[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andromeda zdziwiła się jego ostrym tonem.
- Powiedziałam, że nigdy nie słyszałam o Amosie Luttrellu, a tym bardziej o jego obrazach.
- O co tu chodzi, Max? - dopytywała się Cleo. - Skąd komukolwiek mogło przyjść do głowy, że
Jason miał takie drogie obrazy?
Max spojrzał jej w oczy.
- Chyba nadeszła pora, abym wyjaśnił kilka spraw dotyczących Jasona Curzona. Mówiłem ci,
że nie był biedakiem. To eufemizm. On był właścicielem sieci hoteli Curzon International.
- Sieci hoteli? Jesteś pewien? - Cleo była absolutnie zaszokowana.
- Owszem, jestem pewien. Był moim szefem.
ROZDZIAA SZÓSTY
- A więc nasz Jason Curzon był jednym z tych Curzonów? Właścicielem wielkiej sieci hoteli?
- ponownie pytała Cleo tego samego dnia.
Siedziała na stołku przy barze z filiżanką ziołowej herbatki Andromedy przed sobą. Był
typowy, spokojny, zimowy wieczór w środku tygodnia. Zrobiło się pózno i ciche rozmowy
dobiegające z salonu brzmiały dość sennie.
Max stał za barem, wyglądając tak profesjonalnie, jakby spędził całe życie, przyrządzając
kawę z ekspresu i podając poobiednie likiery. Cleo pomyślała, że Max zdumiewająco łatwo
przystosowuje się do warunków, w jakich się znajduje. Wszystko, co robił, wykonywał spokojnie, z
zimna krwiÄ….
- Pytasz mnie o to po raz setny. - Max wziął umyty kieliszek i wytarł go białą lnianą ścierką. -
I po raz setny mówię: tak.
- Nigdy nic na ten temat nie mówił. Pewno nie chciał, żebyśmy wiedzieli. - Cleo potrząsnęła
głową. - Oczywiście wiedzieliśmy, że nazywał się Curzon, ale nie przyszło nam do głowy, że należał
do tej rodziny.
- Najwyrazniej chciał być traktowany jak zwykły członek waszej rodziny - stwierdził cicho
Max. - Tu, na wybrzeżu, przeżywał coś innego. Nie było w tym nic złego.
- No, nie, choć trudno uwierzyć, że właściciel największej sieci hotelowej na świecie spędzał
swój wolny czas w Robbins' Nest Inn. Zajmował się zatkanymi ubikacjami. Pomagał Benjiemu -
pardon, mam na myśli Bena - w naprawach kanalizacji.
Max rzucił jej dziwne spojrzenie.
- I naprawdę nie miałaś pojęcia, kim był?
- Ależ skąd. Nie domyśliłam się nawet wtedy, kiedy dostałam list od pani Singleton z
informacją, że umarł.
- Roberta Singleton była jego sekretarką. Jason prawdopodobnie zostawił jej listę osób, które
miała zawiadomić, gdyby mu się coś stało.
- A ja byłam na tej liście. - Cleo myślała o wielu długich rozmowach, jakie prowadziła z
Jasonem w tym salonie. - Przynajmniej teraz wiem, skąd miał takie doskonałe pomysły na temat
prowadzenia zajazdu. W zeszłym roku dzięki niemu niemal podwoiłam zyski. To Jason poradził mi
wprowadzenie komputera do przygotowywania rachunków.
- Jason znał się na zarządzaniu hotelami. - Max wziął następny kieliszek. - Był najlepszy w
tym interesie.
- Nic dziwnego, że wziąłeś mnie za jego utrzymankę, kiedy się tu zjawiłeś.
- Nie wracajmy do tego tematu.
- Proszę bardzo. - Cleo wypiła łyk ziołowej herbaty i zmarszczyła brwi, kiedy przypomniała
sobie kolejny temat, jaki Max poruszył pierwszego wieczoru. - Pracowałeś dla niego?
- Tak.
Przyglądając się pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu twarzy Maxa, Cleo intuicyjnie czuła, że
to jedno słowo oznaczało bardzo wiele.
- Czym się właściwie zajmowałeś?
- Różnymi rzeczami, tak samo jak tutaj.
- Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żebyś stał za barem czy nosił bagaże w hotelach Curzona.
