[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się dla niego ważnym, upragnionym. Potrzebujemy mężczyzny, do którego moglibyśmy się spokojnie
przytulić, a w chwilach lęku czy niepokoju nawet spać w jego łóżku.
Jako ojcowie robimy wielki błąd, odmawiając synom kontaktu fizycznego. Często postępujemy tak
ze strachu przed własnym podejrzeniem o nasz nieświadomy homoseksualizm. Bierze się ono z nieza-
spokojonego pragnienia bliskości z naszym ojcem Im większe jest to pragnienie, tym bardziej nas nie-
pokoi i tym dalej odsuwamy syna. Nie rozumiemy, czego od nas chce. Nikt nam nie powiedział, ze to
naturalne i zdrowe, chcieć przytulić się do ojca.
Sytuacją, w której ta potrzeba bezpiecznie się ujawnia, bywa wspólne picie z mężczyznami. Wtedy
wreszcie możemy się obcałować i na przytulać z jakimś kumplem czy przygodnym kompanem od kie-
liszka. Ale nasi synowie nigdy nie znajdą do nas drogi. Mogą tylko skrycie marzyć o bezpiecznej bli-
skości z opiekuńczym mężczyzną.
Nie wszystko o gejach i nie wszystkich gejów da się do końca zrozumieć w tych kategoriach. Zary-
zykowałbym jednak twierdzenie, ze coraz powszechniejszy męski homoseksualizm jest wielkim woła-
niem o prawdziwego ojca. Podobnie jak homoseksualizm kobiet jest wielkim wołaniem o prawdziwą
matkę.
Wyznawca, czyli to Bóg jest moim ojcem"
Z psychologicznego punktu widzenia najbardziej powszechne wyobrażenie Boga, jako postaci
ludzkiej, i cała ikonografia, która przez wieki w związku z tym wyobrażeniem powstała, są niezwykle
pociągające dla spragnionych ojca chłopców. Wizerunki tych mądrych, potężnych mężczyzn w sile
wieku działają na nich jak balsam. Tym bardziej, ze Bóg-mężczyzna posiada zasadnicze cechy ideal-
nego ojca. Jest wszechmogący, wszechobecny i wieczny. Możemy się me obawiać, ze kiedykolwiek
nas opuści, zdradzi, zniknie, ze załamią go jakieś trudności. Zmierć nie jest w stanie go dosięgnąć, a
nawet nasza śmierć nie przeszkadza mu w wypełnianiu ojcowskiego powołania. Jego wymagania i su-
rowość podyktowane są miłością do nas i troską o to, abyśmy w pełni stawali się tym, czym potencjal-
nie jesteśmy. Wszystko widzi i wszystko wie, ale me wtrąca się w nasze życie, pozwala wybierać i go-
tów jest wybaczyć nawet największe nasze błędy. Wie, kim mamy się stać, i zna drogę, którą powinni-
śmy iść. Jasno określa wymagania, warunki i reguły obowiązujące w tej podroży. Od czasu do czasu
daje znak, ze jest z nas zadowolony. W końcu, jeśli dochowamy mu wierności, da nam pieczęć zba-
18
wienia.
Niewykluczone, ze tak bardzo ojcowskie pojmowanie Boga ukształtowane zostało w dużej mierze
przez pokolenia wytęsknionych za ojcem dorosłych chłopców. Zwróćmy uwagę, ze Bóg-Ojciec daje
nam, chłopcom, tak upragnione poczucie szczególnej więzi z Nim i wyjątkowości. Tylko my możemy
zbliżyć się do niego, zostać jego kapłanami i namiestnikami. Dla nas, chłopców, zarówno tych małych,
jak i dużych, jest to sytuacja, która spełnia wszystkie nasze odwieczne marzenia.
Mnich, czyli zostaję sam"
Mój przyjaciel z dawnych lat, gdy porzucił wspinanie się po skałach, powiedział W pewnym mo-
mencie wspinanie się na górę staje się czymś łatwiejszym niż życie na nizinach, a z pewnością łatwiej-
szym niż spotkanie z kobietą i założenie rodziny. Ponieważ zawsze chciałem robić to, co trudniejsze,
przestaję się wspinać i zakładam rodzinę."
Kompulsywne poszukiwanie ekstremalnych sytuacji me tylko uzależnia nas od adrenaliny i iluzji
męskiej kompetencji, ale może być tez wyrazem obawy, ze nie jesteśmy jeszcze gotowi do wzięcia od-
powiedzialności za rodzinę. Potrzebujemy najpierw przekonać się, ze jesteśmy juz mężczyznami.
Niestety, nasza inicjacja trwa w nieskończoność i często przekształca się w uzależnienie od izolacji
i braku odpowiedzialności. Po jakimś czasie górska, monastyczna czy jakakolwiek inna kompulsja ini-
cjacyjna może stać się jedynie fasadą, zakrywającą naszą niedojrzałość, czymś w rodzaju niekończą-
cego się obozu skautów.
To zrozumiałe, ze unikamy kobiet, skoro nie czujemy się jeszcze mężczyznami. Jeśli nawet stwo-
rzymy jakieś rodziny, to i tak będziemy uciekać do pracy, w góry, na morze, do knajpy, gdzie się da.
Nie wyrwano nas we właściwym momencie z objęć matki. Uzależnione od matki dziecko jeszcze w
nas nie umarło, więc bliskość z kobietą grozi nam nieuniknionym upokorzeniem nadmiernego przy-
wiązania.
Inicjacyjne procedury od tysiącleci obecne w naszej kulturze podpowiadają, ze chłopca trzeba wy-
rwać z objęć matki między szóstym a ósmym rokiem życia, a następnie dać mu przeżyć próbkę mę-
skiego losu po to, by mógł wrócić do kobiet już jako mężczyzna i wojownik.
Pozbawieni tego kluczowego doświadczenia, a zarazem gnani silnym popędem seksualnym, wkra-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]