[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Błagam cię, wez tylko kluczyki.
- Nic z tego, złotko. Chcę brykę i chcę ciebie.
84
- Proszę, nie! -jęknęła. - Dam ci dużo pieniędzy. Dostaniesz...
- Zamknij się. Jedziesz ze mną.
- Nie, nie jedzie. - Człowiek z Lincolna podszedł do lexusa od strony pasażera i stanął między nimi a
samochodem. Jego oczy ani drgnęły. Nie zdradzał żadnych oznak lęku. Natomiast chudy dzieciak był
wyraznie przerażony. Gwałtownym ruchem wymierzył w niego broń.
- Złaz pan z drogi. Jak będziesz grzeczny, nikomu nic się nie stanie.
Mężczyzna odparł spokojnie:
- Jeżeli chcesz samochodu, bierz samochód. Wez mój. Jest nowy. Ma na liczniku dwadzieścia tysięcy. -
Wyciągnął do niego kluczyki.
- Biorę ją i jej samochód, a ty złazisz mi z drogi. Nie chcę cię zastrzelić. - Rewolwer zadrżał mu w dłoni.
Napastnik był wychudzonym młodym prowincjuszem o matowych płowych włosach związanych w
cienką kitkę.
Człowiek z Lincolna uśmiechnął się i ciągnął spokojnie:
- Posłuchaj, przyjacielu. Kradzież samochodu to drobiazg. Ale zarzut porwania i gwałtu? Daj spokój.
Zapudłują cię na wieki.
- Cholera, złaz mi z drogi! - wychrypiał. Zrobił kilka kroków naprzód, pociągając Carolyn. Jęczała.
Nienawidziła się za to, ale nie umiała się opanować.
Człowiek z Lincolna nie ruszył się z miejsca, więc chłopak wycelował broń prosto w jego twarz.
Od tej chwili wszystko potoczyło się szybko.
Zobaczyła:
Jak Człowiek z Lincolna unosi otwarte dłonie w geście kapitulacji i odrobinę się cofa.
Jak otwierają się drzwi po stronie pasażera i chłopak wtłacza ją do środka. (Carolyn myślała w
popłochu: nigdy nie siedziałam na miejscu pasażera w swoim wozie, fotel jest za bardzo przesunięty
do przodu, podrę sobie rajstopy...).
Jak bandyta okrąża lexusa, podchodząc do drzwi kierowcy i spychając na bok Człowieka z Lincolna,
który wciąż trzymał uniesione ręce.
Carolyn bezradnie spojrzała w szybę budynku stacji benzynowej. Młody człowiek wciąż siedział za
ladą, wciąż gryzł chipsy i wciąż oglądał "Roseanne" w małym telewizorku.
Bandyta zaczął wsiadać do samochodu, lecz nagle zawahał się i obejrzał, zdając sobie sprawę, że
pistolet dystrybutora nadal tkwi we wlewie paliwa.
Wtedy Człowiek z Lincolna rzucił się na niego, łapiąc go za rękę, w której trzymał rewolwer. Bandyta
krzyknął zaskoczony i zaczął się zaciekle szarpać, usiłując wyswobodzić rękę.
85
Ale Człowiek z Lincolna był silniejszy. Carolyn otworzyła drzwi i wyskoczyła, a mężczyzni zwalili się na
maskę lexusa, walcząc o broń. Człowiek z Lincolna kilka razy rąbnął o szybę nadgarstkiem przeciwnika
i czarny rewolwer wypadł bandycie z dłoni, lądując u stóp Carolyn, która zmrużyła oczy, spodziewając
się huku, lecz broń nie wypaliła.
Nigdy w życiu nie miała w ręku broni, w każdym razie rewolweru. Przykucnęła i podniosła go, czując
jego ciężar i ciepło. Zwróciła lufę w twarz bandyty. Zwiotczał i opadł na maskę samochodu jak szmata.
Człowiek z Lincolna - wyższy od chłopaka o ponad głowę - zerwał się na nogi i chwycił napastnika za
kołnierz.
Bandyta spojrzał w oczy Carolyn i widząc w nich niepokój, uznał, że ta kobieta do nikogo nie strzeli. Z
zaskakującą siłą odepchnął Człowieka z Lincolna i popędził w stronę zarośli za stacją benzynową.
Carolyn skierowała broń mniej więcej w jego stronę.
- Proszę strzelać w nogi, nie w plecy - poradził jej pospiesznie Czło
wiek z Lincolna. - Jeśli go pani zabije, będą kłopoty.
Ale zaczęły jej dygotać ręce i zanim zdążyła nad nimi zapanować, bandyta zniknął.
W oddali zawarczał silnik samochodu z rozklekotanym tłumikiem. Potem rozległ się pisk opon.
- O Boże, o Boże... - Carolyn zamknęła oczy i oparła się o lexusa. Człowiek z Lincolna podszedł do niej.
- Nic się pani nie stało? Pokręciła głową.
- Nie. A może tak. Nie wiem... co mogę panu powiedzieć? Dziękuję.
- Hm. - Wskazał na broń, którą beztrosko mierzyła w jego brzuch.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]