[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płatków.
Przyjrzawszy im się bliżej, odkryła kolejny cud: chociaż płatki przypominały śnieżynki, w
istocie były to maleńkie ozdoby choinkowe z czasów wiktoriańskich. Leni bez trudu je poznała,
gdyż przez lata uzbierała sporą kolekcję; wiele z nich opadło teraz obok niej.
Odruchowo zerknęła na Boba. Niedzwiedz wpatrywał się w nią z natężeniem, nie zwracając
uwagi na śnieżynkową burzę. Scena wokół nich pokryła się kolorowym puchem choinkowych
ozdóbek. Leni i Haden popatrywali raz na bijący z dołu blask, raz na stojącego przed nimi Boba.
Ale niedzwiedz nie odezwał się obserwował ich reakcję.
Wyciągnijcie ręce.
Od razu spostrzegli, że płatki nie osiadają na nich. Przechodziły swobodnie przez ich ręce,
kolana, ramiona& i opadały na ziemię. Jakby ich ciała były zrobione z powietrza. Leni patrzyła z
zachwytem. Uśmiechnęła się do swojej pustej wyciągniętej dłoni, przebrała palcami i zauważyła:
Chyba rzeczywiście jesteśmy duchami.
Na jakiś czas w teatrze zaległa taka cisza, jaka panuje o trzeciej nad ranem na opustoszałej
ulicy podczas silnej burzy śnieżnej.
Po chwili Bob przerwał milczenie.
Powiem wam, jak to się zaczęło. Nie pytajcie mnie kiedy, bo nie wiem. Biliony czy
tryliony lat temu? Nieważne. Nastąpił wówczas wielki wybuch. W sumie było ich kilka, wyjaśnię
wam to za chwilę. To, co wtedy wybuchło, było Bogiem.
K i m był Bóg?
Wszystkimi rzeczami połączonymi ze sobą w wielkim planie. Jednak Bóg rozerwał się na
kawałki i rozrzucił je po najdalszych zakątkach kosmosu. Z tych fragmentów powstały
wszechświaty. Niedzwiedz umilkł, aby mogli oswoić się z jego słowami.
Leni przyjrzała się panującej wokół nich zadymce; dopiero teraz uświadomiła sobie rolę, jaką
śnieżyca odgrywa w tej historii.
Wyobrazcie sobie, że każda śnieżynka to pojedyncze życie. Ta jest drzewem, tamta
robakiem, człowiekiem i tak dalej. Każdy płatek to osobne życie. Niektóre z tych żywych
stworzeń są obdarzone inteligencją, a inne nie. Robak jest mądrzejszy od drzewa. Niemniej
wszystko żyje, doświadcza i umiera.
A potem? wycedziła Leni.
Haden zdziwił się, słysząc szorstkość w jej głosie.
Potem lądujemy tutaj, rzecz jasna.
Ty siedz cicho. Co potem, Bob?
Dotknięty jej obcesowością, Haden odszczeknął:
Popatrz lepiej pod swoje nogi.
Leni była tak zachwycona śnieżycą i zapatrzona w niedzwiedzia objaśniającego im istotę
Boga, że nie przyszło jej do głowy spojrzeć w dół. Opuściła teraz wzrok i zobaczyła na podłodze
przedziwny widok.
Płatki śniegu uformowały tam piękny abstrakcyjny wzór. Nigdy nie widziała niczego
podobnego; wzór ten miał w sobie wdzięk i harmonię, które głęboko ją poruszyły. To jakby
natknąć się w muzeum na abstrakcyjny obraz, którego połączenie faktury, barw, kształtów i
emocji wywiera takie wrażenie, że człowiek staje w miejscu i gapi się na niego jak w transie.
Nie mniej zdumiewające było to, że każdy ze spadających płatków stanowił odrębne życie i
wiedział dokładnie, gdzie ma się zetknąć z ziemią. Białe skrawki dołączały do białych, niebieskie
do niebieskich i tak dalej. Podczas gdy dwoje ludzi gapiło się na podłogę, warstwy puchu stawały
się coraz grubsze, kolory coraz bardziej wyraziste i złożone.
Co to jest? spytała Leni cichym, nabożnym tonem.
Mozaika.
Jaka mozaika? Obróciła się ku Hadenowi, który najpierw kazał jej spojrzeć w dół, a
teraz nazwał ten niezwykły wzór, który się pod nimi rozciągał. Najwyrazniej Simon wiedział, co
się dzieje. Skąd wiesz o tym wszystkim?
Od Boba. Wytłumaczył mi to, zanim się spotkaliśmy. Dlatego cię odszukałem.
Czym jest mozaika?
Złożonym w całość Bogiem. Zerknął na Boba, chcąc sprawdzić, czy dobrze to ujął.
Niedzwiedz skinął z aprobatą.
Zciskając oburącz krawędzie stołka, Leni wskazała stopą na mozaikę.
To jest Bóg?
Haden zaczął coś mówić, ale Bob wtrącił się w tok jego odpowiedzi.
Naukowcy opowiadający się za teorią Wielkiego Wybuchu twierdzą, że wszechświat
będzie się rozszerzał, do pewnego punktu. W końcu jednak zwolni, zatrzyma się, a potem zacznie
powracać do zródła. Znowu stanie się jednością. Tak samo jest tutaj. Tak naprawdę, Leni, istnieją
dwie mozaiki: jedna to twoje życie, druga ta większa to Bóg. Obie powstają podobnie.
Kiedy się urodziłaś, twoje istnienie wybuchło do życia na wszystkie strony. Suma twoich
doświadczeń, wybory, których dokonałaś, uczynki, które ukształtowały cię jako osobę, zanim
umarłaś&
Zostałam zamordowana wtrąciła Leni. Po chwili nie wytrzymała i syknęła przez
zaciśnięte zęby: Zostałam zamordowana!
Bob odwrócił oczy. Nawet on nie potrafił znieść jej mrożącego spojrzenia.
Tak, przepraszam. Zanim zostałaś zamordowana. Jak długo człowiek żyje, tak długo
układa swoim życiem mozaikę podobną do tej na scenie. Niepowtarzalny wzór, który tylko on
mógł stworzyć. Pierwsze, czego dowiaduje się po śmierci, w Zaświatach, to jak dopasować swoją
mozaikę czyli to, co uczynił z własnym życiem do tej większej, która jest Bogiem.
Wyciągnij jeszcze raz rękę.
Leni zrobiła tak, jak Bob jej kazał. Po sekundzie na jej wysuniętej dłoni usiadła
cytrynowozielona śnieżynka. Pozostałe płatki nadal przelatywały przez nią, nie napotykając
żadnego oporu. Zielona drobina pozostała.
Ten płatek to ty oznajmił Bob.
Leni aż się uśmiechnęła do leżącego na jej dłoni malutkiego, zielonego wielokąta. Przesunęła
wzrokiem po ułożonej na podłodze mozaice; była ciekawa, gdzie mieści się jej kawałek.
Popatrz na tę mozaikę. Czy widzisz te luki: cała jest upstrzona czarnymi dziurami?
Widziała je. Co ważniejsze jednak, gdy już skupiła uwagę na mozaice, spostrzegła w owych
małych czarnych lukach coś dziwnego: ilekroć jakaś śnieżynka padała na nie, momentalnie
rozpuszczała się i wyparowywała. Mimo gęsto padającego śniegu wszystkie czarne miejsca
pozostawały puste.
Od czasu do czasu dochodzi do Wielkiego Wybuchu i kawałki rozpryskują się dookoła.
Ale w końcu wracają, by utworzyć całkiem inną mozaikę.
Tworzą innego Boga?
Tak jest. To, co się z nimi dzieje podczas podróży tam i z powrotem, odległości, które
przemierzają, zmieniają je. Gdy wracają, aby stworzyć mozaikę, nie są już dawnymi kawałkami.
Niewykluczone, że twoja zielona śnieżynka była na początku biała. Ty również, Leni, jako
dziecko różniłaś się od osoby, którą byłaś w chwili śmierci. Twój odmienny kolor i kształt
wpłynęły na ostateczny wzór zarówno twojej mozaiki, jak i tej większej.
Bóg nieustannie się zmienia? Bóg? Pomysł ten wydał jej się zarazem złowieszczy i
pociągający.
Tak. Zmieniasz się ty, więc zmienia się i Bóg.
A co się stanie, gdy wszystkie kawałki wrócą i powstanie nowa mozaika?
Nastąpi kolejny Wielki Wybuch i cały proces zacznie się od początku.
Było to takie skomplikowane, a jednak proste. Leni gapiła się na ów niewiarygodny wzór,
rozważając to, co usłyszała od Boba. Jego słowa odbiły się w niej rykoszetem. Porównywała je
ze wszystkim, co było ważne w jej minionym życiu. Z tajemnicami, które kiedyś ją frapowały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]