[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Och, to tutaj normalne zażartowałam. Coś się stało, Brian?
Słucham?
Dzwoniłeś dzisiaj. Stało się coś?
Chciałem ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie.
Dziękuję. To wszystko?
I odnowić kontakty dodał szybko. Liz, chyba się spieszysz. Pewnie nie masz czasu, co?
Nie chcę ci przeszkadzać. Pewnie masz pełne ręce roboty, skoro twoja agencja nieruchomości tak
się rozwija.
Nie powiem mu przecież, że martwi mnie rosnący rachunek telefoniczny.
Nie, nie. Tylko że zazwyczaj piszesz e-maile, jeśli chcesz się ze mną skontaktować.
No tak, ale nie sądzisz, że to za mało osobiste?
Mało osobiste, fakt. Ale za to płaci się jak za połączenie lokalne.
A życzenia urodzinowe chciałem ci złożyć osobiście ciągnął radośnie. Co u ciebie, Liz?
Ciężko pracujesz?
O, tak. Za ciężko, Wiesz, jak jest.
Wiem, wiem. Dużo nowych projektów?
Mnóstwo, mnóstwo. A co u ciebie? zapytałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Cóż odetchnął głośno. Po raz pierwszy, odkąd zacząłem pracę, wszystko jest
w porządku. Ostatnio udaje mi się wrócić do domu przed północą roześmiał się. Wyobrażasz
to sobie? W porównaniu z moimi znajomymi pracuję na pół etatu.
Zawsze za dużo pracowałeś.
Jak ty. Mój lekarz też jest tego zdania. Twierdzi, że powinienem wybrać się na urlop, jeśli
nie chcę się przedwcześnie zestarzeć.
A tego nie chcesz stwierdziłam.
Zdecydowanie nie. Więc tak.
Co: tak?
Jadę na urlop, głuptasie. W przyszłym tygodniu. Zgodnie z zaleceniem lekarza.
Fajnie. A dokąd? Jezu, ale byłam naiwna. Gdzieś, gdzie dużo słońca i ciepła?
Właściwie mówił coraz wolniej wiesz, jak to jest, Liz... Praca pochłania cię do tego
stopnia, że nagle nie masz czasu poznawać nowych ludzi, wyskoczyć do knajpy... Nie, nie chcę
jechać w egzotyczne kraje, gdzie będę cały czas sam, z nosem w książce. Więc pomyślałem...
pomyślałem, że może Londyn powita mnie ciepło.
Chyba za długo milczałam.
Liz? Jesteś tam? Lizzie? zaniepokoił się. Przerwało nam czy co?
Jestem, jestem sapnęłam.
To dobrze. Słuchaj, to tylko trzy-cztery dni. I tak muszę jechać do Zurychu w interesach,
więc zatrzymam się w Londynie w drodze do Szwajcarii.
Och!
Pewnie masz mnóstwo pracy, zresztą zdecydowałem się w ostatniej chwili, więc
zatrzymam się w hotelu. Może polecisz mi jakiś przytulny i taki niezbyt daleko od twojego
domu, żebyśmy mogli spotykać się wieczorami?
Co?
Hotel? Polecisz mi jakiś hotel? Cena nie gra roli, wezmę rachunek na firmę.
Nie wiem, gdzie się wtedy podział mój rozsądek, ale powiedziałam:
Hotel? Nie ma mowy. Zatrzymasz się u mnie.
Nie, Liz, nie mógłbym. Nie chcę sprawiać ci kłopotu tłumaczył. Zatrzymam się
w hotelu. Jeśli wyskoczymy kilka razy na kolacje, będę w siódmym niebie.
Nie obstawałam przy swoim. Nie możesz zamieszkać w hotelu, kiedy jedziesz taki
kawał drogi, żeby się ze mną zobaczyć.
Liz, nie martw się. Naprawdę. Wiem, że masz mało czasu. I nie chcę ci przeszkadzać.
Nie będziesz, Brian.
Lubię hotele.
Nie wybaczyłabym sobie, gdybyś nie zamieszkał u mnie. Chwila milczenia, a potem
powiedział:
No, dobra.
Kolejna chwila ciszy, gdy jego słowa docierały do mojego durnego mózgu. Dobra?
Przecież nie to miał powiedzieć! Chciałam, żeby jeszcze raz zaproponował hotel, a wtedy
zgodziłabym się z żalem i zrobiła mu rezerwację w Metropolitarne.
Co? zdziwiłam się.
Dobra. Załatwione. Zatrzymam się u ciebie, jeśli nie możesz beze mnie żyć roześmiał się.
W przyszłym tygodniu? Od piątku do wtorku? Wyślij mailem, jak do ciebie dojechać, sam
trafię z lotniska.
Nie! krzyknęłam.
Nie? powtórzył.
To znaczy, sam nie trafisz. Wyjdę po ciebie na lotnisko. Niełatwo do mnie trafić.
Mieszkam w dawnych dokach.
Seema posłała mi dziwne spojrzenie, gdy to usłyszała.
No, skoro nalegasz... W takim razie prześlę ci godzinę przylotu. Wiesz, Liz dodał miękko
zdecydowanie za dużo czasu upłynęło od naszego ostatniego spotkania. Naprawdę nie mogę się
doczekać, kiedy cię zobaczę.
To zupełnie jak ja mruknęłam.
Będzie fajnie, prawda?
Cudownie powiedziałam mniej więcej z takim entuzjazmem, jak w pracy, kiedy miałam
wyrzucić śmieci. Więc do piątku.
Nie mogę się już doczekać. Cześć odłożył słuchawkę, a ja gapiłam się na telefon
i zastanawiałam się, co ja najlepszego zrobiłam.
Czy mi się zdawało, czy kogoś tu zaprosiłaś? Seema nie ukrywała podniecenia. Tego
Amerykanina, który dzwonił rano? Powiem ci, że spodobał mi się jego głos. Czy jest na dodatek
przystojny i bogaty?
O tak rozmarzyłam się.
Super. Przyda nam się trochę świeżej krwi. Chyba że ty się za niego wezmiesz. Ale nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]