[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zresztą też nic nie zauważyłam, póki siłą nie wyciągnąłeś
WESELE U STOP OLIMPU 133
mnie do ogrodu. - Głos jej drżał na wspomnienie upokorze
nia, którego doznała.
- To ty tak twierdzisz - mruknÄ…Å‚ Giorgio. - Wszyscy
wiemy, jak to się skończyło. Jednak żadnemu z nas nie przy
szło do głowy, że panienka postanowiła zagiąć parol na swo
jego wybawcÄ™. Czyli na ciebie, Dimitriosie. Tym razem rze
czywiście musiała wykazać się niezwykłą przebiegłością, że
by zdobyć głowę rodziny.
Alex skuliła się.
- Znikły piękne blond włosy. Pojawiła się nowa osobo
wość. I tak w końcu obaj zostaliśmy wyprowadzeni w pole.
Jesteś człowiekiem honoru - ciągnął Giorgio. - Nie zdradzi
łeś mojego żenującego wybryku przed rodziną. Nadszedł
czas, żebym ci się zrewanżował. Kiedy opuszczę ten pokój,
nikt się nie dowie, że ciebie również wystrychnęła na dudka.
Mam nadzieję, panno Hamilton, że w przyszłości przestanie
się pani interesować rodziną Pandakis. Vaso mówił mi, że
oczarowała pani premiera. Kiedy zobaczy, jak pani naprawdę
wygląda, na pewno wkrótce będzie pani z nim dzielić także
sypialniÄ™.
Zaślepiona furią wymierzyła mu mocny policzek. Od
dziewięciu lat o tym marzyła. Przyłożył rękę do twarzy, na
której natychmiast pojawił się czerwony ślad.
- Kuzynie. - Giorgio skłonił się drwiąco obojgu i opuścił
pokój.
Zapadła martwa cisza. Lodowaty wzrok Dimitriosa mroził
jej krew w żyłach.
- Proszę, pozwól mi wszystko wytłumaczyć.
- Nie trzeba żadnych wyjaśnień. Czekam na ciebie w sa
mochodzie. Pospiesz siÄ™, proszÄ™.
134 REBECCA WINTERS
Trzęsła się jak galareta, zrobiło jej się słabo. Zimny pot
oblał jej ciało. W ustach czuła niesmak.
- W tym momencie nie jestem w stanie nigdzie pójść.
W ostatniej chwili zdążyła wpaść do łazienki. Wstrząsana
torsjami czuła, że Dimitrios stoi w drzwiach. Jakby doznała
za mało upokorzeń!
- Przyślę ci Serildę. Opróżnij swoje biurko, zanim wrócę
w środę do Nowego Jorku. Charlene przekaże ci pensję wraz
z premiÄ….
- Wujku? Właściwie czemu przyszedłeś tu ze mną?
Siedzieli obaj na szczycie przy ruinach zamku i patrzyli
na las. Dimitrios żuł zdzbło trawy.
- Sądziłem, że to jasne.
- Niby tak. Ale ty przecież kochasz Alexandrę. To ona po
winna przyjść tu z tobą. A w ogóle ciągle jeszcze trwają targi.
- Dziś się kończą. Vaso wszystkiego dopilnuje, a Stavros
poradzi sobie z każdym problemem, jeśli zdarzy się coś nie
przewidzianego.
- Chciałeś chyba powiedzieć: Alexandra?
Boże, ten ból!
- Nie - odparł w końcu. - Zwolniłem ją ze wszystkich
obowiązków.
Leon odwrócił się gwałtownie, kiedy dotarło do niego
znaczenie słów. Brwi miał ściągnięte.
- Czy to możliwe, że odrzuciła twoje oświadczyny?
- Nie było żadnych oświadczyn - wyrzucił z siebie.
Leon zerwał się na równe nogi. Stanął w rozkroku z ręka
mi na biodrach.
- Na miłość boską, chyba nie zwolniłeś jej z pracy.
WESELE U STÓP OLIMPU 135
- Właśnie. Sądzę, że w tej chwili jest w drodze powrotnej
do Nowego Jorku.
Bratanek pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Mam tylko jedno pytanie: dlaczego?
- Nie chcę o tym mówić.
- To po diabła ciągnąłeś mnie aż tutaj? - Ku zdumieniu
Dimitriosa w głosie Leona słychać było gniew.
- Chciałem, żebyś zrozumiał, co ten szczyt znaczył dla
twojego ojca i dla mnie.
- I koniecznie musiałeś to zrobić właśnie dzisiaj? Nie
potrafisz nawet przyznać, że i ty potrzebujesz wygadać się
przed kimÅ›!
Gdzie się podział jego łagodny, uprzejmy bratanek? Di-
mitrios również się podniósł. Musiał natychmiast zmienić
temat. I tak za długo już tu siedzieli.
Leon patrzył na niego bez zmrużenia oka.
- Wiesz, to śmieszne. Ile razy przychodziłem z jakąś
sprawą, zawsze chętnie mnie wysłuchałeś, jednak nigdy nie
chciałeś mówić o swoich problemach.
- Leonie.
- Przecież to prawda! - powtórzył z uporem, czerwieniąc
się mocno. - Mówisz, że chciałbyś mieć mnie blisko siebie,
pracować ze mną. Skoro jednak nie potrafisz ze mną rozma
wiać nawet na temat kobiety, którą kochasz, to powiedz, czy
miałoby to jakiś sens?
Podniósł lornetkę i odszedł przyjrzeć się sępom. Dimitrios
myślał o tym, co przed chwilą usłyszał. Chyba rzeczywiście
zasłużył na te ostre słowa.
- Alexandra mnie okłamała.
Leon nie ruszył się z miejsca.
136 REBECCA WINTERS
- Widocznie miała cholernie ważny powód.
Podszedł do bratanka, zaskoczony gwałtownością, z jaką
bronił Alexandry.
- Kiedy przed czterema laty starała się o pracę, zaprezen
towała się jako zaniedbana, trzydziestoletnia, ciemnowłosa
stara panna. Tymczasem...
Przed oczami migały mu obrazy z wczorajszego wieczo
ru. Pięknie ukształtowane ciało, długie, smukłe nogi ledwo
osłonięte ręcznikiem. Z trudem wyrównał oddech.
- Tymczasem co?
Bezwiednie masował ramię.
- Jest piękną zielonooką dwudziestopięcioletnią blondynką.
Po chwili Leon odwrócił głowę. Na ustach błąkał mu się
uśmiech.
- CoÅ› takiego. Od kiedy to taki grzech?
- KÅ‚amstwo to wielki grzech.
- Alexandra jest niezwykle inteligentna. Nic dziwnego,
że chciała wyglądać jak dostojna i doświadczona kobieta.
Pani Landau w ogóle nie wzięłaby jej kandydatury pod uwa
gę, gdyby zobaczyła młodą, olśniewającą blondynkę. - Leon
przechylił głowę. - A ty, co o tym sądzisz?
Doskonale wiedział, o co chodzi bratankowi.
- Jest niewiarygodnie piękna.
- Więc czego ty chcesz? Zwalniasz kobietę, która stała
się twoją prawą ręką tylko dlatego, że jest młodsza i pięk
niejsza, niż sądziłeś?
- Wystarczy, że od dziewięciu lat próbuje mnie wmanew
rować w małżeństwo.
- No, wreszcie do czegoś dochodzimy. Poznałeś ją dzie
więć lat temu? W jaki sposób?
WESELE U STOP OLIMPU
137
Dimitrios zawahał się, lecz po chwili opowiedział o wy
darzeniach w New Jersey.
Twarz Leona rozchmurzyła się.
- Zapomnij o Giorgiu i o tym, co on opowiada. Pomyśl,
Alexandra kocha cię od tylu lat... Byłbym najszczęśliwszym
mężczyzną, gdyby jakaś kobieta kochała mnie tak mocno.
Może ta rozmowa wyjaśni jeszcze inne sprawy?
- W twoich ustach brzmi to jak kpina.
- O co ci znów chodzi?
- Przecież planujesz wstąpienie do zakonu.
- Zmieniłem zdanie, wujku. Podczas wycieczki na Athos
uświadomiłem sobie, że bardziej interesuje mnie sztuka sakralna
niż religia. Czy twoja oferta pracy jest nadal aktualna? Pomy
ślałem, że moglibyśmy założyć firmę handlującą dewocjonalia
mi. Rozmawiałem w czasie targów z kilkoma sprzedawcami.
Twierdzą, że na całym świecie jest na to ogromny popyt, trzeba
tylko znalezć firmę, która zajęłaby się dystrybucją.
, W niemym porozumieniu ruszyli w powrotnÄ… drogÄ™. Di
mitrios z przyjemnością słuchał pomysłów bratanka.
Rozmowa o Alexandrze sprawiła mu ulgę, jednak nadal
było wiele rzeczy, które zataił przed Leonem. Nigdy zresztą
nie będzie mógł o nich opowiedzieć, bo przedstawiały
w złym świetle matkę chłopca.
- Czy matka już wie o twojej decyzji?
- Powiem jej jutro, po przyjezdzie do domu.
Jutro. Dimitrios jęknął. Nie wyobrażał sobie, jak zdoła prze
żyć bez Alexandry nawet tę jedną noc. A co z resztą życia?
ROZDZIAA DZIESITY
Było już po dziesiątej, kiedy Alex podjechała na parking
w Dadii. Wynalazła dziś w Salonikach fryzjera, który mówił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]