[ Pobierz całość w formacie PDF ]

była sprawa nastawienia, jakie przyjął dawno temu. Normalne talerze
i stół czyniły różnicę pomiędzy posiłkiem w pojedynkę a posiłkiem
samotnym.
Wrzucił kilka marchewek i selerów do sokowirówki i uruchomił
ją. Pukanie do kuchennych drzwi zaskoczyło go. Ben używał tylnego
wejścia bardzo rzadko, ale nigdy nie pukał.
79
Partnerzy byli praktycznie w podobnej zażyłości co
małżonkowie. Ed wyłączył sokowirówkę, chwycił ściereczkę do
wytarcia rąk i podszedł do drzwi.
- Cześć. - Grace obdarzyła go krótkim uśmiechem, trzymając
ręce w kieszeniach. - Zobaczyłam światło, więc przeskoczyłam przez
ogrodzenie.
- Wejdz.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Sąsiedzi mogą być plagą. -
Weszła do kuchni i po raz pierwszy od wielu godzin poczuła się
bezpiecznie. Powiedziała sobie, że idzie tu, by zadać kilka
dręczących ją pytań, ale wiedziała, że tak naprawdę idzie po wsparcie
i otuchę. - Przeszkadzam ci w kolacji. Posłuchaj, to ja lepiej pójdę.
- Siadaj, Grace.
Z wdzięcznością skinęła głową, obiecując sobie, że nie będzie
płakać ani urządzać histerii.
- Moi rodzice poszli do kościoła. Nie zdawałam sobie sprawy, jak
będę się tam czuła sama. - Usiadła, położyła ręce z kolan na stół, a
potem z powrotem na kolana. - Chciałam ci podziękować, że
pchnąłeś tę papierkową robotę i wszystko inne. Jestem pewna, że
moim rodzicom byłoby naprawdę ciężko przeżyć jeszcze jeden dzień,
jakby to powiedzieć, nie widząc Kathleen. - Znowu położyła ręce na
stole. - Nie pozwól mi przeszkadzać ci w zjedzeniu twojego obiadu,
dobrze?
Zdał sobie sprawę, że mógłby przez kilka godzin nie robić nic
innego, tylko na nią patrzeć. Gdy się przyłapał na tym, że przygląda
się jej natarczywie, zajął się sałatką.
- Jesteś głodna?
Potrząsnęła przecząco głową i znowu prawie się uśmiechnęła.
- Jedliśmy już wcześniej. Uznałam, że jedynym sposobem, by
zmusić moich rodziców do jedzenia, jest dać im przykład. To
zabawne, jak takie coś wpływa na zamianę ról. Co to jest? - Spojrzała
na szklankę, którą Ed postawił na stole.
- Sok z marchwi. Chcesz trochę?
- Pijesz sok z marchwi? - To była drobna rzecz, ale wystarczyła,
by wywołać coś na kształt uśmiechu. - Masz piwo?
- Jasne. - Wyjął jedno z lodówki, przypomniał sobie o szklance i
postawił przed nią. Potem wyjął z szuflady popielniczkę. Obdarzyła
go spojrzeniem pełnym głębokiej wdzięczności.
80
- Jesteś dobrym kumplem, Ed.
- Tak. Czy będziesz potrzebowała jutro jakiejś pomocy?
- Myślę, że sobie poradzimy. - Grace zignorowała szklankę i
zaczęła pić prosto z butelki. - Przepraszam, ale muszę cię zapytać,
czy czegoś się dowiedzieliście.
- Nie. Jesteśmy nadal na etapie początkowym, Grace. To
wszystko wymaga czasu.
Pokiwała głową, ale wiedziała równie dobrze jak on, że czas
działa na niekorzyść.
- Jonathan przyjechał do miasta. Czy go przesłuchacie?
- Tak.
- Chciałam, żebyś ty to zrobił. - Wyjęła papierosa, a Ed usiadł
naprzeciwko niej. - Jestem pewna, że macie tam w Wydziale
mnóstwo dobrych policjantów, ale czy ty mógłbyś to zrobić?
- Dobrze.
