[ Pobierz całość w formacie PDF ]

została w biurze całkiem sama. Zaaferowany szef prawdopodobnie tego nie
przewidział, gdy odmówił prośbie Helen, która chciała zabrać Tess do restauracji.
Opuszczona przez wszystkich sekretarka postanowiła wyskoczyć do kafeterii po
drugiej stronie ulicy i kupić porcję pieczonego kurczaka. To lepsze ni\ przymieranie
głodem.
Wło\yła płaszcz, wyszła z biura i zamknęła drzwi na klucz. Była roztargniona,
bo nieustannie myślała o ukochanym. Nagle ktoś zatkał jej ręką usta. Znieruchomiała,
nie wiedzÄ…c, co siÄ™ dzieje.
- Mam cię, ślicznotko - rzucił chrapliwie nieznajomy. - Udało się. Załatwimy
cię. Nie będziesz świadczyć przeciwko nam.
ROZDZIAA SZÓSTY
Tess była przera\ona. Nigdy w \yciu tak się nie bała. Napastnik wykręcił jej
rękę. Szli wolno ku frontowym drzwiom budynku, gdzie wspólnik gangstera czekał w
samochodzie z włączonym silnikiem.
To chyba jakiś koszmar, powtarzała w duchu dziewczyna. Takie sceny
zdarzają się tylko w filmach sensacyjnych. Wystarczyło, \e poczuła nó\ pod \ebrami,
aby uwierzyła w realność niebezpieczeństwa. Poznała cierpki smak panicznego lęku.
Zmierć zaglądała jej w oczy.
Jeśli pozwoli napastnikowi, by wepchnął ją do auta, z pewnością nie wyjdzie z
opresji. Dane przewidział, \e coś takiego mo\e nastąpić. Poniewczasie przyznała mu
racjÄ™.
Błyskawicznie oceniła swoje poło\enie. Nikłe miała szanse na wyrwanie się z
rąk bandyty, ale sytuacja nie była wcale beznadziejna. Kiedy gangster podejdzie do
frontowych drzwi, będzie musiał sięgnąć do klamki tą samą ręką, w której trzymał
nó\. Jeśli Tess zachowa przytomność umysłu i będzie działać szybko, mo\e zdoła
uciec.
Nie stawiała oporu przestępcy, który popychał ją ku wyjściu. Z oczyma
pełnymi łez błagała, by ją puścił. Miała nadzieję, \e wygląda na typową ofiarę
przemocy. W takim wypadku drań ją zlekcewa\y i przestanie się mieć na baczności.
W myśli powtarzała sekwencję gestów, które powinna wykonać, gdy nadejdzie
odpowiednia chwila.
Stało się. Ręka uzbrojona w nó\ sięgnęła klamki. Tess uderzyła łokciem w
splot słoneczny napastnika. Gdy facet zgiął się wpół, uniosła kolano i kopnęła go w
nos; poczuła ciepłą krew. Energicznym szarpnięciem wyrwała się z morderczego
uścisku i wybiegła na ulicę. Było wczesne popołudnie. Chodnikami szło mnóstwo
ludzi. Bogu dzięki! Gangsterzy nie odwa\ą się chyba ścigać jej w takim tłumie. Biegła
dyszÄ…c ciÄ™\ko.
Wmieszała się w grupę przechodniów czekających na zielone światło. Kątem
oka dostrzegła samochód jadący szybko w jej kierunku. Nie odwa\ą się, myślała
gorÄ…czkowo. Wykluczone&
- Tess!
Podniosła wzrok. To był mercedes. Za kierownicą siedział jej szef.
- Dane! - Przebiegła przez ulicę, wskoczyła do auta i rzuciła się w ramiona
ukochanego.
Objął ją mocno, zapominając na moment o całym świecie. Był wstrząśnięty.
Spieszył się bardzo, \eby wrócić do biura przed wyjściem detektywów. Nagle ujrzał
zdyszaną Tess i oddalające się auto. Musiał zdecydować, co jest wa\niejsze -
bezpieczeństwo dziewczyny czy ściganie uciekinierów. Od razu wiedział, jaką
podejmie decyzje.
Pocałował Tess zachłannie. Niechętnie oderwał wargi od jej ust, uruchomił
silnik i włączył się do ruchu. Auta jechały wolno zatłoczoną ulicą. Lassiter myślał o
Tess. Nic więcej go nie obchodziło.
- Niewiele brakowało i byłoby po mnie - powiedziała, oddychając z trudem. -
Dałam się zaskoczyć, gdy wychodziłam z biura. Przyło\ył mi nó\ do pleców&
- O Bo\e! - jęknął Lassiter i ujął rękę Tess.
- Helen pokazała mi, jak się bronić, gdy napastnik atakuje od tyłu.
Zapamiętałam sobie jej nauki. Udało mi się obezwładnić faceta i uciec. - Gdy minęło
poczucie zagro\enia, Tess spojrzała na całą sprawę nieco inaczej. - To było
niesamowite prze\ycie. Teraz rozumiem, dlaczego& Dane?
Lassiter zjechał na parking i zatrzymał samochód. Był blady jak ściana.
Dr\ącymi rękoma trzymał kierownicę. Utkwił wzrok w przedniej szybie.
- Wszystko się dobrze skończyło - powiedziała cicho Tess. Przysunęła się i
objęła dłońmi jego twarz. Całowała usta, nos i przymknięte oczy ukochanego. Potem
objęła go i mocno się przytuliła. - Przestań siebie winić. Zapomniałeś po prostu, \e
nie wychodzę z Helen. Nie pozwoliłeś nam iść razem na obiad.
- Wcale o tym nie zapomniałem - odparł dr\ącym głosem. - Sądziłem, \e
wrócę, nim biuro opustoszeje. Niestety, utknąłem w korku.
- Dane - szepnęła.
- Przytul mnie, Tess - poprosił zbolałym głosem. - Nic nie mów. Obejmij mnie
tylko.
Popatrzyła na niego oczyma pełnymi miłości i tęsknoty.
Dane napotkał jej spojrzenie i poczuł się zakłopotany. Rzadko ujawniał
słabości. Pora wziąć się w garść. Tess nie powinna go widzieć w takim stanie ani
robić sobie powa\nych nadziei z powodu jego gwałtownej reakcji. To bezsensowne. Z
drugiej strony jednak& Pochylił głowę i pocałował ją czule.
- Od tej chwili, ilekroć będę wychodzić z biura, upewnię się najpierw, z kim
zostaniesz. Wybacz mi, Tess.
- Ju\ ci mówiłam, \ebyś przestał się obwiniać. Lepiej mnie pocałuj.
- Za du\o tu ludzi - mruknął i odsunął się nieco. Wskazał przechodniów
mijajÄ…cych auto.
- W takim razie jedzmy do ciebie. Co ty na to?
- Lepiej nie. Po pierwsze: musisz dojść do siebie po szaleństwach poprzedniej
nocy - odparł cicho i dodał z ponurą miną: - Po drugie: od dziś śpisz we własnym
łó\ku. Nie będziemy dzielić sypialni. Tamto nie mo\e się powtórzyć.
- Dlaczego? - zapytała. Dane pogłaskał kciukiem jej policzek. Miał smutną
minÄ™.
- Nie zamierzam się wiązać na stałe. Nie pragnę wielkich uczuć - przypomniał.
- Zawsze będę pamiętał, co czułem, będąc twoim pierwszym mę\czyzną. Problem w
tym, \e szukasz partnera na całe \ycie. Ja straciłem złudzenia.
- Postaram się na ciebie wpłynąć. Przy mnie stare rany się zabliznią.
- Ju\ wiele dla mnie zrobiłaś. Mimo to nie mogę się z tobą o\enić - odparł, nie
owijając niczego w bawełnę. - Posłuchaj uwa\nie, Tess. Jesteś przekonana, \e mnie
kochasz, poniewa\ brak ci w tych sprawach doświadczenia. Wszystkiego, co wiesz o
erotyce, nauczyłaś się ode mnie. Pewnego dnia seks przestanie ci wystarczać.
Zapragniesz dziecka.
- Kocham cię, Dane - odparła, nie siląc się na inne argumenty.
Na policzki Lassitera wystąpiły ciemne rumieńce. Oczy rozjaśnił mu dziwny
blask.
- Nie wiesz, czym jest miłość - szepnął, daremnie próbując udawać, \e jej
słowa nie zrobiły na nim wra\enia. - Sądzisz, \e to rozkosz i fizyczna bliskość.
- Nas dwoje łączy znacznie więcej ni\ tylko chwilowa przyjemność. My się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl