[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o brzasku. Wciąż miała opaskę na twarzy. Nie zdjęła jej ani na moment, nawet gdy spała.
Nie powiedziała, gdy próbował odsunąć czarny materiał z jej twarzy. Nie chcesz tego zobaczyć, a już na pewno ja nie chcę, żebyś to
widział.
Idz już rzuciła, wkładając jedwabny szlafrok z wizerunkiem dzikich łabędzi.
Posłuchał jej. Ubrał się w milczeniu i wychodząc, położył lekko dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się do niego plecami i strząsnęła jego rękę.
Masz wszystkie nici w dłoni, Arturze powiedziała niespodziewanie. I wszystkie prowadzą w jedno miejsce.
Wiedział o tym. Musiał dostać się do mieszkania majora Glassa.
Rozdział dziesiąty. Otchłań
Był sam. Stał na ulicy i wsłuchiwał się w bicie swego serca. Godzina policyjna minęła, ale nie chciał wracać do mieszkania. Czuł nieokreślony
niepokój, a przeczucie nigdy go nie myliło.
Pomyślał chwilę i po pewnym wahaniu zdecydował się na jeden z awaryjnych lokali kontaktowych Kwasa. Mieszkanie mieściło się
w odosobnionej oficynie kamienicy przy Siemiradzkiego, tuż przy murze klasztornym. Artur wydobył z umówionej skrytki klucz i wszedł do środka.
Od dawna nikt tu nie przebywał, o czym świadczył zapach stęchlizny i gruba warstwa kurzu na codziennych sprzętach. Artur postanowił
przeczekać kilka godzin, a potem udać się do zakładu fotograficznego, by zostawić Kwasowi wiadomość. Chciał, żeby podziemie dyskretnie
sprawdziło jego mieszkanie.
Wyciągnął się więc na podniszczonej kraciastej kanapie, nakrył wyliniałym kocem i zapadł w płytki sen. Obudziło go delikatne otwieranie drzwi.
To ja usłyszał przytłumiony głos Kwasa. Dostałem meldunek, że ktoś tu jest. Nasz strażnik pana nie zna, proszę się nie martwić, wysłał
tylko sygnał o, jak to mówimy, otwarciu drzwi.
Artur wstał z kanapy, by uścisnąć dłoń oficera. Niezbyt było mu w smak, że melina jest pod ciągłą obserwacją, ale rozumiał te reguły gry,
konspiratorzy musieli się przecież jakoś ubezpieczać.
Nie wiem, czy się nie mylę, ale podejrzewam, że mogę być obserwowany powiedział, a Kwas zaniepokoił się.
Coś się stało? Ktoś za panem łazi?
Artur pokręcił przecząco głową. Nie miał wrażenia, że jest śledzony. Tutaj intuicja go nie zawodziła i w czasie swej praktyki detektywa zawsze
wiedział, kiedy ciągnął za sobą ogon. Jednocześnie czuł, że informacje od Agnes Petzoldt są bardzo niebezpieczne.
Powiedział Kwasowi o wszystkim, czego się dowiedział. Wywiadowca nie wyglądał na bardzo zaskoczonego, słuchał w zamyśleniu, skręcając
w dłoni swój nieodłączny papieros.
Czarne Bractwo& mruknął, a detektyw spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
Tak, słyszeliśmy o tym, ale myślałem, że to są nic nieznaczące nazistowskie mrzonki. Niech pan tylko pomyśli& Okultyści& Nie, trudno ich
było podejrzewać, że robią to na poważnie. Hitler rozczarował się do astrologii, mówią, że kazał zabić tego magika, który przepowiedział mu
dojście do władzy, Erika Hanussena. Bardzo to wszystko skomplikowane.
A teraz co pan myśli?
Teraz myślę, że mogłem się mylić. Te sprawy, i nasza z kretem, i pańska zagadka jasnowidza, mogą być ze sobą powiązane. A łączy je
osoba majora Lothara Glassa, który od dłuższego czasu zwracał uwagę naszego wywiadu. Zwłaszcza ostatnia wsypa nie daje mi spokoju!
Mówił pan, że musimy dostać się do mieszkania Glassa przypomniał Załuski, a Kwas kiwnął głową.
Wstrzymałem tę akcję po niespodziewanej wpadce fabryki cukierków , ale teraz dokończenie jej jest wręcz koniecznie. Oczywiście możemy
go sprzątnąć na ulicy, to wymaga pewnego sprytu, lecz jest możliwe. Tylko że wtedy nie dotrzemy do żadnej z jego tajemnic.
Pomogę powiedział Artur, a Kwas umilkł i zaciągnął się papierosem.
To dla pana mocno niebezpieczne. I dla mnie także. Właściwie powinien pan już teraz zniknąć, a nie podejmować z nim grę. Nasza komórka
może wyrobić panu fałszywe papiery, z którymi wyślemy pana do Warszawy.
Nie sądzę, żeby Glass chciał mnie aresztować powiedział Artur powoli. Jeżeli słusznie się domyślam, będzie chciał się ze mną
zabawić osobiście. Już dawno mógł na mnie nasłać kolegów z Gestapo, a jednak nie zrobił tego. Wiem, że mnie obserwuje. Zapewne jest
ciekaw, co mu powiem na temat Agnes Petzoldt. Z drugiej strony, obawia się, że mogę wiedzieć od niej coś takiego, co złamałoby jego
obiecującą karierę, więc nie wyda mnie w ręce siepaczy w czarnych uniformach.
Nie, ale może pana po prostu zabić.
Tak, to akurat bardzo prawdopodobne.
Załuski uśmiechnął się, czując znajomy dreszcz. To było starcie Dawida z Goliatem, ale zamierzał przyjąć wyzwanie.
Zatelefonuję do niego do biura wyjaśnił Kwasowi i spróbuję go przestraszyć. Co pan na to?
Kwas uśmiechnął się w dziwny, niepokojący sposób.
Myślę, że to może być bardzo niebezpieczne. Ale jestem z panem. Już nie mamy czasu do stracenia, musimy zaryzykować.
Ma pan broń? zapytał jeszcze, a Artur zaprzeczył ruchem głowy.
Niech pan wezmie. Dobrze służy& Kwas wyciągnął niewielkie parabellum, przeładował je i zważył w dłoni.
Uścisnęli sobie ręce i konspirator wyszedł, umawiając się z Arturem na wieczór.
Detektyw bez słowa schował pistolet za pasek. Dziwne. Jeszcze niedawno dowodził, że nie interesuje się polityką i nie zamierza do niej
mieszać. A potem złożył przysięgę i stał się żołnierzem podziemnej armii. W dodatku zaangażował się w niebezpieczną grę z wrogim wywiadem.
Załuski miał świadomość, że Glass nie jest w stanie go obserwować osobiście, ale mógł zlecić to zadanie konfidentom. Detektyw doskonale
zdawał sobie sprawę, jak wygląda niemiecka robota agenturalna kapusie przechadzają się po ulicach, wypatrując osób poszukiwanych. Taka
taktyka daje doskonałe efekty przy bardzo rozbudowanej siatce, a powtarzane w mieście plotki mówiły o setkach informatorów Pomorskiej.
Czy jednak i jego nazwisko zostało dodane do listy poszukiwanych? Być może, dlatego należało zachować szczególną ostrożność.
Po długim namyśle zdecydował się zatelefonować do Glassa z apteki przy ulicy Grodzkiej. Telefon mieścił się tam przy stoliku z boku lady,
w dosyć odosobnionym miejscu. Dodatkowo przez wielką witrynę okienną mógł obserwować ludzi na ulicy i zareagować, gdyby coś go
zaniepokoiło. Znał właścicielkę apteki i wiedział, że w razie niebezpieczeństwa wypuści go tylnymi drzwiami na podwórko. Apteka była
uczęszczana, więc w przypadku zagrożenia liczył na mały zamęt wśród klientów.
Usiadł przy niewielkim stoliczku i wykręcił numer centralki należącej do budynku rządowego przy Alejach. Glass sam mu podał numer biura, czyli
115, a Artur wiedział, że zazwyczaj oznaczenia pokojów są równocześnie wewnętrznymi numerami telefonów. Tak było i tym razem. Gdy usłyszał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]