[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam za to wszystko - mówię, wiedząc, że to częściowo moja
wina. Stawiam na tacy kawę i ruszam na górę, zastanawiając się, co
konkretnie powiem Artiemu. No tak, żadna z kobiet nie zapisała się na
czuwanie przy jego łożu śmierci, a jedna życzy mu, żeby się smażył w
piekle.
50
Drzwi do sypialni skrzypią i gdy przekraczam próg, Artie otwiera oczy,
jest jednak za słaby, żeby usiąść. Patrzy na mnie i uśmiecha się, ale nie
wykonuje żadnego gestu.
- Gdzie się podziała Marie?
- Oświadczyła, że nie jesteś w jej typie.
- Co? Przecież ona z tego żyje. Jeśli będzie taka wymagająca...
- Ach, te kobiety! Mają takie wygórowane oczekiwania! -mówię z
udawanym oburzeniem i autentyczną złością. - Możesz siedzieć?
Artie dzwiga się, a ja odstawiam tacę i poprawiam mu poduszki.
Wysuwam nóżki tacy i kładę ją Artiemu na brzuchu. Przygląda się
papierowym kubeczkom i ze znużeniem bierze do ręki widelec.
- Kiedy byłeś dostatecznie zorganizowany, żeby wypracować system
czerwonych znaków? - pytam.
- Byłbym niezłą sekretarką.
- Nie wątpię, że chętnie byłbyś z niezłą sekretarką - mówię. To w gruncie
rzeczy nie fair. Nic mi nie wiadomo na temat romansów Artiego z jego
sekretarkami.
Artie podejmuje wyzwanie. Dziabie łyżką mus jabłkowy i pyta:
- Przejrzałaś notes? Potakuję.
- Znalazłaś Bessoma?
- Widziałam jego dane.
- Zadzwonisz?
- Czemu sam nie zadzwonisz?
- Myślisz, że go, ot tak, porzuciłem?
- Nie mam pojęcia.
- Nigdy nie pozwoliła mi zobaczyć chłopca. Tak samo jej rodzice. Prosili,
żeby ograniczyć się do wysyłania czeków. Latami błagałem ich listownie
choć o jedno spotkanie, a kiedy John skończył osiemnaście lat, napisałem
do niego,
51
jak to wygląda z mojej strony, ale mi nigdy nie odpisał. Wybrał reakcję
typową dla tej rodziny: brak reakcji. Jest moim synem, ale nim nie jest. -
Zamknął oczy i opadł na poduszki.
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś? Potrząsa głową.
- Nie wiem. Chyba nie chciałem, żebyś myślała, że jestem jak twój ojciec.
%7łe jestem jednym z tych typków niezdolnych do uczuć, którzy
rozpływają się w powietrzu. Naprawdę. Kochałbym tego chłopca całym
sercem, gdyby dali mi szansę.
- Nigdy bym nie pomyślała o tobie, że jesteś jak mój ojciec - mówię. -
Wiem, że nie jesteś taki jak on.
- Nie chciałem ryzykować. Wiem, jak bardzo ojciec cię zranił. To jedna z
tych zadawnionych ran, które się wiecznie jątrzą. Nie chciałem, żebyś
mnie zaliczyła razem z nim do kategorii wyrodnych ojców. Nie
zniósłbym tego.
Nie wiem, co mam myśleć. Artie ma swoje tajne życie, a w nim osobne
szufladki - jego przeszłość, jego ukochane, smutki, życiowe klęski.
- Nie dzwoniłam do niego, ale dzwoniłam do paru innych osób.
- Naprawdę? - Jest zaskoczony.
- Nie znasz mnie chyba tak dobrze jak ja ciebie. Mam podejrzenia, że
czasem mylisz mnie z innymi kobietami.
Patrzy na mnie. Z jego oczu wyziera znużenie. Wciąż nie wziął jeszcze
nic do ust.
- Kocham cię, tak czy owak.
Czuję się oszukana. Wiem, że powinnam odebrać jego wyznanie tak, jak
zrobiłaby to moja asystentka Lindsay - jako czysty, bezinteresowny
przejaw miłości. Jednak nie potrafię. Nie potrafię zaufać Artiemu.
Spaceruję po pokoju.
- %7ładna z nich nie przyjedzie. Dwie kazały ci coś przekazać, ale nie sądzę,
żebyś chciał to usłyszeć.
57
- Zanim się wszystko wydało, byłaś niezwykle uczuciowa. Miałaś w
sobie jakąś niepohamowaną żywotność. Pamiętasz?
Pamiętam - jak przez mgłę.
- Nie za bardzo - odpowiadam. Czuję, jakbym została obrabowana z
tamtej osoby. Czasami brakuje mi nie tyle bycia z Artiem, naszego
związku, ile osoby, którą byłam. Brakuje mi też Artiego, tego Artiego, na
którego wkurzałam się o różne drobiazgi: jeżdżenie samochodem na
czerwonym wskazniku paliwa, odstawianie do lodówki pustego kartonu
po soku, próby obściskiwania mnie, kiedy byłam w złym humorze. Takie
tam nieistotne sprawy. Jakże tęsknię za nimi.
Artie kaszle urywanym kaszlem z głębi płuc.
- Czy myślisz, że wybaczysz mi kiedykolwiek? Twoja matka była u mnie
któregoś dnia i powiedziała, że należy mi wybaczyć, bo taki się już
urodziłem.
- Nie ufam jej sądom o mężczyznach. Ma nieciekawe doświadczenia.
- Ja bym ci wybaczył - mówi.
- Ja nie prosiłabym o to. - Czuję się bardzo zmęczona. Ciężar tych
wszystkich emocji dopada mnie. Jestem na
skraju wyczerpania. Siadam na brzegu łóżka. Może powinnam wybaczyć
Artiemu, jeśli wybaczenie oznacza, że będę mogła o wszystkim
zapomnieć. Odwracam się i patrzę na niego.
Wyciąga rękę i dotyka piega na moim dekolcie, potem drugiego,
trzeciego. Wiem, że próbuje odnalezć Elvisa. To nasz poufny język
wspomnień. Język bez słów. Chcę mu powiedzieć, że nie wolno mu
umrzeć, że mu tego zabraniam.
Opuszcza rękę. Leży bez ruchu i patrzy na mnie.
-Ja ci przebaczam.
- Co mi przebaczasz?
- Kiedy umrę, będziesz żałować wielu rzeczy. Chcę, żebyś wiedziała, że
ci przebaczam.
53
Wstaję. Jestem wytrącona z równowagi. Mam ochotę powiedzieć: co za
łaska - Artie mi wybacza!, ale pod tym wszystkim kryje się coś bardziej
niepokojącego. Artie ma w planie swoją śmierć. Patrzy w przyszłość,
próbuje uporządkować swoje sprawy i wiem, że musi to zrobić. Dociera
do mnie, jak wielu rzeczy będzie mi brakować - wcale nie jego
teatralnych gestów ani nieodpartego uroku, tylko drobiazgów, które
zawsze mnie najbardziej irytowały: jak siorbał kawę albo czasem stękał,
siadając, jakby to był wielki wysiłek, jak wyławiał palcami oliwki z
martini i łaził za mną, czyszcząc zęby - nazywałam to higieną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl