le. - %7Å‚a­
łowałam, że się tam wybrałam.
- Nie powiesz chyba, że wolisz szampańską zabawę, jaką
masz tu dzięki mnie przez cały weekend.
- Wolę taplać się w brodziku z moimi świnkami. Lubię
twoje towarzystwo. Tak trudno w to uwierzyć?
- Ja... też, tylko...
128 " SZÓSTY ZMYSA
- Nie martw się. Nie przywiążę się do ciebie i tego miejsca
na tyle, aby nie wiedzieć, kiedy wyjechać. - Wstała.
- Martwię się, że odjedziesz, zanim...
Spojrzała niepewnie.
- Zanim co, Trip?
Opuścił głowę.
- Strasznie dziś za tobą tęskniłem. To wszystko.
ROZDZIAA
8
Jakże chciaÅ‚a mu wyznać, że także za nim tÄ™skniÅ‚a. PamiÄ™­
tała jednak, że Trip potrafi błyskawicznie skierować rozmowę
na inne tory, więc milczała.
Jego słowa dały jej do myślenia. I oto znów siedziała na
krześle pod dębem. Ciepły wiatr poruszał liście i rąbek kołdry.
Aagodny podmuch nastroszył ostrzyżone ciemne włosy Tripa.
Brenna odwróciła twarz do wiatru. W pobliskich zaroślach
kłóciÅ‚o siÄ™ stadko wróbli. Samotny jastrzÄ…b krążyÅ‚ nad pogrÄ…­
żonymi w cieniu wzgórzami.
Trip chrzÄ…knÄ…Å‚.
- ZjedliÅ›my z mamÄ… na obiad resztÄ™ lodów brzoskwi­
niowych.
Tak jak przewidywaÅ‚a, Trip zrobiÅ‚ krok wstecz w rozmo­
wie. Czekała na krok naprzód. Na próżno. Postanowiła się
odezwać.
- Doszliście z Litą do porozumienia?
- W dwie minuty. Tak zawsze przebiegajÄ… nasze spo­
ry. Dużo dymu, mało ognia. - Zaśmiał się cicho. - Tym razem
trwało to dłużej, ponieważ nazwałem ją swatką. Omal nie
130 " SZÓSTY ZMYSA
rzuciÅ‚em SiÄ™ na kolana z przeprosinami. Tylko gips mnie ura­
tował.
, - Zatem wszystko wróciło do normy?
- Niezupełnie. Trzeba jeszcze wyjaśnić dwie rzeczy.
- Jeśli ci chodzi o rękę i nogę, nie powinieneś się martwić
przed zdjÄ™ciem gipsu. - Brenna wzruszyÅ‚a ramionami. Zapad­
Å‚a cisza.
- Nie miałem na myśli gipsu. Chodziło mi o nas.
Nie odrywała oczu od Malii i Byrona pluskających się
w brodziku.
- Co z nami?
- Dobre pytanie.
- To ty je stawiasz.
- Oboje to zrobiliśmy. Wczoraj.
Przeniosła wzrok na Tripa.
- Już mówiłam, że wcale nie żałuję tego, co się wczoraj
stało.
- A ja żałuję- stwierdził z powagą.
Odwróciła wzrok.
- Dlaczego?
- ZakochujÄ™ siÄ™ w tobie.
Brenna wstrzymała oddech. Trwało to całą wieczność.
Zdawało się, że krew przestała krążyć w żyłach. Z tego, co
przed chwilą powiedział, trudno byłoby mu się wycofać.
- Jestem w domu dopiero od dwóch dni, a już straciłem
dla ciebie głowę. Chyba nie kłamią filmy wojenne, w których
miłość łączy chorego i pielęgniarkę.
- Nie widzisz, że to ja wszystko zaczęłam, że to ja cię
wciągnęłam?
- Uważam to za znaczący objaw.
- Objaw czego?
SZÓSTY ZMYSA " 13 1
- Twojej dobroci. Twojej współczującej natury.
Zerwała się z miejsca.
- Mylisz siÄ™! Wczoraj nie odgrywaliÅ›my scen ze scenariu­
sza filmowego. Wczoraj doszedł do głosu instynkt seksualny.
A ja sądzę, i mówię to tylko za siebie, że seks bez miłości nie
jest w moim stylu.
- W moim także nie, ale to, co do ciebie czuję, nie ma nic
wspólnego z rzeczywistoÅ›ciÄ…. ZostaÅ‚o ze mnie tylko pół męż­
czyzny.
Gniewnie uniosła brwi.
- Ale wczorajszemu naszemu pocałunkowi niczego nie
brakowało.
- Miłość nie kończy się na pocałunku. I, bądzmy szczerzy,
na seksie również nie. Nie jestem taki jak kiedyś. - Spojrzał
na nią posępnie.
Brenna westchnęła głośno i uklękła przy leżance.
- Posłuchaj, Trip. - Objęła dłońmi jego rękę. - Masz moją
pełną akceptację. Nie tłum szczerych uczuć i...
- Nie mogÄ™...
Kładąc palec na jego ustach, nakazała milczenie.
- ProszÄ™ w zamian, abyÅ› pozwoliÅ‚ siÄ™ kochać. JesteÅ› naja­
trakcyjniejszym, najseksowniejszym mężczyzną, jakiego
w życiu poznałam. Niczego nie ukrywam. Chcę cię kochać
i kochać się z tobą.
Przekroczyła ostatnią granicę. Z rozpostartymi skrzydłami
szykowała się do lotu w nieznane.
- Nie robię sobie złudzeń, co możesz i czego nie możesz
w tym stanie. Musimy wykazać pomysłowość, dopóki nie
zdejmÄ… ci gipsu.
Pochyliła się i musnęła ustami jego wargi.
132 " SZÓSTY ZMYSA
- Dzień i noc myślę o rzeczach, które moglibyśmy robić.
O tym, jak je robić. Kiedy i gdzie.
- Brenno - szepnął ochryple. - Jeśli stroisz sobie żarty... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl