[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzimy tę wigilię u moich rodziców, a on dwa dni przedtem złapał plecak, powiedział: musisz mnie zrozu-
mieć; jak się nie przelecę te parę dni po górach, będę nieszczęśliwy. Miał wrócić na sylwestra, ale nie dał
znaku życia. Nie wiedziałam, co się stało, byłam do reszty rozżalona. Mieliśmy iść razem do znajomych,
wszystko już było umówione...
Od kilkunastu sekund słuchałem jej nieuważnie. Myślałem o jednym.
 Pani Anno  wpadłem jej w słowo czy jest pani pewna, że Andrzej, jadąc po raz ostatni w Tatry,
zabrał ze sobą plecak?
Spojrzała na mnie zdziwiona.
 No, oczywiście, że zabrał. Nigdy się z nim w górach nic rozstawał, to był jego ulubiony plecak, dostał
go kiedyś od jednej z tych swoich dziewczyn...
 I miał go ze sobą, wyjeżdżając?
 Przecież mówię panu, że miał. Odprowadzałam go na dworzec, w ostatniej chwili upychaliśmy do
tego plecaka sweter, którego zapomniał zapakować.
 Czy pani mogłaby opisać ten plecak?  zażądałem.
 Przepraszam, ale nie rozumiem, o co tu chodzi?
 Nic, nic. proszę panią. Ja też jeszcze nie wiem. Ale ten plecak... jak wyglądał? Wzruszyła ramionami.
 Zwykły, turystyczny plecak w czerwonym kolorze. Dwie boczne kieszenie... co tu jeszcze można
powiedzieć...?
 Dziękuję. Bardzo mi pani pomogła wstałem.  W którym pokoju mieszkał?
 Mieszkał...  powiedziała gorzko  raczej przebywał. Nie miał pokoju, po prostu spaliśmy razem,
od czasu do czasu jedliśmy, oglądaliśmy telewizję. Jeśli w ogóle przyszedł. Pracował wyłącznie w kawaler-
ce. Mały pokój, ślepa kuchnia, wie pan. nowe budownictwo. Pan zna tamto mieszkanie?
 Tak, byłem parę razy u niego, jeszcze nim
Wyjechałem z Warszawy. Skąd pani wiedziała, że z mieszkania nic nie zginęło poza zegarkiem?
 Bo on nic nie miał. To było też częścią jego życiowego programu, jeśli chce pan wiedzieć. Samo-
chód kupił nie dlatego, że inni to robią, tylko był mu po prostu potrzebny w pracy. Stale przecież jezdził. Ale
inwestować w coś... to już było nic w jego stylu.
 Pani miała klucze od tamtego mieszkania?
 Nic. Były kiedyś dwie pary. ale jedną dawno zgubił, a drugą miał stale przy sobie, zresztą, ja na-
prawdę nie miałabym tam czego szukać. Umówiliśmy się. że to jest jego azyl, gdzie ma prawo do bałaganu,
i w ogóle wszystkiego, czego sobie zażyczy.
Stanęliśmy w przedpokoju.
 Pan coś wie  powiedziała  ale pan mi nie chce powiedzieć.
Wyszedłem na ulicę. Przechodniów wymiotło, listopadowe chłody dawały w kość. Wsiadłem do tak-
sówki na postoju i rzuciłem adres. Myślałem już o czekającej ranie nazajutrz rozmowie z szefem.
3
Stary długo i nieufnie obracał w ręku moje podanie.
 Dwa dni zastanawiał się  no. dobra, jeśli musisz... Co cię tak nagle przypiliło?
Uśmiechnąłem się.
 Sprawa osobista, szefie. Muszę się niestety urwać z Warszawy. W poniedziałek od ósmej tkwię z
powrotem przy biurku.
Popatrzył na mnie z roztargnieniem, podpisał i nagle coś sobie przypomniał.
 Co z Aninem?
 Kończą. Nie ma wątpliwości, czyja to robota. Kalaput do wszystkiego się przyznał. Czesterfield za-
przecza. Dziubas mięknie. Dałem sankcję Docentowi.
 Wiem. już napisał w tej sprawie cztery zażalenia: do Wojewódzkiej, Generalnej. Sądu Najwyższego
i Rady Państwa. Powołuje się na konstytucję, która mu nie zabrania trzymać w domu dolarów. A propos, co
jest z mieszkaniem tego Zwolińskiego? Docent je rzeczywiście nadal? Podobno interesujesz się tą sprawą.
Nie pojmuję zresztą dlaczego, przecież to robi Mokotów.
Odchrząknąłem i wstałem..
 Wyszło przy okazji  wykręciłem się sianem i natychmiast zmieniłem temat.  Kiedy wnosimy akt
oskarżenia w sprawie Gaworskiego, tego ze spółdzielni?
 Musisz to zrobić najpózniej do końca przyszłego tygodnia. Mijają terminy.
 Cześć.
Po wyjściu z gabinetu odetchnąłem. Szef miał węch psa gończego i obawiałem się. że mnie przyciśnie
pytaniami, a w tej chwili nie miałem jeszcze w ręku nic, co by mogło uzasadnić moje podejrzenia. Rzuciłem
okiem na zegarek  do pociągu było parę godzin.
Redakcja, w której pracował Andrzej, mieściła się w starym, czteropiętrowym budynku, luz obok
dworca kolei podmiejskiej. Z automatu telefonicznego zadzwoniłem do naczelnego i zapytałem, czy nie
mógłby mi poświęcić paru minut. Zgodził się bez kłopotów, właśnie robili niedzielny dimanche i czekał na
szczotki z drukarni.
Ciemnowłosa sekretarka uśmiechnęła się na mój widok. Była na oko w szóstym miesiącu ciąży.
Boże. kto tak skrzywdził tę piękną dziewczynę?  przemknęło mi przez myśl. ale już wyszedł na spo-
tkanie naczelny, zapraszając do środka. Był to starszy, jowialny grubas, mający opinię doskonałego szefa
pisma.
Wyłuszczyłem krótko cel mojej wizyty. Interesowało mnie. czym Andrzej się zajmował ostatnio, przed
wypadkiem, i czy może zostawił jakieś nie wykorzystane materiały. Chcąc z góry uprzedzić niewygodne
pytania wyjaśniłem, że znalezliśmy nowe elementy w sprawie włamania do jego mieszkania.
Naczelny zastanowił się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl