[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi się, że wszystko zmierza ku dobremu.
- To świetnie. Wpadnę do niej w porze lunchu. Masz
dyżur dziś wieczorem? Zaczynasz o dziewiątej trzydzieści?
- Tak. Pracuję teraz pięć nocy pod rząd. Ta będzie trzecia.
- Aha. - Przez chwilę milczał, a potem odezwał się z
wahaniem: - Angel, chciałbym się z tobą spotkać i
porozmawiać, zanim zaczniesz pracę. Nie w szpitalu, gdzieś
na neutralnym gruncie.
- Spotkać się? Po co? Nie widzieliśmy się przez siedem
lat i jakoś to przeżyliśmy.
- No właśnie. Minęło siedem lat i oboje jesteśmy starsi,
być może mądrzejsi. Pewne sprawy musimy sobie wyjaśnić.
- Nadal za tobą nie przepadam.
- Jestem w stanie to zrozumieć. - W jego głosie słyszała
rozbawienie. - Czasami też za tobą nie przepadam. Ale... czy
po naszych wspólnych dziewięciu miesiącach nie zostały ci
żadne dobre wspomnienia?
Nie wiedziała, czy powinna odpowiedzieć na to pytanie.
- Tak, pamiętam wiele dobrych rzeczy - odparła w końcu.
- Ja też, więc spotkajmy się gdzieś.
- Dobrze - odparła trochę wbrew woli. - Ale tylko po to,
żeby ustalić, na jakich zasadach będziemy pracować. To nie
jest początek nowego związku. To, co między nami było,
należy do przeszłości. Poza tym w moim życiu ktoś jest.
- Niech zgadnę. Pewnie doktor Barry French. Szczęściarz.
Wydaje mi się, że to zdolny młody człowiek. Lepiej znasz te
strony, więc wybierz miejsce spotkania. Podobało mi się  Pod
Grającym Kotem".
- Tam nie. Nie chcę, żeby ktoś znajomy widział nas
razem. Kilka kilometrów stąd jest duży, przydrożny zajazd,
 Pasterska Gospoda". Spotkajmy się tam o ósmej. - Jeśli to się
ma stać, niech stanie się szybko.
- Dziś o ósmej. Doskonale. Zjemy razem kolację?
- Nie, zjem w domu. Wystarczy jakiś sok. To nie będzie
spotkanie towarzyskie, tylko rozmowa o naszych problemach.
- A cóżby innego?
Co ja tu robię? Takie pytanie zadawała sobie, wjeżdżając
na parking przy zajezdzie. Ostatnio jej życie układało się
szczęśliwie. %7łyła z matką zgodnie pod jednym dachem, lubiła
swoją pracę, od czasu do czasu spotykała się z mężczyznami,
nie angażując się zbytnio. Już raz się sparzyła.
Mike na nią czekał i wyszedł jej na spotkanie.
Poprowadził ją do bocznej salki, przyniósł sok, a sobie piwo.
- Mam dokładnie godzinę - oznajmiła. - I nadal nie bardzo
wtem, po co tu przyjechałam.
- Ja też nie jestem pewien, ale w przeciwieństwie do
ciebie bardzo chciałem, żebyśmy się spotkali.
- Dlaczego?
- Ponieważ przeżyłem z tobą najszczęśliwsze chwile
mojego życia.
Potrząsnęła głową. Wiedziała, że Mike mówi prawdę. Ona
też tak uważała. Ale to należy do przeszłości.
- Tamten czas już się skończył.
- Dziewięć miesięcy to za mało...
- Może powinieneś o tym pomyśleć, zanim wyjechałeś do
Ameryki! - zirytowała się. - Mike, nie mam ochoty na tę
rozmowę. To strata czasu. Pobraliśmy się, nie mogliśmy się
dogadać, wzięliśmy rozwód. Za pół roku wyjedziesz i znów
będę się starała o tobie zapomnieć.
Był zły. Poznała to po zaciśniętych ustach i zmrużonych
oczach.
- Tyle między nami było - powiedział. - Często to
wspominam. Może powinniśmy to jakoś... uczcić.
Uczcić. Dziwne, że użył tego słowa. Ona starała się o
wszystkim zapomnieć.
- Uważaj, bo mogę stracić panowanie nad sobą -
ostrzegła.
- Hm, wiem coś o tym. - Uśmiechnął się szeroko. -
Pamiętasz, jak powiedziałaś jednemu pediatrze, że pewnie jest
doskonałym lekarzem, ale w zoo widziałaś okazy bardziej
przypominające człowieka?
Zaczerwieniła się.
- Teraz potrafię już trzymać język za zębami. -
Przypomniała sobie sytuację, o której wspomniał. - Ale wtedy
miałam rację.
- Owszem. - Wydawał się trochę skrępowany, jakby nie
był pewien, co chce powiedzieć.
Sama czuła się nieswojo. Zastanawiała się, w jakim
kierunku pójdzie ich rozmowa. Nie wiedziała ani po co się z
nią spotkał, ani czego sama od niego oczekuje.
- Dlaczego chciałeś mnie widzieć? - zapytała wprost.
- Razem pracujemy, więc nie możemy przy każdym
spotkaniu na siebie warczeć. Będziemy musieli rozmawiać na
temat twojej mamy. Sprawy osobiste nie mogą nam
przeszkadzać w wypełnianiu obowiązków służbowych.
- Też tak sadzę. Musimy oboje się postarać.
- Cieszę się, że tak sądzisz. Bardzo polubiłem Marion.
Teraz jestem jej lekarzem, ale kiedy dojdzie do siebie po
operacji, z przyjemnością się z nią zaprzyjaznię.
Angel spojrzała na niego z niepokojem.
- To może być dla nas trudne.
- Niekoniecznie. Kolejny problem to Suzanne. Będę
walczył o jej zdrowie i szczęście. Możesz mi w tym pomóc.
Bardzo chciałbym wiedzieć, czy w tej sprawie mogę na ciebie
liczyć.
To był całkiem nowy Mike i taki o wiele bardziej jej się
podobał.
- Oczywiście. Bardzo polubiłam Suzanne, a poza tym
jestem ci coś winna.
- Może oboje jesteśmy sobie coś winni?
Nie chciała drążyć tego tematu. Zerknęła na zegarek. Nie
spodziewała się, że minęło już tyle czasu. Należy wrócić do
konkretów.
- Czy już coś postanowiłeś w sprawie Suzanne? -
zapytała. - A tak przy okazji, dlaczego tak ją nazwałeś?
- Oczywiście dlatego, że ty masz tak na drugie imię.
Przecież nie mogłem jej nazwać Angel, prawda?
- Chciałeś, żeby się nazywała tak jak ja? Dlaczego?
- Ponieważ wy dwie przysporzyłyście mi więcej kłopotów
w życiu niż jakiekolwiek inne kobiety. A co do dalszych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl