[ Pobierz całość w formacie PDF ]

RS
68
kochanych rodzicach. Usłyszałem tylko coś w rodzaju:  A na co
to komu potrzebne? Co natura ma wspólnego z prawdziwym
życiem?"
- Naprawdę tak powiedzieli?
- Może nie tymi słowy, ale taki był sens.
- Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że byłeś kiedyś mały i
chodziłeś do szkoły - powiedziała, bo nie podobało jej się, że
znów posmutniał.
Po raz pierwszy naprawdę się uśmiechnął, nie drwiąco, nie
złośliwie tylko promiennie.
- Nie wyobrażam sobie ciebie lepiącego malutkie paprotki
przy stole w jadalni...
- Nie lepiłem w jadalni tylko w szkolnej pracowni plastycznej.
- Przepraszam - zreflektowała się Mia.  Zapomniałam, że
uczyłeś się w szkole z internatem.
- Nie ma za co przepraszać - mruknął i zaczął iść przed siebie.
- I żałować też mnie nie musisz. Przynajmniej się nie czepiałem
matczynej spódnicy, kiedy rozpoczynał się kolejny rok szkolny.
Szedł coraz szybciej i właśnie ten pośpiech był powodem na
to, że temat nie był mu całkiem obojętny. Szedł tak szybko,
jakby zapomniał, że Mia jest w zaawansowanej ciąży. Musiała
się bardzo starać, żeby za nim nadążyć.
- Przepraszam - zreflektował się. - Czemu nie powiedziałaś,
że za szybko idę?
Zatrzymał się. Gdy Mia go dogoniła i złapała oddech,
ponownie podjął temat:
- Raczej przeciwnie. nie mogłem się doczekać powrotu do
szkoły. Byłem jednym z tych nielicznych dzieciaków, które nie
przepadały za wakacjami.
Powiedział to obojętnie, wręcz nonszalancko, ale Mia i tak
zrobiło się serdecznie żal tamtego samotnego chłopca.
- Praca nad tym modelem dała mi wiele radości - wspominał
Ethan. - A potem się okazało, że wcale nie była taka
bezużyteczna, jak się zdawało moim rodzicom.
RS
69
- Jak to? - Mia nie zrozumiała. Oczywiście poznawanie
leśnych ekosystemów było użyteczne i ze wszech miar
pożądane, tylko nie potrafiła sobie wyobrazić, jaki pożytek mógł
mieć z tego hotelarz Ethan Carvelle.
- Teraz w Queensland wszystko się kręci wokół ochrony
środowiska - tłumaczył jej Ethan. - Nie można kichnąć, nie
biorąc pod uwagę wpływu tego kichnięcia na środowisko, a o
budowie hotelu lepiej w ogóle zapomnieć. Wiedza, jaką
zdobyłem podczas lekcji o lesie tropikalnym, bardzo mi się
przydaje.
- Do głowy by mi nie przyszło, że może cię obchodzić
środowisko - powiedziała cicho Mia. - Właściwie w ogóle nie
jesteś przyjazny. Niczemu i nikomu.
- Jeśli się bardzo postaram, to mogę taki być. Popatrzył na nią
i odgarnął jej z twarzy kosmyk włosów. Dopiero po chwili zdał
sobie sprawę z poufałości tego gestu. Wprawdzie opuścił rękę,
lecz Mia nadal drżała od jego dotyku.
- Spędziliśmy tu wówczas cały dzień. Pamiętam, że
przechodziliśmy po jakimś mostku... - Rozejrzał się, jakby
szukał tamtego miejsca. - To chyba będzie tam...
- Zgadza się. - Mia szła za nim powoli. - Kiedy ostatni raz
tutaj byłeś?
- Dwadzieścia lat temu.
- Tylko ten jeden raz? - Mia stanęła jak wryta. - Na szkolnej
wycieczce?
- Tak. - Wzruszył ramionami. - Wiem, to strasznie głupie,
zwłaszcza że teraz ten las należy do mnie.
- Jak to: do ciebie? Nie można mieć na własność lasu
tropikalnego.
- Jeśli chcesz, to ci pokażę akt notarialny. To wszystko jest
moje - zatoczył ręką ogromny łuk - aż do wybrzeża Morza
Koralowego. W każdym razie tak mnie zapewniano w agencji
nieruchomości. Kupiłem to za bezcen kilka lat temu. Chciałem
tu zbudować hotel...
RS
70
- Niemożliwe - jęknęła Mia. - Chcesz zniszczyć tyle piękna?
- Raczej nie. Chociaż, gdyby to zrobić prawidłowo... 
Zamyślił się. - Oczywiście nie w tym miejscu.
- Mam nadzieję. To chory pomysł, nie wiem jak w ogóle
możesz myśleć spokojnie o takim barbarzyństwie.
- Nie myślę - przerwał jej zniecierpliwiony. - Wiedz, że nie
tylko hippisi zachwycają się pięknem natury. Wprawdzie nie
chodzę na manifestacje i używam dezodorantów, ale nie jestem
barbarzyńcą. Sądzę tylko, że byłoby miło podzielić się...
- Brednie - wpadła mu w słowo Mia. - Dla ciebie to wyłącznie
sposób na zarobienie mnóstwa pieniędzy. Zbudujesz kilka
eleganckich domków na drzewach, a ludzie ci zapłacą majątek
za każdy dzień pobytu.
- Myśl sobie, co chcesz, ale nie zapominaj, że mam już
majątek. Nie muszę budować więcej hoteli, a już na pewno nie
w tym miejscu. Choć to był całkiem niezły pomysł...
Zamilkł na długą chwilę. Mia przypuszczała, że już się nie
odezwie. Pomyliła się.
- Ośrodek powstałby tuż przy plaży - mówił zapatrzony w
przestrzeń, jakby oglądał swoją wizję. - Pod lasem, parterowy.
Właściwie nie ośrodek tylko ustronie, miejsce, w którym można
odpocząć od świata, pochodzić, popatrzeć na las...
- To mi się podoba - pochwaliła Mia. - Czemu nie
zrealizowałeś tego pomysłu?
- Bo choćbym nie wiem jak liczył, i tak nie dawało się tego
zbilansować.
- Pieniądze? - domyśliła się Mia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl