[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jules podawał ją do chrztu. Niezwłocznie ustanowił dla małej fundusz
powierniczy. Trudy i Charlotte, które były matkami chrzestnymi, oświadczyły
zgodnie, \e nie widziały dotąd równie pięknego noworodka. Rodzice
dziewczynki byli oczywiście tego samego zdania.
Zgodzili się tak\e w innej sprawie.
Byli w sobie zakochani.
EPILOG
Reid nie miał ochoty nocować w swoim nowojorskim apartamencie.
Najchętniej wróciłby tego samego wieczoru do ukochanego domu w
Connecticut do \ony i córki. Niestety, Rachel zadzwoniła i wymogła na mę\u
obietnicę, \e zostanie dziś w Nowym Jorku.
Był zły, \e dał się tak podejść.
Na schodach zdjął marynarkę i rozluznił krawat. Otworzył drzwi i
osłupiał. Rachel spała na wielkim białym ło\u. Miała na sobie nocną koszulę z
białego jedwabiu, która cudownie podkreślała uroki kuszącej figury. Była
jeszcze piękniejsza i bardziej kobieca ni\ przed kilkoma miesiącami o ile to w
ogóle mo\liwe.
Reid zastanawiał się, skąd ta cudowna dziewczyna wiedziała, \e
stęskniony mą\ ogromnie jej dziś pragnie i potrzebuje.
Rachel obudziła się, czując na sobie jego spojrzenie. Otworzyła oczy i z
uśmiechem popatrzyła na mę\a, który podszedł do łó\ka i pochylił się, by ją
pocałować.
Kochaj się ze mną szepnęła, gdy uniósł głowę.
Tak, najmilsza... tak odpowiedział, tuląc ją w objęciach. Przetoczyli
się na środek wielkiego ło\a. Reid niecierpliwie zsunął z ramion \ony cieniutkie
paski jedwabiu. Całował jej piersi i brzuch; jego usta sunęły coraz ni\ej, a\
Rachel jęknęła z rozkoszy, oszołomiona intensywnością pieszczoty. Gdy oboje
nieco oprzytomnieli, zrewan\owała się ukochanemu, wodząc dłońmi po jego
ciele, świadoma władzy, jaką ma nad jego sercem i zmysłami. Wkrótce byli ju\
całkiem nadzy. Rachel nie pozwoliła mę\owi ochłonąć. Aagodnym ruchem
pchnęła go na posłanie i usiadła mu na biodrach. Kochała się z nim bez
pośpiechu. Był zdany całkowicie na jej łaskę i niełaskę. Nale\ał do niej.
Patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Fascynowała go radość, z jaką
Rachel brała i dawała rozkosz. Poddał się narzuconemu przez nią rytmowi, który
był jedyny i niepowtarzalny. Ka\dy ich gest był deklaracją wszechogarniającej
miłości. Reidowi nie mieściło się w głowie, jak mógł kiedyś \yć bez tej kobiety.
Pragnął, by prze\ycia tej miłosnej nocy były dla niej równie intensywne
jak dla niego. Jego dłoń zsunęła się po biodrze \ony między jej uda. Rachel
znieruchomiała, nagle pora\ona śmiałą pieszczotą.
Opadła bezwładnie na tors mę\a i krzyknęła. Reid zapomniał, gdzie jest i
co się z nim dzieje, oślepiony nagłą światłością, dla której znalazł tylko jedną
nazwę: miłość.
Gdy odpoczywali, rozległ się płacz głodnej Emily. Reid wstał, wyjął
córkę z koszyka stojącego w rogu pokoju i ostro\nie umieścił ją w objęciach
mamy. Usiadł na łó\ku i objął ramieniem dwie najukochańsze istoty, gotów
bronić ich przed wszelkimi przeciwnościami losu. Rachel poło\yła mu głowę na
ramieniu. Popatrzyli sobie w oczy. Byli tacy szczęśliwi.
Kocham cię szepnął Reid i pocałował \onę w policzek. Z zachwytem
obserwował piękną twarz, na której malowała się ufność.
To była twarz ze snu... który stał się jawą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]