[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Księżniczka! - Tarkin skoczył na nogi.
- Wiedziałem - Vader obrócił się w miejscu, jakby próbował zobaczyć coś poprzez ściany. - Obi-
wan jest tutaj. Nie mogłem się pomylić przy tak potężnym zawirowaniu mocy.
- Alarm dla wszystkich sekcji! - rozkazał Tarkin przez komunikator. Petem obejrzał się na Vadera. -
jeśli masz rację, to nie możemy pozwolić mu uciec.
- Ucieczka niekoniecznie mieści się w jego planach- Vader próbował opanować swe emocje. - To
ostatni z Jedi... i najpotężniejszy. Nie wolno nam nie doceniać zagrożenia, jakim jest dla nas. I tylko
ja mogę się z nim zmierzyć - obejrzał się i spojrzał nieruchomym wzrokiem na Tarkin. - Sam.
Luke i Leia biegli korytarzem, gdy przed nimi rozległa się seria ogłuszających eksplozji. Grupa
żołnierzy próbowała dostać się windą do bloku i Chewbacca wystrzelał ich jednego po drugim. Po-
rzucając tę trasę, szturmowcy wytopili otwór w ścianie, zbyt wielki, by Solo i Wookie mogli go
zablokować. Dwójkami i trójkami przeciwnicy dostawali się do bloku więziennego. Wycofujący się
korytarzem Han i Chewbacca spotkali się z Luke'em i księżniczką.
- Nie możemy wracać tamtędy - wyjaśnił Solo. - Nie - zgodziła się Leia. - Wygląda na to, że odcię-
liście sobie jedyną drogę ucieczki. To jest więzienie, rozumiecie?! Nie ma tu dużej liczby wyjść.
Zdyszany Solo zmierzył ją niechętnym spojrzeniem. - Błagam o wybaczenie, Wasza Wysokość -
powiedział z sarkazmem. - Może Wasza Wysokość woli wrócić do swej celi?
Leia spokojnie odwróciła wzrok.
- Musi być jakieś inne wyjście - mruknął Luke, odpinając od pasa niewielki transmiter. Starannie
nastawił częstotliwość. - C-3PO! C-3PO!
- Słucham, sir - znajomy głos odpowiedział z szybkością budzącą nowe nadzieje.
- Jesteśmy tu odcięci. Czy są jakieś inne wyjścia z terenu więzienia? Jakiekolwiek?
Z maleńkiego głośniczka rozległy się trzaski - to Solo i Chewbacca próbowali powstrzymać ogniem
miotaczy nacierających szturmowców.
- Powtórz. Nie zrozumiałem.
W kabinie oficera dyżurnego R2D2 pohukiwał i gwizdał gwałtownie, Threepio zaś regulował na-
dajnik, próbując uwolnić transmisję od zakłóceń.
- Mówiłem, że wszystkie systemy postawione zostały w stan alarmu, sir. Jak się wydaje, jedynym
wyjściem z bloku jest główna brama - spojrzał na monitor, na któtym bez przerwy zmieniały się
schematy. - Wszelkie inne informacje na temat tego regionu są zastrzeżone.
Ktoś zaczął dobijać się do zamkniętych drzwi dyżurki - delikatnie z początku, potem gdy nikt we-
wnątrz nie reagował, coraz bardziej natarczywie.
- Och, nie! - jęknął Threepio.
Dym wypełniający korytarz więzienny był już tak gęsty, że Solo i Chewbacca z trudem rozróżniali
przeciwników. Była to raczej szczęśliwa okoliczność, gdyż przewaga tamtych była miażdżąca, a
kłęby dymu skutecznie uniemożliwiały celne strzały szturmowców.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Co chwila któryś z żołnierzy próbował przesunąć się bliżej i stawał odsłonięty, by zobaczyć coś
przez kłęby dymu. Celne strzały przemytników szybko dołączały go do rosnącego na podłodze sto-
su nieruchomych ciał.
Płomienie miotaczy bez przerwy rykoszetowały na ścianach więziennego korytarza. Luke zbliżał
się do Solo.
- Nie ma stąd innego wyjścia! - wrzasnął, przekrzykując huk strzałów.
- Podchodzą coraz bliżej! Co zrobimy?
- Piękny ratunek - usłyszeli poirytowany głos. Obejrzeli się obaj. Zdegustowana księżniczka spo-
glądała na nich z dezaprobatą. Czy zanim tu przyszliście, nie mieliście jakiegoś planu, jak się stąd
wydostać?
Solo kiwnął głową w stronę Luke`a. - On jest od myślenia, skarbie. Luke uśmiechnął się z zakłopo-
taniem i bezradnie wzruszył ramionami. Odwrócił się, lecz nim zdążył wystrzelić, księżniczka wy-
rwała mu miotacz.
- Hej!
Patrzył, jak idzie wzdłuż ściany i zatrzymuje się przy niewielkim otworze. Uniosła miotacz i wy-
strzeliła w blokującą kratę.
- Co ty właściwie robisz? - Solo przyglądał się zdziwiony.
- Wygląda na to, że sama muszę ratować nasze skóry. Skaczcie do zsypu, chłopcy. A kiedy spoglą-
dali na nią zdumieni, wskoczyła do otworu i znikła. Chewbacca warknął groznie, lecz Solo pokręcił
głową.
- Nie, Chewie, nie chcę, żebyś rozrywał ją na kawałki. Nie jestem jeszcze pewien co do niej. Albo
zaczynam ją lubić, albo sam ją załatwię. Wookie ryknął jeszcze coś.
- Wskakuj, ty futrzaku! - wrzasnął na niego Solo. - Nie obchodzi mnie, że śmierdzi. Nie ma czasu
na takie wybrzydzania!
Pchnął wielkiego antropoida w stronę zsypu i pomógł mu przecisnąć potężne cielsko przez nieduży
otwór. Zaraz potem skoczył sam. Luke wstrzelił jeszcze ostatnią serię, raczej dla stworzenia zasłony
dymnej niż w nadziei trafienia kogoś z przeciwników, potem ześliznął się do otworu i znikł.
Pragnąc uniknąć dalszych strat w walce w tak ograniczonej przestrzeni, szturmowcy zatrzymali się
na chwilę, by zaczekać na posiłki i dostarczenie ciężkiego sprzętu. Zresztą uciekinierzy nie mieli się
gdzie cofnąć, a mimo poświęcenia żaden z żołnierzy nie spieszył się, by zginąć na próżno.
Komora, do której wpadł Luke, była słabo oświetlona. Zwiatło nie było jednak potrzebne, by wie-
dzieć, co się w niej znajduje. Czuł smród zgnilizny zanim jeszcze zakończył swoją podróż zsypem.
Pomieszczenie było w jednej czwartej wypełnione stosami odpadków, z których większość osiągnę-
ła już takie stadium rozkładu, że chłopiec mimowolnie zmarszczył nos. Solo, potykając się, ślizga-
jąc i zapadając po kolana, próbował znalezć jakieś wyjście. Natrafił tylko na niedużą, solidnie wy-
glądającą klapę, której pomimo wysiłków nie potrafił otworzyć.
- Zsyp na śmieci był wspaniałym pomysłem - odezwał się z ironią, ocierając pot z czoła. - Jakież
niezwykłe zapachy można tu napotkać. Niestety, nie zdołamy chyba wydostać się stąd na unoszą-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]