- Czemu nie? RobiÄ™ to u ciebie.
- Potrafisz być użyteczny. - Postanowiła zmienić temat. - O co chodzi z tym obrazami, o
których wspominałeś? Artie Lutefiska czy coś takiego?
Max skrzywił się boleśnie.
- Luttrella. Amosa Luttrella.
- Luttrella. Tego wieczoru, kiedy przyjechałeś, myślałeś, że Jason je tu zostawił.
- Tak mi powiedział. - Oczy Maxa były całkowicie przysłonięte powiekami i nie sposób było
stwierdzić, co myśli.
Cleo przechyliła głowę na bok.
- Teraz szuka ich ten cały Garrison Spark. On chyba też sądzi, że są tutaj. Znasz go?
- Ma galerię w Seattle. Bardzo drogą. Kiedyś u niego pracowałem.
- U niego też? - Uniosła w górę jedną brew. - Nosi cię po świecie, co? Co robiłeś dla pana
Sparka?
- Pakowałem obrazy. Przewoziłem. Dostarczałem właścicielom. Wyłącznie praca fizyczna.
Nie byłem u niego długo. - Przyjrzał się kieliszkowi, który polerował. - Różniliśmy się w opiniach w
kilku kwestiach.
- Jakich kwestiach?
- Spark jest bardzo sprytny i bardzo dużo wie o sztuce nowoczesnej. Nie przejmuje się jednak
zbytnio takimi drobnostkami jak uczciwość czy prawość. Jeśli sądzi, że uda mu się wmówić
klientowi falsyfikat i uniknąć konsekwencji, zrobi to bez skrupułów.
- Naprawdę? - Cleo była zafascynowana. - Nigdy nie spotkałam nieuczciwego marszanda.
Brzmi to dość egzotycznie.
- Ten człowiek nie ma żadnych zasad etycznych. - Głos Maxa zabrzmiał ostro. - Słyszałaś, co
powiedziała Andromeda? Twierdził, że obrazy Luttrella są warte tylko pięćdziesiąt tysięcy.
- A jesteś pewien, że są warte więcej?
Max zacisnÄ…Å‚ usta.
- Dużo więcej.
- I jesteś pewien, że należą do ciebie?
- Jestem cholernie pewien, że należą do mnie - odparł bardzo cicho.
- Jason ci je dał?
- Tak.
- Po prostu dał ci bez powodu kilka bardzo cennych obrazów? - drążyła Cleo.
- Tak.
- Byliście chyba bardzo zaprzyjaznieni - stwierdziła.
- Można tak powiedzieć. - Max ustawiał na ladzie wytarte kieliszki w równych rządkach. -
Kiedy umierał, stwierdził& - urwał gwałtownie i skoncentrował się na ustawianiu kieliszków. - Nie
ma o czym mówić.
Pod wpływem głębokich emocji emanujących z niego, Cleo omal nie spadła ze stołka. Czuła
też z jego strony potężne fale samokontroli.
- Co takiego powiedział? - spytała łagodnie.
Oczy Maxa były zupełnie pozbawione wyrazu, kiedy odparł beznamiętnym tonem:
- %7łe jestem synem, którego nigdy nie miał.
Cleo nie miała najmniejszych wątpliwości, że słowa umierającego Jasona były dla Maxa
najważniejszymi słowami w życiu.
- Ach, Max&
Usta Maxa wykrzywiły się ironicznie, ale jego oczy się nie zmieniły.
- Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Jason przesadza. Byłem w końcu tylko jego
pracownikiem, a nie krewnym. Nikt nie wiedział tego lepiej ode mnie.
- Skoro nazwał cię synem, musiał mieć do ciebie bardzo emocjonalny stosunek.
Max nadal koncentrował się na wycieraniu kieliszków.
- Jason umierał. Rozmowy przy łożu śmierci prawdopodobnie zawsze bywają nieco
melodramatyczne. Jestem pewien, że nie oczekiwał, iż przyjmę dosłownie to, co powiedział. -
Przerwał na chwilę. - Ale podarował mi obrazy. Co do tego nie ma wątpliwości.
W tym momencie Cleo zrozumiała, że prawdopodobnie od nikogo innego, oprócz Jasona,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]