[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramionami i wrzeszcząc przeraźliwie. Wiele tęgich kobiet z koszami owoców na głowach
wybierało ścieżkę obok klatki Cholmondeleya, następnie zaś musiało podwijać spódnice i uciekać
co sił w nogach przed szympansem tańczącym zwycięsko, pokrzykującym i szczerzącym zęby w
radosnym uśmiechu.
Przy wężach, rzecz jasna, nie okazywał takiej odwagi. Kiedy dotykałem któregoś z nich, bardzo
poruszony załamywał ręce i jęczał ze strachu, a gdy gad czołgał się ku niemu, uciekał jak najdalej
i wzywał pomocy, rzucając w węża patykami i trawą.
Pewnego wieczoru poszedłem go zamknąć i ze zdziwieniem zauważyłem, że odmawia wejścia do
klatki. Jego łóżko z liści bananowca było świeżo posłane, uznałem więc, że jest po prostu
niesforny; gdy jednak zacząłem go karcić, wziął mnie za rękę, podprowadził do klatki i uciekł,
zerkając niespokojnie z drugiego końca łańcucha. Pomyślałem, że w klatce z pewnością znajduje
się coś przerażającego; istotnie, niebawem odkryłem niewielkiego węża pośrodku posłania. Gad
nie był jadowity, lecz Cholmondeley węży nie rozróżniał i wolał nie ryzykować.
Cholmondeley tak szybko się uczył i tak chętnie pokazywał swoje sztuczki, że w Anglii stał się
sławny i nawet pokazano go w telewizji. Ku zachwytowi publiczności, siadał na krześle w
kapeluszu, zapalał papierosa, nalewał sobie piwa, wypijał je i robił wiele innych rzeczy. Sława
chyba uderzyła mu nieco do głowy, gdyż wkrótce potem uciekł z zoo i powędrował przez Regent^
Park, strasząc przechodniów. Przy jednej z głównych ulic odkrył autobus i żwawo wkroczył do
niego, gdyż uwielbiał przejażdżki. Pasażerowie wzgardzili jednak towarzystwem szympansa i
zaczęli pchać się tłumnie ku wyjściu. W tej samej chwili pojawili się opiekunowie z zoo i zabrali
Cholmondeleya. Odprowadzili go w niełasce do klatki — lecz, o ile go znam, widok spłoszonych
pasażerów autobusu, tłoczących się w drzwiach, wart był kary. Cholmondeley miał duże poczucie
humoru.
Rozdział siódmy, czyli opowieść o włochatych żabach, żółwiach leśnych i innych zwierzętach
Chwytanie zwierząt jest na ogół, choć nie zawsze, najłatwiejszą częścią wyprawy. Gdy już złapiesz
okazy, musisz zachować je przy życiu i w dobrym zdrowiu, a to często bywa trudne. Zwierzęta w
różny sposób reagują na niewolę i zdarza się, że przedstawiciele tego samego gatunku zachowują
się zupełnie inaczej. Czasami różnice są drobne, a czasami reakcje zwierząt bywają tak odmienne,
iż można by pomyśleć, że stworzenia owe należą do odrębnych gatunków.
Raz kupiłem od myśliwego dwa małe dryle. Są to owe duże, szare pawiany o różowych
pośladkach, trzymane w większości ogrodów zoologicznych. Moje dwa maluchy bardzo dobrze
się zaadaptowały, miały jednak wiele drobnych nawyków, którymi różniły się od siebie. Na
przykład gdy dostawały banany, jedna małpka starannie obierała owoc, zjadała go i wyrzucała
skórkę, druga zaś — obrawszy banana równie starannie — zjadała skórkę i wyrzucała owoc.
Jedną z najważniejszych pozycji w małpim jadłospisie była cowieczorna porcja mleka. Mieszałem
mleko w proszku z gorącą wodą w dużej bańce po nafcie, a potem dodawałem tabletki wapna oraz
kilka łyżek słodu z tranem, uzyskując napój o wyglądzie słabej kawy. Większość maluchów piła go
bez wahania i w porze karmienia popadała na widok misek w absolutne szaleństwo. Potrząsały
prętami klatek, wrzeszczały i tupały z podniecenia, kiedy nalewałem mleko. Dorosłe osobniki
jednak potrzebowały więcej czasu, żeby się przyzwyczaić do tego dziwnego bladobrązowego
płynu. Z jakichś powodów odnosiły się do niego bardzo podejrzliwie.
Czasami udawało mi się nakłonić nowo przybyłą małpę do wypicia mieszanki w ten sposób, że
obracałem klatkę, aby zwierzę zobaczyło inne małpy, chłepczące mleko ze swych misek tak
gorliwie, że aż dostawały czkawki. Wówczas zaciekawiony przybysz dochodził do wniosku, że
warto zbadać zawartość miski. Gdy już raz skosztował napoju, szybko popadał w podobny
entuzjazm, jak pozostałe małpy. Zdarzały się jednak wyjątkowe uparciuchy, które nie chciały
nawet spróbować mleka, mimo iż obserwowały zachowanie reszty. Odkryłem, że w takich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]