[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odprowadzę cię do Wieży.
Pokręciłam głową, być może trochę zbyt gorączkowo. Nie. Nie, nie bądz głupi. Nadrobisz
tylko drogi. A McGonagall nie może zaczekać.
- Lil. Zaczęłam odsuwać się od stołu, ale James chwycił mnie za nadgarstek, zatrzymując.
Niechętnie spojrzałam mu w oczy. Jego wzrok był skupiony& i coś jeszcze. Jesteś na mnie
zła? zapytał.
- Co? Nie. Oczywiście, że nie jestem na ciebie zła. Czemu miałabym być? Chyba po raz
pierwszy nie wiedziałam czy kłamię. To była niepokojąca świadomość. A ty jesteś na mnie
zły?
- Nie powiedział James, choć nie był zbytnio silny w swoim przekonaniu. Nadal przesuwał
spojrzeniem po mojej twarzy. Poruszyłam się nerwowo. Zastanawiałam się czy on także kłamał.
- A więc dobrze. Pociągnęłam nadgarstkiem i poczułam dziwny uścisk w brzuchu, kiedy
James łatwo mnie wypuścił. Opuściłam rękę po boku. Nikt nie jest na nikogo zły. Oprócz, być
może, McGonagall. Nie powinieneś kazać jej czekać. A ja powinnam wracać do pokoju. To&
jestem zmęczona. To był naprawdę długi dzień.
- Przykro mi powiedział James.
Serce stanęło mi w piersi.
Przykro.
Było mu przykro.
Poprawiłam torbę na ramieniu. Co?
- Przykro mi powtórzył i niech mnie szlag, jeśli moje ciało nie westchnęło na te słowa,
zalała mnie fala ulgi. A wtedy: - Przykro mi, że miałaś tak kiepski dzień. Jutro będzie lepiej.
Prawdopodobnie.
Och.
O, tak, oczywiście.
Było mu przykro z powodu mojego dnia.
To& miłe z jego strony.
Nie wiem czy uśmiech, który mu posłałam był napięty. Może udało mi się to ukryć, ale na
pewno wydawał się napięty dla mnie. Racja. Dzięki. Miejmy nadzieję. Dobranoc.
- Lily&
Ale nie zostałam, żeby wysłuchać go do końca. Jakiekolwiek słowa, które miały nadejść po
moim imieniu zostały zagłuszone przez nagły świst w moich uszach, kiedy prędko wypadłam z
biblioteki, serce waliło mi z każdym twardo stąpanym krokiem. A James mój James.
Uformowany James. Jakiś James nie poszedł za mną. Został tam gdzie był albo poszedł na
spotkanie z McGonagall, albo nie poszedł, nie wiem. Wiem tylko, że nie było go ze mną. Gdy
znalazłam się na korytarzu, zaczęłam praktycznie biec. Po prostu chciałam się stamtąd oddalić.
I wiem, że nie powinnam tak się czuć. Wiem, że to niedorzeczność, hipokryzja i
nierealistyczność, żeby oczekiwać od Jamesa, iż odrzuci wszystkie swoje wrodzone skłonności i
odsłoni przede mną duszę, kiedy tylko zechcę. %7łycie takie nie jest. To nie jest normalne. A
jednak leżę sobie nieszczęśliwie w łóżku, rozczarowana. I zraniona. I może lekko wzburzona,
nie wiem.
I na brodę Merlina, nie mam prawa nikogo osądzać. Ile ja ukrywam sekretów przed
Jamesem, hm? Ile rzeczy mu nie mówię? A nie potrafię nawet udawać, że nie jestem największą
patologiczną kłamczuchą po tej stronie Atlantyku nawet bez własnego umysłu moich ust! Nie,
żeby James naprawdę skłamał, kiedy o tym teraz myślę. Nie powiedział mi prawdy, ale czy to w
ogóle to samo? A nawet gdyby technicznie skłamał, to nie można tego wziąć za sytuacyjny
przypadek? Oczywiście, że będzie kłamał, aby ochronić swoje delikatne uczucia wobec rodziny i
wstyd przez swoje karygodne zachowanie czy co tam wydarzyło się w zeszłym roku, ale to nie
oznacza, że kłamie we wszystkim na przykład, kiedy mówi ci, że jesteś możliwie
najważniejszą rzeczą w całym jego życiu. Nie skłamałby w czymś takim.
Chyba, że& chyba, że próbował ochronić moje delikatne uczucia. Twierdził, że gdyby ktoś
chciał mnie zranić, to zrobiłby coś z tym. Nigdy nie powiedział, że tą osobą nie mógłby być on.
Nie, żebym& to znaczy, oczywiście, że nie&
Cholera.
Cholera, cholera, cholera.
Dlaczego musiał to zrobić? Dlaczego musiał& musiał& niech to szlag, dlaczego musiał
teraz się Odformować? I czy to w ogóle było Odformowanie? Kim jest ten James, którego
zostawiłam markotnego w bibliotece? I jaką Lily mam być, żebym czuła się właściwie w tej
sytuacji?
Do diabła, kogo ja chcę nabrać? Może ja chcę Uformowanego-Jamesa. Może tylko się
oszukuję, kiedy twierdzę, że chcę aby wrócił do normalności, był szczęśliwy i nie zachowywał
się tak, jakbym ja oczekiwała. Może to jest znak. Może to& sama nie wiem, ostrzeżenie.
Przecież nie można mieć związku z Formą. Ewentualnie Forma się rozłamie. Może& może już
zaczęła się łamać.
Uformowany-James by mi powiedział.
Mój James by mi powiedział.
James tego nie zrobił.
Ostatecznie przypuszczam, że tylko on się liczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]