[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ma z tego być, to i tak będzie.
 Ale ty chyba nie masz wątpliwości?
 Nie mam  potwierdziłem.  Tym bardziej zachowuję spokój. Tyle lat
czekałem na swoją wymarzoną księżniczkę, więc kiedy ją znalazłem, mogę poczekać
jeszcze chwilę.
 Chcesz, żeby była absolutnie pewna, że to ty jesteś jej księciem z bajki?
 Zgadłeś.
Nadchodził czas długo oczekiwanego rajdu giżyckiego, na którym ze starszego
kandydata stepowego miałem zostać wyniesiony do godności pułkownika. Tym razem
nasza wschodnia chorągiew w sile czterech pułkowników i jednego kandydata, jechała
w odwiedziny i gościnę do chorągwi północnej. Swój wyjazd zapowiedzieli pułkownicy
Dudek, Ferenszkiewicz, Kordalski i Ruczajewski. W Bractwie czekano na tę wyprawę z
niecierpliwością, właściwie od momentu zakończenia jesiennego rajdu. I skoro tylko
nastał marzec, zaczęły się gorączkowe przygotowania. Podstawową kwestią była jak
zawsze sprawa koni. Przewodzący chorągwi północnej zacny pułkownik %7łebrowski
str. 101
obiecał zapewnić wszystkim konie na miejscu. Również i mnie, ale jechać na taką
imprezę bez Mąciwody było zupełnie bez sensu i nie wchodziło w grę. Jak bym mógł
zostawić go w domu? Mazury, rajd, próba wody i ognia, wreszcie pasowanie, bez
udziału ukochanego kuhailana...? Zadzwoniłem do Tadzia, pytając, czy miałby wolny
boks dla Mąciwody? Jak przypuszczałem, nie było problemu i mimo że ciągnięcie
przyczepy dość znacznie spowalnia podróż, postanowiłem zabrać araba. Z uwagi na
dość kamieniste i twarde podłoże, Tadek poradził mi go okuć, co też przed wyjazdem
uczyniłem. U nas nie ma takiej potrzeby, kamieni nie ma nawet jak na lekarstwo, a do
tego prawie nigdy nie poruszamy się po asfalcie, bo i po co, kiedy przestrzeni i
gruntowych dróg jest pod dostatkiem. Dlatego nasze konie kute są jedynie
sporadycznie, a normalnie chodzą boso.
Na dwa dni przed wyjazdem wszystko było dopięte na ostatni guzik. Siodła i
rzędy wyczyszczone i przygotowane. U pułkownika %7łebrowskiego wprawdzie nie
brakowało sprzętu, ale podczas kilkudziesięciokilometrowego rajdu każdy wolał
wiedzieć, na czym siedzi, a co za tym idzie, najchętniej siadał na swoim.
Zapas miodu zrobiony, i to tak, żeby nie zabrakło. Zajmował się tym zawsze
pułkownik Kordalski i reklamacje się nie zdarzały, ponieważ miał opracowany na tę
okoliczność specjalny matematyczny wzór. Ustalał ilość miodu na głowę, mnożył to
przez wszystkich uczestników. A do tego, co wyszło, na wszelki wypadek dodawał
pięćdziesiąt procent.
Drobne prezenty kupione. Nic tylko jechać. W czwartkowe popołudnie
zapakowałem Mąciwodę do przyczepy i powiesiłem siatkę z sianem, żeby się po
drodze nie nudził. Wrzuciłem do bagażnika siodło, torbę z ubraniami, parę innych
potrzebnych rzeczy i ruszyłem po pułkownika Dudka. Mieliśmy jechać razem, a
pozostała trójka wybierała się drugim samochodem. Cieszyłem się, że Tomek
postanowił jechać ze mną, nie tylko z uwagi na towarzystwo. Dudek został mianowany
pułkownikiem rok temu, również na rajdzie giżyckim. Po cichu liczyłem, że dowiem się
od niego, co mnie tam czeka. Gdy tylko wyjechaliśmy na główną drogę, zagaiłem, ale
nie wprost.
 W tamtym roku był dobry rajd?
 Bardzo dobry  potwierdził Dudek.
 Trasa druga?  podpytywałem o mniej istotne sprawy.
 Nie taka jak w czasie naszych rajdów, ale jest co jechać. I bardzo
malownicza, jeziora, sosnowe lasy. Oni mają tam to, czego u nas brakuje. I odwrotnie.
Takich pagórków, przestrzeni, stepów i dzikości jak u nas, tam nie uświadczysz.
 A pasowanie?
 Co?  Towarzysz podróży wzmógł czujność.
 Jak to wyglądało?
 Zobaczysz.
 Coś chyba możesz powiedzieć?  nalegałem.
 Nie da rady, pułkownikowska tajemnica, nie bój się, przeżyjesz.
 Przypuszczam, ale mniej więcej chciałbym wiedzieć, jak to wygląda?
 Dowiesz się na miejscu  pułkownik Dudek był nieugięty.
Droga nie była najlepsza. Za Lublinem złapała nas śnieżyca, w której jechaliśmy
przeszło sto kilometrów. Pózniej szosa była już czarna, chociaż mokra i trzeba było
bardzo uważać. Po ośmiu godzinach jazdy, z małą przerwą na kawę, szczęśliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl