[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biurowe problemy, wszystkie małe i du\e kłopoty, i w pięknym szlafroku siadam przed
zdalnie sterowanym kolorowym telewizorem.
Pokój Prahnimaka przypominał kiszkę. Brakowało tego, co dla mnie było najwa\niejsze:
komfortu i przy-tulności. Biurko (z tych najtańszych), na brzegu biurka stos gazet, pod
szkłem kalendarz, najwa\niejsze telefony: do biura i do zarządu, obok fotografia
44
syna. Pod jedną ścianą skromna szafka na ksią\ki, równie\ krajowej produkcji, tomy
encyklopedii i informatorów. Pod drugą zwykłe \elazne łó\ko z polerowanymi poręczami
znam je od dziecka, dokładnie takie samiutkie rdzewieje teraz pod jabłonką w matczynym
ogrodzie. Na środku pokoju rajzbret ze świe\o zało\onym arkuszem brystolu. Nad
biurkiem du\a fotografia starego człowieka o przenikliwym surowym spojrzeniu.
To jego dziadek cicho odezwała się Ołena. Nawet nie zauwa\yłem, kiedy weszła.
On prawie go nie pamięta, ale go kocha. Nie mogę pojąć, jak mo\na kochać umarłych.
Jesteś niesprawiedliwa wyrwało mi się.
On ma rzeczywiście du\o ze swego dziadka. Dla tamtego \ycie to tak\e były tylko
obowiązki. Wszystko, co miał, to \elazne łó\ko, które potem odziedziczyła matka
Prahnimaka. Chocia\ nawet wtedy mógł mieć, czego dusza zapragnie, nie znalazł czasu, \eby
się urządzić: rewolucja, wojna domowa, pierwsze pięciolatki, kolektywizacja... Kiedyś w
napadzie złości powiedziałam mu, \e dziadek bujał w obłokach i wymyślał sobie wszystko:
\ycie i ludzi. Obraził się: dziadek, powiada, nie flirtował z \yciem, on je budował od
podstaw, tak jak ja konstruuję maszynę. W \yciu nieraz trzeba iść na kompromis, trzeba być
elastycznym, a on, podobnie jak jego dziadek, jest do tego organicznie niezdolny. Jest
zupełnie jak dziecka, często chce mi się z niego śmiać, ale równocześnie go podziwiam. Tam,
gdzie przedtem pracował, awansowali go na zastępcę dyrektora. Miesiąc popracował i wrócił
do swego działu. To nie dla niego. Trzeba ściany pomalować: \adne przedsiębiorstwo nie
chce się podjąć, a za prywatne fuchy Ilia nie chce płacić z państwowych pieniędzy. Kiedyś
dach zaczął przeciekać. Dyrektor mówi: Po-
45
wiedz chłopakom, \eby podrzucili wywrotkę smoły, wyleje się na dach i po krzyku." A
jak\e ja się rozliczę?" Napiszesz, \e przyjęliśmy kogoś do pracy na dwa tygodnie." Nie, tak
nie mo\na, to oszustwo." Dyrektorowi wreszcie się to znudziło i sam się z fuszerami umówił.
Wtedy Prahnimak: To nieuczciwe, tak nie mo\na, to zwykły kant..." I buch prośbę o
zwolnienie. Nie myśl, \e to cielę, hie, on ma swoje ambicje. Chciałby być na świeczniku, bo
uwa\a, \e im wy\ej człowiek stoi, tym lepiej mo\e słu\yć dobrej sprawie, ale nawet na jotę
nie odstąpi od swoich zasad. A ty byś odstąpił, Andrijku?
A mo\e ja nie mam od czego odstępować? uśmiechnąłem się i zakryłem sobie oczy
pasemkiem jej j włosów.
Zwykle ludzie maskują się za pomocą kłamstwa. Charłan maskował się mówiąc po prostu
prawdę.
Schodziłem ze schodów zadowolony z tego wieczoru. Teraz wiedziałem dość, aby jutro nie
poruszać się po omacku. Najwa\niejsze było to, \e córka Heorhija Wa-sylowycza przyjazni
się z Ołeną. Za trzy dni, w sobotę, są urodziny Ołeny. Będzie sporo gości, Wiktoria te\ się
zapowiedziała. Ołena chce, \ebym przyszedł. A więc za trzy dni. A potem się zobaczy.
Najwa\niejsze, jak mawiał Charłan, znalezć się w siodle. Wykonać jakiś efektowny skok.
Przypuścić szturm.
Zacisnąłem szczęki, a\ zęby zgrzytnęły.
Ta zimna kalkulacja była dla mnie czymś nowym, niezwykłym. Nie czułem się jeszcze w tej
roli zbyt pewnie, więc zacząłem wyobra\ać sobie jutrzejszy wypad do lasu. Wezmę taryfę i
pojedziemy daleko za miasto, będziemy chodzić po sprę\ystym dywanie z sosnowych igieł,
zaglądać na słoneczne polany lub le-
46
piej zaszyjemy się w pachnącą \ywicą gęstwinę, gdzie nikt nas nie będzie mógł zobaczyć.
Ale wcześniej muszę jechać po Prahnimaka, to mój pierwszy powa\ny egzamin.
Wyobra\ałem to sobie bardzo realistycznie: wysiadam ze słu\bowego samochodu, wchodzę
do hali dworca lotniczego, witam się z Prahnimakiem występując w całkiem nowej roli
człowieka powściągliwego, powa\nego i uprzejmego, ale dalekiego od nadskakiwania.
Czułem się jak aktor przed premierą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]