[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Aktorka pokryła chwilowe zakłopotanie nic nie znaczącym uśmiechem.
 Jesteś podobno jego sąsiadką, a nie wiesz, że miał wypadek.
 Wypadek? To straszne!  zawołała dziewczyna.
Julek pomyślał, że to ona powinna być aktorką, a nie pani Waniewska. Ta
tymczasem skinęła uspokajająco ręką.
 Nic strasznego. Na szczęście wyszedł cało.
 Chwała Bogu  odetchnęła Karioka.  Nic o tym nie wiedziałam, pewno
zdarzyło się to niedawno...
 Wczoraj po południu.
 Po południu, to rzeczywiście nie mogłam wiedzieć. Pewnie zdarzyło się to
gdzieÅ› w centrum miasta?
 Pod Wyszkowem. Pan Maciej zabrał mnie na uroczy spacer. Nagle spadł
deszcz, szosa zrobiła się śliska, przy mijaniu furmanki zarzuciło nas
porzÄ…dnie...
ale, jak widzisz, nic mi się nie stało.
 Chwała Bogu  wyszeptała grobowym głosem Karioka.
Julek miał takie uczucie, jakby go powoli zamrażali w lodówce.
 Po południu... pod Wyszkowem..."  powtarzał w myśli. A więc pan dok-
tor Maciej Walentowicz nie był tym, którego poszukiwali. Z rozpaczą spojrzał na
koleżankę. Karioka straciła nagle cały tupet i fantazje. Stała sztywno jak zbara-
niała.
 Co ci się stało, moja droga?  zapytała zdumiona aktorka.
 A nic, nic  Karioka ocknęła się z osłupienia.  Tak mi strasznie żal pana
Walentowicza. To taki miły i przyzwoity człowiek...
 Tak  westchnęła aktorka.  Ale trzeba przyznać, że prowadzi samo
chód jak noga.  Odwróciła się i pod skreślonymi słowami złożyła swój
cenny
podpis.  Proszę  podała pamiętnik Karioce.  Jeszcze raz dziękuję
wam ser
decznie za kwiaty.
 Dziękuję za autograf  powiedziała Karioka drętwym głosem.
 I w ogóle bardzo było miło  dodał Julek i zrobił zwrot. Nie czekając na
Kariokę, wyszedł z garderoby.
 Klapa na całej linii  wyszeptał, gdy znalezli się na korytarzu.
 Na całej linii  powtórzyła Karioka.  Filipek nie ma nosa do takich
spraw. Wygłupiliśmy się do potęgi, a skorzystała jedynie pani Waniewska.
ROZDZIAA ÓSMY
Minęły dwa dni.
Przez te dwa dni Julek Seratowicz chodził po Saskiej Kępie i wypisywał w no-
tesie numery rejestracyjne szarych volkswagenów garażujących lub parkujących
w tej dzielnicy. Miał już sporą listę, lecz nic nie wskazywało na rychłe wykrycie
sprawcy nieszczęśliwego wypadku.
Po generalnej klapie z niefortunnym panam Maciejem Walentowiczem gang
wrócił do pierwotnego planu. Gangsterzy przeistoczyli się nagle w poszukiwaczy.
Widywano ich najczęściej w okolicach garaży i parkingów, jak z wypiekami na
twarzy wypatrywali szarych volkswagenów. %7łmudna to była praca i niewdzięczna
dla amatorów awanturniczych przygód. Nic więc dziwnego, że z upływem czasu
ogarniało ich zwątpienie.
Julek Seratowicz też poddawał się temu uczuciu. Kiedy rano zeszedł na śnia-
danie, pani Tecia na jego widok załamała ręce:
 Co ty taki nadąsany, jakby cię osa ucięła?
Julek wzruszył tylko ramionami.
 Idziesz do Cegiełki?  zapytała go po chwili.  Zabierz rosół z kury
i kawałek cielęciny na zimno. Zaraz ci przygotuję.
 Dziękuję  mruknął bez entuzjazmu.
 Wyglądasz, jakby cię z krzyża zdjęli. Nie masz apetytu ani...
Julek żachnął się.
 yle siÄ™ czujÄ™ i to wszystko.
 Dobrze, już dobrze, tylko nie bądz taki opryskliwy, bo ci przecież nic nie
zrobiłam. Z tobą to teraz nie można mówić.
Chciała odejść, lecz Julek zatrzymał ją.
 Pani Teciu  zagadnÄ…Å‚  czy pani zna siÄ™ na samochodach?
 Ja?  zachłysnęła się zdziwiona.  A co ci do głowy strzeliło?
 Nic, tylko pytam... Bo myślałem, że mi pani Tecia pomoże.
 A w czym ja ci mogę pomóc, mój drogi?
Julek wstał od stołu, stanął naprzeciw gosposi i powiedział szeptem:
119
 Da pani słowo, że nikomu pani nie powie?
 Dam, ale nie wiem, o co chodzi.
 Najpierw musi pani dać słowo  powiedział poważnie.
 No daje, niech ci będzie.
 I zachowa pani tajemnicÄ™?
 Zachowam  wyszeptała pani Tecia i swoim zwyczajem utkwiła wzrok
w suficie. Julek tymczasem przełknął ślinę, przejechał kilka razy
palcami przez
jasnÄ… czuprynÄ™.
 My, to znaczy ja i moi koledzy, szukamy tego faceta, co przejechał Cegieł
kÄ™.
 Czy to taka wielka tajemnica?  uśmiechnęła się gosposia.
 Tak, bo nikt o tym nie może wiedzieć, żeby przestępca nie zmylił śladów.
 %7łeby on wcale nie wiedział, że wy go szukacie, prawda?
 Oczywiście. Pani jedna wie na całej Saskiej Kępie. I dlatego mam do
pani
wielką prośbę... Chodzi o to, żeby pani dobrze słuchała, co mówią.
Może pani
coś usłyszy o szarym volkswagenie. Volkswagen to marka samochodu.
Tak jak
nasz samochód nazywa się peugeot, tak samochód, który przejechał
Cegiełkę,
nazywa siÄ™ volkswagen, kapuje pani?
 No jasne, przecie takiego volkswagena ma ten doktor, co mieszka pod
czternastkÄ….
 Znakomicie  ucieszył się Julek.  To znaczy, że pani nawet wie, jak
volkswagen wyglÄ…da.
 A co bym nie wiedziała. Mogę ci nawet powiedzieć, jak wygląda wartburg
i wołga. Co ty sobie wyobrażasz?
 To świetnie. W takim razie mogę na panią teraz liczyć.
Podniesiony nieco na duchu poszedł do szpitala. Znali go już, więc bez trud-
ności dotarł do sali, na której leżał Cegiełka. Chłopiec na jego widok uniósł się na
Å‚okciach.
 Niech mnie drzwi ścisną  przywitał go radośnie.  Pewno znowu tasz
czysz żarcie.
 Pani Tecia przysłała ci trochę rosołu z kury i cielęcinę. Musisz nabierać sił.
Chłopiec mrugnął porozumiewawczo.
 Anioł z tej pani Teci. Ten rosół, coś mi wczoraj przyniósł, był pierwszokla-
śny. Nigdy jeszcze nie zajadałem takich frykasów.  Naraz ściszył głos i
zapy
tał:  A co w gangu?
 Po staremu  odparł Julek wymijająco.
 Jak tam z akcjÄ… Kobra?
 Rozwija siÄ™.
Cegiełka spojrzał nieufnie.
120
 Coś ty, bracie, taki urzędowy? Mów, co i jak, bo ja tu nie mogę wysie
dzieć. Zniło mi się, że w nocy znalazłem na strychu cały worek pieniędzy. No,
opowiadaj, na co czekasz?  dokończył przynaglająco.
Julek nie patrzył na niego.
 No co... Szef cię pozdrawia. Powiedział, żebyś się nie denerwował.
 Właśnie, co z szefem?
 Dzięki Bogu, trzyma się.
 Wymyślił coś nowego?
 Tymczasem jeszcze nic. Powiedział, że musimy zaaklimatyzować się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl