[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieść.
- %7ładnego wstawania - powiedziała Alek, powstrzymując go łagodnie.
- Nie wcześniej, niż zdejmiemy kołnierz, a zdejmiemy go dopiero wtedy,
kiedy obejrzymy zdjęcia rentgenowskie. Pojedziesz do szpitala na noszach,
jak każdy inny pacjent.
Maggie uścisnęła lekko ramię syna i pobiegła za dwoma Eskimosami,
którzy wiezli Billa do terenówki pełniącej funkcję karetki.
- Pomogę jej - odezwał się Dymitr, ruszając za Maggie.
- Boi się ciebie - stwierdziła gniewnie Alek, spoglądając na Michaela.
- Kiedy ty naprawdę mówisz przez sen. I przytulasz się. Prawdę mó-
wiąc, to całkiem przyjemne. Nikt się tak do mnie nie przytulał, odkąd...
- Majaczysz - stwierdziła ze współczuciem.
- Mogę na ciebie liczyć?
S
R
Uśmiechnął się opuchnięty.
- Marne szanse - zaśmiała się.
- Jestem twoim pacjentem i potrzebuję pomocy lekarskiej. O tu, na
przykład. Bardzo mnie boli - oznajmił, dotykając policzka.
- A jak lekarz może pomóc na taką dolegliwość? Delikatnie dotknął jej
ust.
- Na początek wystarczy to.
- Bierzesz mnie na litość, żebym cię pocałowała? Przewrócił oczami i
uśmiechnął się przekornie.
- Tak.
- Nie jesteś zbyt bezpośredni?
- Owszem, ale to byłoby najlepsze lekarstwo. Poczułem się lepiej od
samego myślenia o nim. - Znowu dotknął jej ust. - O wiele lepiej.
- Ale tylko jeden całus?
- Najpierw jeden, a potem kolejne, w miarę leczenia.
Dobry Boże, ależ chciała go pocałować, ale zaczęłoby się od jednego
niewinnego całusa, a skończyło na złamanym sercu. On stąd wyjedzie, ona
tu zostanie i co dalej? Mogłaby tylko za nim płakać. Wykluczone.
Spojrzała na Michaela, którzy przymknął oczy i czekał z rozmarzoną
miną.
- Jesteś bardzo przekonujący - szepnęła. Pieszczotliwym gestem do-
tknęła jego opuchniętej
twarzy i pocałowała go delikatnie. To był ostrożny, nieśmiały pocału-
nek, za który nagrodził ją westchnieniem.
- Nie powinniśmy - wyszeptała.\
S
R
- Czasami najpiękniejsze i najcenniejsze jest właśnie to, czego robić
się nie powinno - odparł, zdejmując kołnierz i drżącą ręką pogłaskał ją po
policzku.
Wbrew głosowi rozsądku pocałowała go jeszcze raz, lekko i łagodnie.
Michael nieznacznie przechylił głowę i nie otwierając oczu, wskazał swoje
usta.
- O tu... Tu też mnie trochę boli. Pocałowała go i chciała się odsunąć,
lecz Michael
delikatnie przytrzymał jej głowę. Pocałunek przestał być taki delikatny
i taki nieśmiały. Alek odwzajemniła go z pasją, jakiej doświadczała po raz
pierwszy. Uświadomiła sobie, że czerpie z tego większą przyjemność, niż
powinna i dopiero wtedy oderwała się od Michaela. Uniosła rękę do
obrzmiałych ust i omal nie jęknęła.
- Z-zobaczę, co z tymi noszami - wyjąkała i uciekła.
Wybiegła z samolotu i oparła się plecami o zimny metal. Zamknęła
oczy i starała się zapomnieć o tym, co wydarzyło się przed chwilą, jednak
nic nie było w stanie uciszyć gorączkowo bijącego serca.
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
- Nic mu nie będzie - powtórzył Dymitr, siadając przy Alek i obejmu-
jąc ją ramieniem. - Maggie go zbadała, kiedy ja byłem przy Billu. Michael
jest tylko obolały. Nie ma żadnych złamań. Do wesela się zagoi.
- A amnezja? - spytała z cichą nadzieją, że niczego nie będzie pamię-
tał. Ten pocałunek... To nie powinno było się stać i więcej się nie powtórzy.
- Czyja? Twoja? Chciałabyś o czymś zapomnieć?
- Raczej o kimś.
- Ach, moja mała Aleksandra doświadcza problemów sercowych. A
już zaczynałem tracić nadzieję. Ale jeśli ten młody człowiek choć trochę
przypomina moją Maggie, to wcale nie jestem zdziwiony, że się w nim za-
kochałaś.
- Ja? Zakochana? Ależ skąd!
- Nigdy nie umiałaś kłamać i nigdy nie dałem ci się nabrać. -
Uśmiechnął się. - Zawsze masz taką poważną minę, a kiedy kłamiesz, ro-
bisz się jeszcze poważniejsza. Wystarczy na ciebie spojrzeć, tylko stoisz i
wyłamujesz palce. I marszczysz czoło. Przestań, bo wiesz, co będzie?
Alek roześmiała się. Powtarzał jej to, odkąd była małą dziewczynką.
- Zerwie się lodowaty wiatr aż z Arktyki i już mi tak zostanie?
S
R
- I co na to powie twój młody człowiek?
- To nie jest mój" młody człowiek, Dymitr.
- Ale chciałabyś, żeby był twój?
- Aatwiej się nie angażować. %7łyć w błogiej obojętności, bez łez,
zmartwień, głowy w chmurach. Prawda jest taka, że może i chciałabym się
zakochać, ale na pewno nie w Michaelu. Jest u nas przejazdem, nic go tu
nie trzyma. Nie zostanie na Alasce, więc mamy o czym mówić.
- Mogłabyś z nim wyjechać. Myślałaś o tym?
- Nigdy stąd nie wyjadę. Chyba że mnie wyrzucisz.
- Może powinienem. Czasem mi się wydaje, że jesteś tutaj z zupełnie
niewłaściwych powodów. Alaska to dla ciebie idealna kryjówka.
- Kocham moje życie. Nie zamieniłabym go na żadne inne i Michael
nie ma tu nic do rzeczy. Tu chodzi o mnie.
Mówiła prawdę, jednak i Dymitr miał trochę racji. %7łycie na odludziu
pozwalało jej uniknąć uczuciowych rozterek i do niedawna była z tego za-
dowolona.
- Ha! Tylko czy po wyjezdzie Michaela wciąż będziesz taka zakochana
w Alasce?
Alek usiadła po turecku i wpatrzyła się w okno; na dworze znowu pró-
szył śnieg.
- Dobrze mi tutaj. - Zaśmiała się cicho. - Oczywiście dobrze" to poję-
cie względne.
- Więc czemu chcesz tu zostać? Wiem, że kochasz tę pracę, ale gdzie
indziej mogłabyś robić to samo. To przeze mnie? Nie chcesz mnie opuścić?
S
R
A gdybym przeszedł na emeryturę i przeprowadził się w jakieś cieplejsze
miejsce, może na Florydę, pojechałabyś za mną?
- Nie przeprowadzisz się na Florydę.
- Kto wie? Moje życie się zmienia. Może Maggie wolałaby cieplejszy
klimat.
Alek milczała. Rozmyślała, jakie byłoby jej życie bez Dymitra.
- Zostałabym - odrzekła szczerze. - Tęskniłabym za tobą przeokropnie,
często bym was odwiedzała, ale zostałabym tutaj. Tu jest moje miejsce,
Dymitr.
- Cóż, i tak nie chciałbym dożyć moich dni cały lepki i spocony -
mruknął Dymitr. - Mimo to wiele rzeczy się zmieni, Aleksandro. W moim
życiu, w twoim... Aatwiej było mi cię przed nimi bronić, kiedy byłaś ma-
lutka. Może nie powinienem był trzymać cię pod kloszem, ale teraz jesteś
już dorosła. Nie mogę dłużej cię osłaniać.
- Bo pojawiła się Maggie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]