[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dlaczego waszym oślizłym koleżkom tak dobrze idzie? Bo nie ma czegoś takiego jak Flota
czy Armia Ligi. Nie mamy wojen, nie mówiąc o jakichś lokalnych konfliktach. To co walczy
z obcymi, to zbieranina Flot i Policji różnych planet. Nie ma potrzeby, aby rząd używał
zabijania jako narzędzia, chyba że znajdą aż coś takiego, jak na Cliaandzie, gdzie
próbowaliście cofnąć zegar o jakieś dwadzieścia tysięcy lat.
- Musi istnieć prawo. Kto zabija, sam musi być zabity.
- Bez sensu. To nie wskrzesi zabitego, a społeczeństwo dokonujące zabójstwa samo
staje się mordercą. Już widzę co chcesz powiedzieć. Przemoc rodzi przemoc. Kara śmierci
jest urzędową wendetą, a nie żadnym rozwiązaniem.
Maszerował w tę i z powrotem po pokoju, starając się zrozumieć tę obcą filozofię.
Tymczasem wylizałem do czysta naczynie i łyżeczkę. W końcu opadł na swoje krzesło.
- To co mi powiedziałeś, wykracza poza nasze rozumienie. Muszę to przeanalizować,
ale nie w tym rzecz. Pewien jestem, że plany Kekkonshiki muszą zostać pokrzyżowane, było
już zbyt wiele niepotrzebnych zabójstw. To może się skończyć jedynie śmiercią nas
wszystkich. Trzeba wysłać tę wiadomość do Ligi.
- Jak?
- To ty musisz mi powiedzieć. Nie uważasz, że zrobiłbym to, gdybym wiedział?
- Pewnie - teraz ja wydeptywałem podłogę. - Nie ma poczty, nie ma psimenów, zresztą
to i tak nieistotne. Jeśli są, to tej wiadomości na pewno nie wyślą. Radio?
- Najbliższa baza Ligi jest o czterysta trzydzieści lat świetlnych.
- Nie będę tyle czekał. Muszę znalezć sposób, by dostać się na statek.
- To zbliżone do niemożliwości.
- Jestem tego pewien, ale musi istnieć jakiś sposób. Najlepiej będzie przespać całą
sprawę. Jest tu jakieś miejsce, gdzie mógłbym się zdrzemnąć?
Przerwał mi wysoki pisk.
- Komunikator - poinformował mnie Hanasu. - Połączenie zewnętrzne. Stań w tym
miejscu. Będziesz poza zasięgiem kamery.
Usiadł za biurkiem i włączył urządzenie.
- Hanasu - oznajmił obojętnym tonem z kamiennym wyrazem twarzy.
- Za parę minut będzie u ciebie grupa poszukiwawcza, która zamknie wszystkie
wyjścia ze szkoły. Zlady obcego zostały wykryte w tych okolicach. Musi ukrywać się w
budynkach. W drodze jest transport z dalszymi sześcioma jednostkami. Szkoła zostanie
przeszukana, a on znaleziony.
- Jakie macie dowody na to, że on jest tutaj?
- Zlady na śniegu zmierzają w waszą stronę. Albo ukrył się w szkole, albo jest martwy.
- Uczniowie pomogą w poszukiwaniach, znają dobrze zabudowania.
- Wydaj rozkazy.
Wyłączył komunikator i spojrzał na mnie zimno.
- Mimo wszystko nie zrealizujemy naszych planów. Gdy cię złapią, użyją axion feeds i
odkryją, co się stało w tym pokoju. Wolisz popełnić samobójstwo, czy chcesz, żebym ja cię
zabił? - Wszystko to zostało powiedziane tak obojętnym tonem, że mimo chłodu panującego
w pokoju oblałem się potem.
- Zaraz! Chwila! Jeszcze nie wszystko stracone. Zostawmy samobójstwo na koniec.
Musi tu być, do cholery, jakieś miejsce, gdzie mnie nie znajdą.
- Nie. Będą szukać wszędzie.
- A tutaj? W twoim pokoju? Powiesz im, że sprawdziłeś, że mnie tu nie ma.
- Nie rozumiesz. Mogę powiedzieć, co chcę, a rewizja zostanie przeprowadzona
zgodnie z planem. Jesteśmy bardzo dokładną rasą.
- Ale bez wyobrazni; czekaj, coś mi świta - poza adrenaliną wydzielaną na samą myśl
o samobójstwie nic mi nie świtało. - Okno...
- Nie otwiera się.
- Nawet w lecie?
- To jest lato.
- Tego się właśnie spodziewałem. Mam. Jeśli nie wewnątrz, to ukryję się na zewnątrz.
Dach. Musi tu być wyjście awaryjne dla dokonywania napraw.
- Nie ma napraw.
- Słuchaj no, nie bądz taki drobiazgowy, musi istnieć jakaś droga na dach. Nigdy nie
wiadomo, co może się wydarzyć, a wy nie jesteście pozbawieni daru przewidywania.
- Może masz rację.
- Gdzie są plany szkoły?
- W tej teczce.
- No to dawaj je tu! - praktycznie wydarłem mu teczkę z ręki. Przerzucałem ją
gorączkowo, starając się nie słuchać jego mamrotania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]