[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieprzyjacielskich, również wycofali się do Kojdanowa. Oddanie Mińska
bez walki było całkowitym zaskoczeniem dla Rosjan. Również żołnierze litewscy byli zdziwieni i rozgoryczeni takim
obrotem sprawy. Nie chcieli ciągle uciekać, chcieli się bić.
Dnia 7 czerwca jednostki zwiadowcze powiadomiły nowego naczelnego wodza, generała Józefa Judyckiego, że
stosunkowo słaby korpus rosyjski generała Mellina zbliża się do Kojdanowa. Judycki nie zważając na to, że armia
litewska bez większego ryzyka była zdolna do zlikwidowania dużo słabszego nieprzyjaciela, nakazał odwrót. Z
wycofującej się pod Mir armii litewskiej wydzielono brygadę pod generałem Bielakiem, składającą się z jazdy
tatarskiej oraz kawalerii narodowej Sulistrowskiego. Miała ona pod Stołpcami na lewym brzegu Niemna maskować
ruch w naszym obozie oraz zatrzymać pierwsze oddziały wojsk nieprzyjacielskich. Nad ranem 10 czerwca Bielak,
rozstawiwszy swoją jazdę na nadrzecznym pagórku, spokojnie oczekiwał Rosjan. Wkrótce też dostrzegł 10 sotni
dragonii nieprzyjacielskiej przeprawiającej się przez Niemen w okolicach Stołpców. Gdy oddziały rosyjskie dobrnęły
do brzegu, Bielak, pozostawiwszy na miejscu kawalerię Sulistrowskiego, sam na czele Tatarów zaatakował wroga.
Niespodziewana szarża jazdy tatarskiej rozproszyła całkowicie nieprzyjacielskie sotnie. Po krótkotrwałym oporze
Rosjanie rzucili się do ucieczki. W ślad za nimi ruszyły chorągwie lekkiej jazdy litewskiej. Tymczasem przez dolny
bieg rzeki przeprawił się niespodziewanie jakiś pułk rosyjskiej kawalerii. Nie zauważony wykonał błyskawiczne
uderzenie na lewą flankę jazdy litewskiej. Tak nagłe pojawienie się wroga wywołało panikę w oddziałach tatarskich.
Nie powiodła się całkowicie próba przyjścia z pomocą przez kawalerię narodową. Jej oddziały bowiem zostały
rozproszone przez uciekających i ścigających. Bielak nie tracąc zimnej krwi, zebrawszy setkę ludzi, desperacką szarżą
uderzył na Rosjan. Nieoczekiwanie Rosjanie, chociaż rozporządzali znacznie silniejszymi oddziałami, zaczęli
ustępować. Gdy zaś za Bielakiem poszły pozostałe szwadrony litewskie, nieprzyjaciel zaczął uchodzić.
Zdezorientowanych wrogów popędzono do Niemna, gdzie wielu poniosło śmierć w jego nurtach. Od całkowitego
pogromu jazdę rosyjską uratowało nadejście piechoty, która ustawiwszy działa na lewym brzegu rzeki salwami
odpędziła oddziały litewskie. Bielak, zda-
227
228
jąć sobie sprawę z bezsilności swej jazdy wobec nowych oddziałów wroga, nakazał odwrót pod Mir.
Tymczasem w armii litewskiej skoncentrowanej pod Mirem panowało całkowite rozluznienie dyscypliny. Poszczególne
oddziały biwakowały rozciągnięte długą linią na podmiejskich łąkach u stóp starego zamczyska. Atmosferę
niepewności potęgowały kłótnie i spory dowódców. Generałowie niemal do ostatniej chwili naradzali się czy bitwę
przyjąć, czy też wycofać się dalej na zachód. Bezmyślne oczekiwanie wroga wpływało destruktywnie na żołnierzy,
którzy coraz niechętniej myśleli o starciu. W takich to okolicznościach zjawił się pod Mirem ze swoją jazdą generał
Bielak. Jego pojawienie się w obozie jednak niczego nie zmieniło. Nazajutrz 11 czerwca doszło do decydującego
starcia z armią generała Mellina. Gorączkowe narady generałów tuż przed bitwą spowodowały, że trzymano przez dwie
godziny wojsko pod obstrzałem nieprzyjacielskiej artylerii. Co prawda kanonada ta nie wyrządziła większych szkód w
szeregach litewskich, ale załamała zupełnie młodego żołnierza nieprzyzwyczajonego do wojny. Wkrótce też zaczęła
szerzyć się panika wśród Litwinów. Pierwsze rzuciły się do ucieczki szwadrony kawalerii narodowej Sulistrowskiego.
Potem przyszła kolej na jazdę Twardowskiego. Tatarzy generała Bielaka stojący w drugiej linii tworzyli większe lub
mniejsze grupy. Przez niedbalstwo swego dowódcy poszczególne szwadrony były przemieszane, a oficerowie szukali
swych żołnierzy, próbując wprowadzić jaki taki porządek. Po kilkunastu minutach również jazda tatarska rozpierzchła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]