- On coś ukrywa, Ed. - Gdy ten nie odpowiedział, Grace
podniosła butelkę. Nic by nie pomogło, gdyby teraz wpadła w
histerię, zaczęła wysuwać oskarżenia, które kołatały się w jej głowie
cały dzień. Ed mógł być miły i współczujący, ale nie wziąłby
poważnie niczego, co powiedziałaby w zacietrzewieniu.
I prawdą było, że chciała, żeby to Jonathan był za to
odpowiedzialny. To byłoby łatwiejsze, bardziej oczywiste. Znacznie
trudniej byłoby nienawidzić kogoś obcego.
- Posłuchaj, wiem, że nie jestem w najlepszej formie. I wiem, że
jestem uprzedzona co do Jonathana. - Wzięła głębszy oddech. Jej głos
był spokojny i rozsądny. Nie słyszała w nim, tak jak Ed, ledwo
wyczuwalnej zaciekłości. - Ty byłeś uczony obserwować ludzi, ja
mam to wrodzone. Od urodzenia obserwuję ich i kataloguję. Nie
potrafię tego zmienić.
- Gdy jesteś zbyt blisko czegoś, obraz się rozmazuje, Grace.
Napięcie ostatnich dwudziestu czterech godzin coraz bardziej
dawało się jej we znaki.
Czuła, że nerwy powoli odmawiają jej posłuszeństwa i z trudem
może nad swoim stanem zapanować.
- Dobrze. Właśnie dlatego proszę cię, żebyś z nim porozmawiał.
Sam się przekonasz. A potem mi powiesz.
Ed powoli jadł sałatkę. Im dłużej to potrwa, tym będzie trudniej,
pomyślał.
81
- Grace, nie mogę mówić ci o śledztwie żadnych szczegółów,
niewiele więcej, niż Wydział zadecyduje udostępnić prasie.
- Nie jestem żadnym cholernym dziennikarzem, jestem jej siostrą.
Jeśli Jonathan miał cokolwiek wspólnego z tym, co się stało z
Kathleen, to czy nie mam prawa wiedzieć?
- Możliwe. - Spojrzał jej prosto w oczy, chłodno i z dystansem. -
Ale ja nie mam prawa mówić ci niczego, dopóki jest to tajemnica
służbowa.
- Rozumiem. - Bardzo powoli i z precyzją, jaką miała tylko
wtedy, gdy z rozmysłem kontrolowała swoje ruchy, zgasiła papierosa.
- Moja siostra została zgwałcona i zabita. Znalazłam jej zwłoki.
Jestem jedyną osobą, która może podtrzymać na duchu rodziców. Ale
policjant mówi mi, że śledztwo jest tajemnicą służbową. - Wstała,
czując, że jest bliska kolejnego ataku płaczu.
- Grace...
- Nie, nie wciskaj mi żadnych frazesów. Znienawidzę cię za to. -
Zmusiła się do spokoju i zmierzyła go wzrokiem. - Masz siostrę, Ed?
- Tak.
- Pomyśl o tym - powiedziała podchodząc do drzwi. - I daj mi
znać, ile by dla ciebie znaczyło przestrzeganie przepisów, gdybyś to
ty musiał ją pochować, tak jak ja Kathleen.
Gdy zatrzasnęły się za nią drzwi, Ed odepchnął swój talerz, wziął
do ręki jej piwo i skończył je dwoma łykami.
Rozdział 6
erald nie wiedział dokładnie, dlaczego posłał kwiaty na jej
pogrzeb. Po części zrobił to dlatego, że chciał jakoś oddać hołd
J tej, która odegrała w jego życiu dziwną, wyjątkową rolę.
Pomyślał też, że jeśli jakoś to uczci, będzie mógł zamknąć rozdział i
przestać o niej myśleć.
Już zaczął szukać innej, słuchał godzinami czekając na głos,
który przywróci mu dreszcz podniecenia. Nigdy nie wątpił, że go
odnajdzie, że go rozpozna po jednym zwrocie, jednym słowie. Głos
zaprowadzi go do kobiety, a kobieta zaprowadzi go do szczytu
rozkoszy.
Wiedział, że musi zdobyć się na cierpliwość, ale nie był pewien,
jak długo będzie jeszcze mógł czekać. To, co przeżył, było takie
82
wyjątkowe, takie niepowtarzalne. Doświadczyć tego jeszcze raz to
byłoby tak, jak umierać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl