[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jazda przebiegała normalnie.
Nagle mój znajomy prowadzÄ…cy samochód zaczÄ…Å‚ krzyczeć: «Nie
hamuje! ZepsuÅ‚y siÄ™ hamulce!».
Samochód z coraz większą prędkością zjeżdżał w dół. Z jednej
strony drogi była przepaść, z drugiej skaliste zbocza. Tak czy owak
spadlibyśmy w przepaść, po odbiciu się od skał. Nie mieliśmy żad-
nych szans przeżycia. To był już naprawdę nasz koniec.
Zrozpaczony pomyślałem o Ojcu Pio. Wyciągnąłem z kieszeni po-
darowany mi przez niego różaniec i ściskając w dłoniach jego pa-
ciorki, z zamkniętymi oczami myślałem o żonie i dzieciach.
Poczułem nagle okropne uderzenie. Wyrzuciło mnie z hukiem na
przednią szybę. Spróbowałem poruszyć się. Byłem żywy! Również
moi towarzysze podróży wyszli żywi z tej straszliwej przygody.
Okazało się, iż pędzący samochód na jednym z zakrętów wrył się
w zbocze, ale, o dziwo, w miejscu, w którym zamiast twardej skały
wznosiła się zbawcza dla nas piaszczysta ściana - w ten sposób siła
uderzenia została zamortyzowana i nikomu nic się nie stało.
Od razu, na własne oczy mogliśmy sprawdzić, jak groznego nie-
bezpieczeństwa uniknęliśmy. Kilka kroków dalej, po naszej lewej
stronie, otwierała się głęboka przepaść. Patrząc z przerażeniem w dół
ściskałem różaniec i dziękowałem w myślach Ojcu Pio. Byłem pe-
wien, iż to jemu zawdzięczaliśmy życie.
Po powrocie do Włoch pojechałem od razu do San Giovanni
Rotondo, by mu podziękować. Jak tylko spotkaliśmy się, nie zdą-
żyÅ‚em nawet otworzyć ust, gdy on powiedziaÅ‚: «MówiÅ‚em ci, żebyÅ›
siÄ™ nie lÄ™kaÅ‚, bo bÄ™dÄ™ przy tobie». A zatem, jeszcze przed moim
wyjazdem «widziaÅ‚» wypadek, który miaÅ‚ mi siÄ™ dopiero przydarzyć".
Połóż na swoje miejsce to, co wziąłeś"
Ojciec Pio nie tylko widział" przyszłość, pokonując bariery
czasu, ale również widział fakty zachodzące z dala od niego.
231
W jego rodzinnej miejscowości, Pietrelcinie, w latach siedem-
dziesiątych poznałem Parisa De Nunzio, który opowiedział mi bardzo
pouczajÄ…ce zdarzenie.
W 1959 roku przyjechałem do Ojca Pio w odwiedziny. Zabrałem
ze sobą Silvia, syna jego przyjaciela z dzieciństwa, Mercuria. Ojciec
Pio zapytał go o ich gospodarstwo w Piana Romana, gdzie często
przychodził wraz ze swym ojcem i gdzie za młodu spędzał wiele
godzin na modlitwie. «ZachowaÅ‚em na pamiÄ…tkÄ™ wszystkie przedmio-
ty, które tam byÅ‚y» - odpowiedziaÅ‚ Silvio. Ojciec Pio z nostalgiÄ…
przypomniaÅ‚ mu kilka szczegółów. «Na skraju zagrody - mówiÅ‚ - sÄ…
dwa kamienie: jeden duży i ciężki, nie do przesunięcia, zaś drugi
o wiele mniejszy. Usadowiony między nimi, jak w fotelu, często
oglÄ…daÅ‚em wschód i zachód sÅ‚oÅ„ca».
Wróciwszy do Pietrelciny Silvio poszedł obejrzeć owe dwa
kamienie i postanowił wziąć jeden z nich, ten mniejszy, na pamiątkę.
Obwiązał go łańcuchem, który przyhaczył do traktom. W ten sposób
chciał wyrwać kamień ze swego miejsca. Niestety, aż dwa razy łań-
cuch zerwał się. Przyjrzawszy się bacznie kamieniowi zauważył, iż
pojawił się na nim znak krzyża. Silvio zrezygnował ze swego
zamiaru.
Trzy miesiące pózniej raz jeszcze pojechaliśmy do San Giovanni
Rotondo. Ujrzawszy Silvia Ojciec Pio powiedziaÅ‚: «Ty draniu! To tak
się obchodzisz z drogimi mi pamiątkami! Chciałeś zabrać sobie moje
krzeseÅ‚ko! Zostaw ten kamieÅ„ tam, gdzie jest»".
Oto co opowiedział mi o. Alberto D'Apolito, przyjaciel i uczeń
Ojca Pio: Pewnego dnia, po nieszporach, Ojciec Pio, jak to by-
ło w zwyczaju, wyszedł do przyklasztornego ogrodu na krótki spacer
w towarzystwie kilku bliskich mu osób. Było wśród nich paru lekarzy
z Domu Ulgi w Cierpieniu, kilku przyjaciół i ja wraz z paroma inny-
mi zakonnikami.
Ojciec Pio przysiadł na chwilę na jakimś kamieniu, a my obsie-
dliśmy go kołem. W pewnej chwili zwrócił się do Cosima Jadanzy
z Pietrelciny, z którym znaÅ‚ siÄ™ od dawna: «Wez klucz od mojej celi
i przynieÅ› mi chusteczkÄ™ do nosa».
232
Cosimo wróciÅ‚ po kilku minutach z chusteczkÄ… w rÄ™ku. «DziÄ™ku-
jÄ™» - powiedziaÅ‚ Ojciec Pio, po czym dodaÅ‚: «A teraz wróć jeszcze
raz do mojej celi i połóż na swoje miejsce to, co wziÄ…Å‚eÅ›». Cosimo,
czerwony jak burak, nie powiedziawszy ani słowa, na oczach rozba-
wionego towarzystwa poszedł do celi Ojca Pio, by włożyć do szufla-
dy komódki szmatkę splamioną krwią ze stygmatów zakonnika, którą
zabrał wcześniej niczym relikwię".
[ Pobierz całość w formacie PDF ]