[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głupstwem. Teraz spotkało ją najgorsze. Przez wszystkie lata ją
oszukiwano, narażano na drwiny i pośmiewisko ludzi. Zmiano się,
że nie ma na komorne, a daje Taaviemu na piwo.
Na podwórku stało dwóch obcych mężczyzn. Papierosy tliły się
w ciemności. Stali cicho i słuchali awantury. Czekali, aż piękne
kobietki zza ściany pokażą się im jak wesołe zwierzątka, łase na
krztynę pochlebstw, różowe mydełko i kawałek szczotki. Wyszli
razem i rechotali w bramie. Jeden mężczyzna klął, drugi spluwał.
Helmi czuła się zupełnie chora. Siedziała wciąż na tym samym
miejscu i patrzyła przez szpary między deskami, jak gwiazdy sypią
się z nieba. Potem poczuła, że w brzuchu tak burczy, iż trzeba
opuścić nos i beczeć, tak jakby wstrzymywanie łez było przyczyną
głodu. Próbowała się modlić. Ale znała tylko początek modlitwy.
A w brzuchu znów tak sSało, że nawet ojciec niebios nie mógłby
jej ulżyć. Och, czymże był ten wolniutko poruszający się po niebie,
zsyłający deszcze Bóg w porównaniu z takim ojcem, który siadając
rozgniatał orzechy, a w nocy śpiewał na podwórku i patrzył
małymi, zamglonymi oczyma ponad główkę dziecka na lot białego
ptaka. W niedzielę spod potarganych włosów prześwitywała skóra.
I nogi miał za-
4. Dziewczyna na głębinie
49
wsze ciepłe. Taik, tak, w jaki sposób ojciec niebios mógł ogrzać
przemoczone lodowatą wodą pomarszczone paluszki małej
dziewczynki? W jaki sposób?
Bardzo pózno w nocy Helmi obudziła się w ciemnej komórce.
Zaraz potem usłyszała znajomy kaszel ojca na podwórku.
Wyskoczyła i pobiegła w czarną ciemność. Me błyszczała ani
jedna gwiazdka.
 Chmury przeszły  powiedział ojciec i trzymał lampę nad
ramieniem Helmi. A ona włożyła swą rączkę do jego ręki i
bezbronne zwierzątko cichutko w niej zapłakało. Nigdy w życiu
nie zapomniała tego spaceru z ojcem ręka w rękę przez ciemne
podwórko. Pozostało to w jej pamięci dłużej niż krzyk matki. I
zawsze, szukając miłości na tym marnym świecie, wyptrywała
ręki, która trzymałaby latarkę. Szukała mężczyzny cichego,
którego buty skrzypiały po piasku tak, jak skrzypiały buty ojca.
Szukała tego bólu, którego zaznała tamtej nocy. Miłość i ból szły u
niej zawsze w parze. Ból i miłość w tym samym ręku.
Przy drzwiach ojciec zatrzymaÅ‚ siÄ™ i zdmuchnÄ…Å‚ lampÄ™. T¥zecie i
drugie drzwi na prawo były otwarte. Kiedy światło zgasło, widać
było tylko ludzkie cienie, które zaraz zniknęły. Ojciec
przyprowadził Helmi do mieszkania, do rozbebeszonego łóżka,
gdzie odwrócona twarzą do ściany leżała matka. Ojciec ukląkł na
podłodze przed Helmi i ściągał jej buciki. Nikt nigdy więcej nie
klęczał przed nią. W nocy Helmi widziała we śnie wianuszki
kwiatów pomarańczy takich samych, jakie były na wystawie u
kupca z Karelii. A pachniały jak świeżo ścięta trawa... Inaczej
chyba nie mogły.
Helmi w tych czasach zaczęła sypiać niespokojnie. Budziła się i
zawsze czekała, aż coś się stanie. Jej nastrój był tylko odbiciem
tego, co działo się w domu. Kiedy nadchodził wieczór, rosła w nim
trwoga. Alma nie mogła u-.iodzieć na miejscu, musiała być ciągle
w ruchu. Po kilku dniach, kiedy nic nowego nie zachodziło,
uspokoiła się
50
i, o dziwo, złagodniała. Udawała, że nic nie zaszło, a jeśli nawet,
to tylko coś dobrego. Oczyściła poplamione lusterko i powiesiła je
na ścianie. Zaczęła się stroić. Zakręcała włosy na papiloty,
przewiązywała je wstążką. Była młodą kobietą i wynalazła nową
broń. Nie mówiąc ani słowa próbowała robić to, czego nie
dyktowało jej serce, a ono drżało teraz.
 Nie napiłbyś się piwa?  spytała pewnego wieczoru
Taaviego i pochyliła nad nim miłą, opaloną szyję.
  % Nie  odpowiedziaÅ‚ mężczyzna, i widać byÅ‚o, że nagle siÄ™
zawstydził. Piwo było jego ciepłem, piosenką, towarzyszem. Było
ucieczką od dwóch rodzin. Nie ośmielił się. Lecz w nocy zamknął
w swych objęciach kobietę. Gwałtownie jak lawina kamieni, co
spada w dół ku morzu i nic nie może jej powstrzymać. A morze
wzdychało i przyjmowało ją. W rzeczywistości nic się nie
zmieniło, choć Alma nie mogła już więcej mówić o małżeństwie.
Może tak było i lepiej. Przywiązała się do mężczyzny na nowo.
Czasami nocą, gdy ucichało wzburzone morze, mogła jaik dziecko
mruczeć pod pachą mężczyzny. Nocą, kiedy nikt nie widział jej
złamanej twarzy. Mężczyzna spał już wtedy, ale Helmi
obserwowała matkę z drugiej strony. Suchymi, otwartymi oczyma
patrzyła na coraz smutniejszy i bardziej niepojęty świat. Nigdy już
więcej nie widziała we śnie pomarańczowych kwiatów.
Potem przyszła zima, śnieg i zaspy, deszcze i roztopy, nowe
spodnie dla Helmi i klucz zawieszony na szyi. Tej zimy mogła się
ogrzewać, gdzie chciała, ale ognia w domu nie wolno było
rozpalać. Wszystko teraz ułożyło się lepiej niż przedtem. Matka
biła Helmi tylko czasem, fryzowała sobie grzywkę i choć jej twarz
była twarda, niekiedy próbowała się uśmiechać. Ojciec kupił
kiedyś kosz piwa i sam go opróżnił. Matka zebrała resztki, ale nie
wypominała mu tego. Jak nigdy dotąd wilgotne opady śniegu
przyniosły wzajemne zrozumienie.
Potem srogość zimy doszła do zenitu.  Czekaj trochę, nie
denerwuj się  mówiła zimna kuchenna płyta do trzęsącego się
dziecka.  Czekaj na nędzną rybę, aż wie-
51
czór przyjdzie". Pózniej, kiedy gwiazdy pojawiały się na niebie,
wracała matka z ojcem. Pod płytą huczało, jakby cały świat płonął
i leciał stąd prosto do piekła.
W pewien taki wieczór posłano Helmi po naftę do sklepu.
Płomyk lampki nie podnosił się wyżej jak na mały paznokieć.
Kiedy kupiec w sąsiedniej izbie nalewał naftę z beczki, Helmi
spoglądała na dwór przez zamarznięte okno. Ujrzała dwoje sań
zatrzymujących się przed bramą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl