[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bał, że zwariowała. - Czy ty się mnie przestraszyłaś?
42
S
R
Pokręciła głową. Wolała nic nie mówić, bo nie wierzyła własnemu głosowi.
Sytuacja stawała się coraz trudniejsza do wytrzymania, upokorzenie prawie nie do
zniesienia.
- Usłyszałem strach w twoim głosie. - Zak nadal się jej przyglądał. - Nie
zaprzeczaj. Jestem tego pewien.
Owszem, bardzo się bała. Siebie. A raczej własnej słabości. Przez wiele lat
odsyłała z kwitkiem wszystkich konkurentów i nigdy niczego nie żałowała. Nie
rozumiała, co takiego ma w sobie Zak, że umie ją pozbawić kontroli nad własnymi
emocjami, skłonić do reakcji, jakiej Blossom nigdy by się po sobie nie spodziewała.
Zresztą, nieważne, co to było. Ważne, że panicznie się tego bała. Już raz to
przeżywała i nie zamierzała więcej tego błędu powtarzać.
- Mówiłam ci, że nie zadaję się z mężczyznami - wydusiła w końcu. - Nie
życzę sobie żadnych komplikacji.
- To był tylko pocałunek na dobranoc - powiedział Zak. - Zwyczajny
pocałunek. Nic więcej.
Dla niego pewnie tak, co innego dla Blossom. Ten pocałunek obudził w niej
uśpioną dotąd kobietę, która pragnie czegoś więcej. Niestety, Blossom nie
znajdowała szczęścia w przelotnych związkach. Nie umiała oddzielić miłości od
seksu, a nie chciała oddawać nikomu swego serca, które z takim trudem złożyła z
rozsypanych kawałków. Dlatego była skazana na samotność.
Minął zawrót głowy spowodowany pocałunkiem i Blossom zrozumiała, że
musi to wszystko skończyć, nim jeszcze się zaczęło. Nawet nie wiedziała, czy Zak
chciałby się jeszcze kiedyś z nią spotkać, ale to nie miało żadnego znaczenia.
Najważniejsze było to, co się działo w jej głowie.
- Przepraszam - powiedziała. - To był wspaniały wieczór, ale teraz musimy się
pożegnać.
- Czy mam rozumieć, że nie chcesz się ze mną spotykać? - Jego głos brzmiał
teraz obojętnie, a z oczu zniknął żar.
43
S
R
- Od początku wiedziałeś, jak ze mną jest - przypomniała. - Powiedziałam ci
wszystko wprost, tak jak w tej chwili. Ja zawsze mówię to, co myślę.
- Nie umawiasz się z mężczyznami. Pamiętam. - Zamilkł, przeczesał włosy
palcami. - Ale może jakoś się dogadamy. Powiedziałaś, że miło spędziłaś czas. Ja
też miałem wspaniały wieczór i chciałbym go jeszcze kiedyś powtórzyć. To chyba
nie przestępstwo?
Blossom się nie odezwała. Nie miała nic do powiedzenia.
- Nie będziesz pracowała do śmierci - odezwał się po chwili. - Pewnego dnia,
kiedy się zestarzejesz, a twoje miejsce na rynku zajmą młodsi, będziesz żałowała, że
nie masz na świecie nikogo oprócz kota. Ale wtedy będzie już za pózno.
Popatrzyła na niego. Każdy inny mężczyzna już dawno by sobie poszedł, ale
ten wciąż tu był. Coś było z nim nie w porządku.
- Nie wiem, o co ci chodzi - skłamała.
- Chyba jednak rozumiesz. - Zak świdrował ją wzrokiem. - Jest w tobie za
dużo sprzeczności. Zbyt wiele drobiazgów nie chce się dopasować do wizerunku,
jaki próbujesz stworzyć. Nie jesteś taka twarda, jak ci się wydaje.
- Jestem. - Patrzyła mu prosto w oczy, jakby chciała udowodnić swoją rację.
- Nie jesteś. Spędziłem sporo czasu w świecie dwunożnych rekinów. Ci ludzie
sprzedaliby własną matkę, byleby wspiąć się po drabinie kariery chociaż o jeden
szczebel. Ty jesteś inna.
- Przecież wcale mnie nie znasz. Wcale.
- To nie ma tu nic do rzeczy. Twierdzisz, że jesteś twarda, że jedyne, co się dla
ciebie liczy, to praca i sukces zawodowy. Zgadza się?
- Co do słowa - potwierdziła. Głos jej leciutko zadrżał, ale miała nadzieję, że
Zak tego nie usłyszał.
- I nie zamierzasz z nikim dzielić życia? Nie chcesz mieć ani męża, ani dzieci,
nawet gdybyś mogła nadal pracować? Miliony kobiet na świecie jakoś godzą pracę
zawodową z życiem rodzinnym.
44
S
R
Wiedziałam, że nie należy z nim nigdzie chodzić, pomyślała zdesperowana.
Zrobił mi wodę z mózgu, a ja nawet nie mogę mieć do niego pretensji.
- Nie chcę - powiedziała, ale nie zabrzmiało to tak stanowczo, jakby sobie tego
życzyła. - Spotkałam w życiu kilka takich kobiet. Starają się, szarpią, a w końcu i
tak nic nie jest zrobione jak należy.
- Mówisz to tak spokojnie, tak pewnie, a ja i tak ci nie wierzę. To trochę
dziwne, prawda?
- Nie mam pojęcia dlaczego.
- Ależ wiesz, na pewno. - Zak uśmiechnął się krzywo. - Dużo bym dał, żeby
poznać twoje myśli.
Tym razem zrobił to bez ostrzeżenia. W jednej chwili patrzył i się uśmiechał, a
za moment wziął Blossom w ramiona. Przytulił mocno i pocałował namiętnie.
Blossom nie zdążyła się przygotować. Wiedziała, że powinna zaprotestować,
powinna przynajmniej spróbować wyzwolić się z objęć Zaka, ale nie potrafiła. Jej
ciało się poddało. Poddało się z ochotą.
Po chwili Zak, jak gdyby nigdy nic, odsunął ją od siebie.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo - powiedział, patrząc jej prosto w oczy.
Wsiadł do auta, nim Blossom zdążyła oprzytomnieć.
Na miękkich nogach podeszła do drzwi, wygrzebała z torebki klucze, weszła
do domu. Oparła się plecami o drzwi i słuchała zamierającego w oddali głosu
silnika.
Miała takie uczucie, jakby w ostatniej chwili udało jej się uniknąć straszliwej
katastrofy.
45
S
R
ROZDZIAA PITY
Blossom wstała pózno. Zaspała, bo dopiero o świcie udało jej się zasnąć.
- Jak było? - spytała Melissa. Czekała na siostrę w kuchni. Nalała kubek kawy,
postawiła go przed Blossom i usiadła naprzeciwko niej przy stole. - Jesteśmy same
w domu, Greg zabrał dzieci do parku.
Blossom się uśmiechnęła. Znała Melissę. Była pewna, że Greg został wysłany
do parku, żeby mogły spokojnie porozmawiać. I dobrze. Blossom musiała komuś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]