[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
dĹugi stóŠuginajÄ
cy siÄ od wÄdlin, saĹatek i innych przekÄ
sek, obok niego zaĹ bar z napojami,
przy ktĂłrym krÄciĹo siÄ sporo osĂłb.
Klub pĹywacki w Avon byĹ uroczym miejscem do wypoczynku dla caĹej rodziny.
PrzejĹcie miÄdzy kolumnami wiodĹo na sam koniec klubu, do biaĹego, murowanego
domku, ktĂłry nie róşniĹ siÄ od tego przy ulicy. Nad czarnymi, lĹniÄ
cymi drzwiami wisiaĹa
drewniana tabliczka z literami o wyszukanym kroju. Napis brzmiaĹ:
Gabinety odnowy biologicznej
Ta czÄĹÄ klubu zdecydowanie nie byĹa przeznaczona dla caĹej rodziny.
Matlock, ktĂłry caĹÄ
swojÄ
wiedzÄ o kasynach zdobyĹ w San Juan, poczuĹ siÄ tak jakby
znĂłw byĹ w Puerto Rico. Grube wykĹadziny na podĹodze skutecznie tĹumiĹy odgĹos krokĂłw.
SĹychaÄ byĹo jedynie stukot ĹźetonĂłw, nerwowe szepty graczy oraz gĹosy krupierĂłw. Stoliki do
gry w koĹci staĹy wzdĹuĹź Ĺcian, stoĹy do blackjacka na Ĺrodku, a pomiÄdzy nimi - tak jednak
aby moĹźna byĹo swobodnie przejĹÄ - ruletki. Stanowisko kasjera znajdowaĹo siÄ na
podwyĹźszeniu, w centralnym punkcie sali. Pracownicy gabinetu odnowy biologicznej byli
starannie przystrzyĹźeni, ubrani w smokingi, i bardzo usĹuĹźni. GoĹcie mieli na sobie
swobodniejsze stroje.
MÄĹźczyzna, ktĂłry dyĹźurowaĹ przy Ĺźelaznej bramie, zadowolony z
piÄÄdziesiÄciodolarowego napiwku, zaprowadziĹ Matlocka do wysokiego, pĂłĹkolistego
kontuaru, za ktĂłrym urzÄdowaĹ kasjer.
- To jest pan Matlock, przyjaciel szefa - powiedziaĹ, przerywajÄ
c kasjerowi liczenie
pieniÄdzy. - Traktujcie go dobrze.
- Wiadomo - odparĹ z uĹmiechem kasjer.
- Niestety - zwrĂłciĹ siÄ cicho do Matlocka goryl - za pierwszym razem musi pan z
gĂłry zapĹaciÄ za Ĺźetony.
- Naturalnie... Na razie rozejrzÄ siÄ trochÄ.
- SĹusznie. Trzeba wczuÄ siÄ w atmosferÄ... Daleko tej budzie do kasyn w Vegas.
MiÄdzy nami mĂłwiÄ
c, na ogóŠgra siÄ tu drobnicÄ
, a dla kogoĹ takiego jak pan... no, sam pan
rozumie...
Matlock doskonale rozumiaĹ, co bramkarz ma na myĹli. Napiwek
piÄÄdziesiÄciodolarowy naleĹźaĹ w Avon do rzadkoĹci.
ZajÄĹo mu trzy godziny i dwanaĹcie minut, Ĺźeby przegraÄ cztery tysiÄ
ce sto
siedemdziesiÄ
t piÄÄ dolarĂłw. Tylko raz siÄ wystraszyĹ: kiedy szczÄĹcie mu dopisaĹo i wygraĹ
niemal piÄÄ tysiÄcy. Ale w sumie wszystko potoczyĹo siÄ dobrze. ZorientowaĹ siÄ, Ĺźe klienci
najczÄĹciej kupujÄ
Ĺźetony za dwieĹcie lub trzysta dolarĂłw. Aadna mi drobnica, pomyĹlaĹ. Za
pierwszym razem nabyĹ wiÄc Ĺźetony za pĂłĹtora tysiÄ
ca, za drugim za tysiÄ
c, a za trzecim
razem za dwa tysiÄ
ce.
O pierwszej nad ranem siedziaĹ przy barze pod zielonobiaĹym, pasiastym
baldachimem i w najlepsze przekomarzaĹ siÄ z Jacopem Bartolozzim.
- RĂłwny z ciebie goĹÄ. MnĂłstwo facetĂłw, gdyby przejechaĹo siÄ tak jak ty, woĹaĹoby o
pomstÄ do nieba. MusiaĹbym wyciÄ
gaÄ z szuflady papiery i pokazywaÄ im, co podpisali.
- Spokojna gĹowa, jeszcze siÄ odegram. Zawsze wychodzÄ na swoje... Ale dziĹ, jak to
sam zauwaĹźyĹeĹ, za bardzo byĹem napalony. MoĹźe zajrzÄ tu jutro.
- Lepiej w poniedziaĹek. Jutro czynny jest tylko basen.
- Dlaczego?
- Bo niedziela. DzieĹ ĹwiÄty.
- O, cholera! PrzyjeĹźdĹźa znajomy z Londynu. W poniedziaĹek juĹź go tu nie bÄdzie.
Bardzo lubi pograÄ.
- Wiesz co? ZadzwoniÄ do Windsor Shoals, do Sharpe'a. Sharpe to %7Ĺyd. I w dupie ma
dni ĹwiÄte.
- ByĹbym ci wdziÄczny.
- MoĹźe nawet sam tam wpadnÄ. %7Ĺona wybiera siÄ wieczorem na jakieĹ zebranie
parafian.
Matlock spojrzaĹ na zegarek. Pierwsza faza planu przebiegĹa bez zakĹĂłceĹ.
ZastanawiaĹ siÄ, czy powinien dalej kusiÄ los.
- MiĹo tu u ciebie - powiedziaĹ. - Jedyny problem, kiedy przyjeĹźdĹźa siÄ w obce strony,
to Ĺźe traci siÄ czas na szukanie wĹaĹciwych kontaktĂłw.
- Jakich kontaktĂłw? - spytaĹ WĹoch.
- Wiesz, mam u siebie w motelu dziewczynÄ. CaĹy dzieĹ byliĹmy w drodze, wiÄc
zasnÄĹa jak kamieĹ... W kaĹźdym razie maĹej wyczerpaĹ siÄ zapas trawki. ZwykĹej trawki, nic
mocniejszego nie bierze. ObiecaĹem, Ĺźe jej trochÄ zdobÄdÄ.
- Niestety, stary, nie mogÄ ci pomĂłc. Nie trzymam trawki na terenie klubu. Sam
rozumiesz, tyle siÄ tu w ciÄ
gu dnia krÄci dzieciakĂłw. MuszÄ dbaÄ o swojÄ
reputacjÄ, no nie?
Ale mam jakieĹ prochy. JeĹli ciÄ urzÄ
dzajÄ
...
- DziÄki, ale pozwalam maĹej tylko na trawkÄ.
- Bardzo rozsÄ
dnie... Gdzie siÄ zatrzymaĹeĹ?
- W Hartford.
Bartolozzi strzeliĹ palcami i w oka mgnieniu zjawiĹ siÄ potÄĹźny barman. ByĹo niemal
coĹ groteskowego w sposobie, w jaki maĹy grubas dyrygowaĹ wszystkimi naokoĹo. Szef klubu
poprosiĹ barmana o kartkÄ i oĹĂłwek.
- ZapiszÄ ci adres - powiedziaĹ do Matlocka, bazgrzÄ
c coĹ na kartce - a sam wykonam
telefon. Pod tym adresem mieĹci siÄ pewien lokal. Miniesz budynek z napisem G.Fox ,
wejdziesz na pierwsze piÄtro i powiesz, Ĺźe chcesz mĂłwiÄ z Rocco. On ma wszystko, czego
tylko dusza zapragnie.
- JesteĹ anioĹem - powiedziaĹ z nie udawanÄ
wdziÄcznoĹciÄ
Matlock, biorÄ
c kartkÄ z
adresem.
- KtoĹ, kto pierwszego wieczoru przegrywa cztery tysiÄ
ce dolarĂłw, ma u mnie
chody... Hej, wiesz co? Nie podpisaĹeĹ Ĺźadnego z tych dwĂłch formularzy! Ale jaja!
- Na co ci mĂłj podpis? Zawsze gram za gotĂłwkÄ!
- Gdzie jÄ
do diabĹa trzymasz?
- W trzydziestu siedmiu bankach rozsianych po caĹym kraju.
- Matlock odstawiĹ szklankÄ i wyciÄ
gnÄ
Ĺ na poĹźegnanie rÄkÄ. DziÄkujÄ za miĹy
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]