[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cy w stacji honorowego krwiodawstwa dla cegieł.  Dlaczego oni ukradli wam
owce?
Nadszedł czas na prawdę!
151
 Bo każdy z tych pogan to cholerny owcokrad!  eksplodował brat kapitan
w stanie (wiecznego) spoczynku.
Flagitowi chciało się wyć.
 Posłuchaj. Słyszałeś kiedyś o facecie nazwiskiem Ryngraf? Drukarzu
z Cranachanu? Ma dziewięcioletnią córkę. Wynalazł czcionki drukarskie.
Otoczak pokręcił głową i wzruszył ramionami.
Oblicze usiłującego powstrzymać się od wycia demona przybrało karmazy-
nowy odcień. Flagit obrócił się na pięcie, jednym skokiem znalazł się na skarpie
i zaczął walić czołem w skałę.
 Hej, a co z moimi rękawicami do toczenia głazu!?  krzyknął za nim
Otoczak, ale został kompletnie zignorowany.
%7łałosne!  pomyślał martwy mnich, wystarczy spojrzeć na ten kostium, żeby
wiedzieć, że jest nieprawdziwy. Demony nie mają aż tak poskręcanych rogów!
Niemniej, pomimo całej pogardy, nurtowało go jedno pytanie. W jaki sposób
temu draniowi udało się tak realistycznie poruszać ogonem?
* * *
Głęboko w podziemiach Cesarskiego Pałacu Fortecznego osobnik leżący twa-
rzą w dół na zimnej kamiennej posadzce wydał z siebie pomruk. Nerwowo oblizał
wargi, odczuwając przy tym dobrze znane wrażenie suchości języka. %7łyromancja
stosowana wiązała się z pewnym ryzykiem: istniała możliwość wystąpienia sinia-
ków od upadku i pewność potężnego kaca. Pat O Log mruknął po raz kolejny,
delikatnie dotknął pulsującego czoła i zebrał się w sobie, by zadbać o pozory pro-
fesjonalizmu. Zmrużonymi oczami dokładnie przyjrzał się śladom kredy na pod-
łodze, po czym przewrócił się na brzuch, ujawniając tym samym żyromantyczną
konkluzję dotyczącą przyczyny zgonu ostatniego swojego klienta.
Zanim jednak zdołał przemyśleć całą sprawę, drzwi do laboratorium otwarły
się na oścież i do środka wpadła postać w czerni. Wściekły komandor Tojad zwa-
ny Mocnym, niemal nie dotykając podłogi, dopadł marmurowej płyty na środku
laboratorium i ryknął.
 Ciiii!  jęknął Pat, chwytając się za głowę i zwijając na podłodze.  Nie
tup, proszę.
Tojad uderzył pięścią w płytę, po czym serdecznie ujął Pata za gardło ze zło-
wrogą radością dyszącej z pożądania modliszki. W tej samej chwili do drzwi do-
tarł zdyszany kapitan Barak.
Półprzytomny koroner z nabiegłymi krwią oczami próbował skupić wzrok na
ukazującym we wściekłym grymasie zęby trzonowe komandorze.
152
 Ach, przy. . . szedł pan po raport, tak?  wyjęczał pomimo suchego języka
i żelaznego uścisku komandora.  W toku szczegółowych badań ustaliłem, że
przyczyną śmierci było. . .
 Coś ty z nim zrobił!?  ryknął Tojad, ścierając szkliwo na zębach trzono-
wych w przyspieszonym tempie.
 Naj. . . najpierw zastosowałem królikomancję, trzewiomancję. . .
 Gdzie on jest?  Komandor obrócił Pata i pokazał mu na pustą płytę. 
Gdzie się podział?
Zmartwiony Barak zajrzał do kredensu. O Log spróbował wzruszyć ramiona-
mi, rozejrzał się po pomieszczeniu i w duchu postanowił już nigdy, przenigdy nie
korzystać z żyromancji stosowanej. Musiało stać się coś, o czym nie miał zielone-
go pojęcia. Zazwyczaj nie było tak zle. Owszem, zdarzało mu się czasem znalezć
trochę krzaków albo rozstawionych przypadkowo po laboratorium pomarańczo-
wobiałych transtalpejskich pachołków drogowych, których pochodzenia nie umiał
wyjaśnić, ale nigdy dotąd nie zgubił ciała.
Choć w głowie Tojada roiło się od przerazliwych obrazów Stana Kowalskiego,
taszczącego z piekła kuzni wielką turbinę, komandor próbował powstrzymać atak
mdłości.
 Nie masz prawa zwalniać jedynych świadków bez mojego pozwolenia! 
wrzasnął.
 Zwal. . . zwalniać. . . ?  wykrztusił Pat, ledwo dotykając podłogi stopami.
 A. . . ale jego stan. . .
 Jemu to powiedz! Wrócił do pracy. Choć trzeba przyznać, że niezle porż-
nąłeś mu głowę. . .
Barakowi przewróciło się w żołądku.
 Pracy. . . ?  Pat patrzył na płytę.  W takim razie powiedz mu, żeby nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl