[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciała, by zamieszkali osobno i spojrzeli na całą sprawę
obiektywnie.
Twarz Ramona przybrała wyraz surowości.
- Nie będziesz szczęśliwa beze mnie - oświadczył gniew
nie.
Nie mogła zaprzeczyć. Zresztą po co? Dostrzegł ból w jej
oczach.
- Dowiedziałeś się o przeszłości wielu rzeczy, o których
wcześniej nie miałeś pojęcia - zaczęła z wahaniem. - To nie
uniknione, że czujesz się winny. I sam powiedziałeś, że nigdy
nie musiałeś się nikim opiekować.
Ramon wzruszył ramionami.
- Innymi słowy uważasz, że twoja bliskość przysłoniła
mi moje prawdziwe uczucia?
Kiwnęła głową.
Westchnął głęboko.
SERCOWE KŁOPOTY
- Rozumiem.
- Jestem ci bardzo wdzięczna za opiekę - oświadczyła.
- Ale oboje wiemy, że byłbyś równie dobry dla obcej osoby.
Taki już jesteś.
- Pochlebiasz mi. I nie doceniasz siebie - dodał. - Może
to przeze mnie tak mało oczekujesz od życia. Przeze mnie
jesteś zgorzkniała.
Usłyszała obcy akcent w jego głosie... Jakby te słowa
przychodziły mu z trudem. Wyglądał na pokonanego, więc
poczuła się winna.
- Nie jestem już zgorzkniała - zapewniła cicho. - Ciot
ka Mary i wuj Hal byli cudowni. Z chęcią ich będę od
wiedzać.
- Nie pozwól, żeby wywieźli cię z kraju - powiedział
stanowczo. - Jeszcze na to za wcześnie.
- Kardiolog mówił, że nic mi nie grozi! - odparła roz
drażniona.
- Dlaczego tak go słuchasz? Co on wie o stanie twojego
zdrowia?
Oczy błyszczały mu gniewnie.
- Chyba zwariujesz, kiedy twoje dzieci dorosną i będą
opuszczały dom - rzuciła kpiąco.
- Jak mogę mieć dzieci? Przecież mnie opuszczasz!
Serce w niej zadrżało, ale nie ustąpiła.
- Poczekaj trochę - powiedziała spokojnie. - Wszystko
będzie dobrze.
- Dobrze! - zadrwił. Przeczesał palcami czarne włosy. -
Z kim będę mógł porozmawiać? Kto mnie pocieszy, gdy
stracę pacjenta?
Nie mogła ustąpić. Delikatnie pogłaskała go po ramieniu.
140
SERCOWE KŁOPOTY
141
- Będę niedaleko - obiecała. - Zawsze możesz zadzwo
nić. Jesteś teraz moim przyjacielem - dodała, nie patrząc mu
w oczy. - Przyjaciele rozmawiają ze sobą.
Milczał przez chwilę, a potem, wstrzymując oddech, po
chylił się i dotknął wargami jej ust.
- Chcesz być moją przyjaciółką? A więc mnie zastrzel
- szepnął. - To będzie akt miłosierdzia.
- Nie opowiadaj bzdur. Nie mogłabym cię skrzywdzić.
- A jak nazwiesz to, że odchodzisz z mojego życia?
- Instynktem samozachowawczym - mruknęła.
Objął ją i przytulił tak mocno, jak tylko się ośmielił, pa
miętając o jej świeżo zrośniętym mostku. Przycisnął pc'liczek
do jej twarzy i tulił ją w milczeniu. Poddała się temu, stęsk
niona pieszczot, choć wiedziała, że postępuje słusznie, wy
prowadzając się stąd.
Pochylił się, uniósł ją z podłogi i przycisnął wargi do jej
ust w pocałunku z początku lekkim, a potem coraz namięt-
niejszym. Słyszała jego gwałtowny oddech. Objęła go za
szyję i oddała mu pocałunek z tą samą mocą.
Odsunęła się lekko, gdy wyczuła drżenie jego ciała. Z tru
dem oderwał wargi od jej ust. Oczy mu błyszczały.
- Gdybym miał mniej skrupułów - rzucił chrapliwie -
zaniósłbym cię do łóżka i kochał się z tobą, dopóki nie za
częłabyś błagać, abym pozwolił ci tu zostać. Ale jesteś jesz
cze una virgen, tak?
- Tak - szepnęła niepewnie.
Zadrżał mocniej, tuląc ją nadal do siebie.
- A dziewictwo zachowałaś z mojego powodu, tak?
Przygryzła wargę.
- Jesteś zarozumiały.
SERCOWE KŁOPOTY
- Jestem wygłodniały - wyznał i pocałował ją znowu.
- Pragnę być kochany, potrzebny, pocieszany i uwielbiany.
Pokazałaś mi niebo, a teraz wtrącasz do piekła, bo chcesz
wrócić do pracy.
- O nie, nie dlatego - odparła szybko, dotykając jego ust.
- Nie z powodu pracy. Kocham cię.
- Querida!-jęknął i pocałował ją czule, zachwycony tak
upragnionym wyznaniem.
Oderwała usta od jego warg i objęła go z całej siły, nie
dbając o lekki ból w piersi.
- Musisz pozwolić mi wyjechać - szepnęła.
- Dlaczego?
Uwielbiała ten głęboki męski głos, rozlegający się tak
blisko jej ucha.
- Żebyś był pewien, co naprawdę czujesz.
Zawahał się, uniósł głowę i spojrzał w jej smutne oczy.
- Co ja czuję? - zapytał.
Kiwnęła głową.
Wolno wypuścił powietrze z płuc.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]