[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teraz trzeba się oglądać za poparciem, bo chociaż odwet nie był tak gruntowny, jakbym chciał, ale już nasze czyny obecne nie
dadzą nam się samym utrzymać. Jest jeszcze wielu i potężnych krewniaków Torbjoerna przy życiu. Wydaje mi się, że najlepiej będzie
wyszukać Steintora na Wybrzeżu;
przyrzekł mi ten człowiek wyraznie swą pomoc, gdybym jej potrzebował.
Odezwali się tedy wszyscy, żeby ich tam poprowadził, są gotowi czynić, co zechce, i rozejdą się nie wcześnie], aż on to uzna za
dogodne. Po czym skierowali się na fiord i przyłożyli mocno do wioseł, a Haward siedział przy sterze. Tu Hallgrim poprosił go, żeby
jeszcze raz powiedział strofę, i Haward rzekł: - s
Nienawiść my za nienawiść
Spłacili dzisiaj, Hallgrimie,
Synom Tjodreka. I wcale
Nie czuję żalu za czyn.
Nie bez słusznej przyczyny
Padli zrąbani witezie.
Ród Torbjoerna krzywdzący
Zawsze stał mi na zdradzie.
13. HAWARD PODJTY PRZEZ STEINTORA
Nie ma teraz o ich jezdzie nic więcej do opowiedzenia, aż przybyli na Wybrzeże. Była to w sam raz pora, kiedy Steintor siedział przy
stole ze swymi ludzmi. Weszli w samoczwart zbrojno do izbicy, a Haward stanął przed Steintorem i pozdrowił go. Steintor
podziękował i spytał, kto zacz. Haward wymienił nazwisko.
Nie ty to byłeś ostatniego lata w naszym szałasie?
Haward odrzekł, że tak było, a Steintor na to:
Chłopcy, widzieliście wy kiedy człowieka, który by tak był niepodobny do samego siebie, jak ten człowiek tu do tamtego
wówczas? Wtedy zdał mi się tak, jak gdyby prawie nie mógł bez laski przejść od jednej budy do drugiej i jak gdyby w suchotach był,
tak ciężka była jego zgryzota. A teraz stoi tu w zbroi swojej jak witeż. Tak tedy cóż nowego przynosicie?
Haward odpowiedział:
Donosimy, że Torbjoern, syn Tjodreka, zabity, ponadto jego bracia, Ljot i Sturla, i chrobry Brand, wszystkiego razem ludzi siedmiu.
Na to Steintor:
Wielkie rzeczy zaiste! A któż to taki pobił tych wielkich naczelników i witeziów?
Haward odrzekł, że on ze swymi siostrzeńcami. Steintor zapytał, czy on ma zamiar po takich czynach szukać poparcia.
Haward odpowiedział:
Miałem zamiar szukać ciebie i jestem oto tu. Jeśli mam słuszność, toś ostatniego lata odezwał się na wiecu, że gdybym kiedy
potrzebował małej pomocy, to mam przyjść do ciebie nie pózniej niż do innych wielmożów.
Na to Steintor:
Rad bym też bardzo dowiedzieć się, kiedy ty uważasz, że zapotrzebujesz dużej pomocy, jeżeli tę nazywasz małą. Ale gdybym ja
teraz się ociągał, tobyś ty sobie myślał, że wtedy dopiero nie chciałbym przykładać ręki, gdyby coś większego przypadło. Tego nie chcę,
tylko chcę ci zaofiarować, żebyś został przy mnie z twoimi towarzyszami, aż wasza sprawa pójdzie swoim torem. Przyrzekam ci
również za twoją sprawą ująć się, bo wyglądacie mi na to, jak gdyby pomaganie wam przynosiło korzyść, i nie wiem, czy jest wielu
takich ludzi, jak wy. Tym razem zdarzyło się w samej rzeczy więcej po słuszności, niż było prawdopodobieństwa.
Na to Haward wyrzekł strofę:
Naprzód musi przed siebie Spieszyć drużyna mieczowa, By fali morskiej żeglarze
Zasługę zdobyli dziś. Fiord Lodowy ich czeka, Schronienia szukają tam, Inaczej wojów bez
winy Wytępi wróg bez litości.
Podziękowali Steintorowi za jego wielkoduszne zaofiarowanie się. Ten polecił wziąć od nich broń i przynieść im suchą odzież. A kiedy
Haward zdjął szłom, wyrzekł:
Kiedym w niedoli jarzmie był, Zmieli się zbrojni mężowie, Sąd śmierci nad synem mym Zgłoszono
nieubłagany. Zaiste, dziś, gdy zguby cios Dosięgnął ludzi tych, Inaczej śmieje się wiatr Zwiszczący
przez zęby skał.
Po czym Steintor prosił Hawarda, aby zajął poczesne miejsce na ławie naprzeciw niego i aby posadził przy sobie swych towarzyszy.
Haward uczynił to: posadził Hallgrima przy sobie po prawicy, a obok obu synów Torbranda Torira i Odda; po lewicy Hawardowej
siedzieli synowie Wallbranda, Torfi i Eyjulf, potem Torhall, a potem domownicy, którzy poprzód tam siedzieli. Kiedy już usiedli,
wyrzekł Haward strofę:
Hallgrimie, w domu tego ścianach Zostańmy śmiało. Nie płochliwy Ja człowiek i do czynu skory,
Pogróżki, szydu słowo, ważę mało. O naszych zabójstw sprawę krwawą Nie ma co pytać po próżnicy,
Dzidami igrający wróg Już od nas grzywny nie dostanie.
Teraz ozwał się Steintor:
Chętnie się to słyszy, Haward, że przeważnie poszło ci podług życzenia. Brak jeszcze tego, żeby to zabójstwo takich bitnych i
poważanych mężów, jakimi byli ci trzej bracia, pozostało bez następstw, kiedy tylu jeszcze żyje ludzi możnych, mogących wziąć
sprawę w ręce.
Haward odrzekł, że nie troszczy się o skutki; zgryzota i troski dla niego już przeminęły, a jakikolwiek obrót wezmie jego sprawa,
będzie zeń zadowolony. Był też taki wesół i swobodny wobec każdego, jak młody wyrostek.
Wieść o tych wypadkach rozniosła się szeroko naokół, a wszystkim, którzy dowiedzieli się o tym, wydał się przebieg sprawy wysoce
nieprawdopodobny.
Siedzieli tam tedy, na Wybrzeżu, u kmiecia Steintora, i byli podejmowani jak najlepiej. Była ich tam razem wielka gromada, nie
mniej jak sześć dziesiątek bitnego chłopa. Zostawmy ich przeto tak, jak siedzą, dobrze podejmowanych i ugoszczonych wspaniale.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]