[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie lubił go,choć a mo\e właśnie dlatego całyhotel, pokojowe i kelnerki, barmanki
idziewczyny z"Change" nie spuszczałyz niego o'ka i współzawodniczyły ze sobą w
uprzejmościach, gdy się do nich zwracał.
Niepowiedział, nie odrywając oczu od rachunku.
Na pewno nie brałaklucza?
Jeśli nie wróciła, to nie mogła wziąć klucza odpowiedział niegrzecznie.
Czekał nareplikę stosownądotej impertynencji,ale wysoki mę\czyzna stał milcząc,jakby
zachowanie recepcjonisty objawiło mu całąniestosowność własnego postępowania.
Odwrócił się i odszedł, a Todiczując się winnym nabrał do niegojeszczewiększej niechęci,
Pracował teraz bez przeszkód, ale wcią\ się bał,\erozdzwoni się zaraz telefon iusłyszy
-w nim zdenerwowany głos kole\anki z "Atlasa" albo \eotworzą się drzwii ktoś powoli, przez
całądługośćhallu, zacznie się zbli\aćdo lady recepcji.
W "Ambasadorze" tego dnia mieszkałosześciuset dwudziestu gości, ale to mógł być
tylkoon,ten,który czekał na Maritie, na Maritie błąkającą się gdzieśwzdłu\ pla\y albo
siedzącą wmilczeniu na grzbiecieoślicy prowadzonejprzeztak samo jak ona
milczącegodziadka Marcela.
Kiedy Ellena wróciła wreszcie z obiadu, kiedy zlizałaz ust resztki tłuszczu po musace,
umalowała na nowowargi i natapirowała włosy zdał sobiesprawę, \ewłaściwieczekana telefon
z "Atlasa", \e podniósłby natychmiast słuchawkę,gdybyzadzwonił.
Słuchaj powiedziałdo Elleny, składając rachunki czyna pewno nikt się dzisiaj nie
utopił?
Wzruszyłaramionami.
Coś ty?
Pytam, czy nikt się dzisiaj nie utopił?
Jakiś mę\czyzna.
Zatrzasnęła pu-derniczkę, wrzuciła ją do torebki.
Przezchwilę szukała w niej papierosów, a nie znalazłszy, sięgnęła po paczkę doskrzynki na
ladzie recepcji.
Potemskrupulatnie odliczyła stotinki izgarnęła je do szuflady.
Od dwóch sezonów nikt się u nas nie "utopił.
Cociprzyszło do głowy?
Muszę wyskoczyćna chwilę do"Atlasa".
Mariadzwoniła, \ejakaś Polka, z którą nie mo\e się porozumieć, 'płacze i rozpacza w
recespoji.
Dlaczego płacze i rozpacza?
Twierdzi, \e mą\ się jej utopił, bo nie przyszedłna obiad.
Ellena odło\yła papierosa, którego zamierzała właśniezapalić, iprzysiadłszy na brzegu
krzesła zaczęła się śmiaćhałaśliwie.
Todi zastanawiał się, jakto się mogło dziać,\e podobała mu się kiedyś, \e cośtam nawet jej
obiecywał, ale była za mądra, \eby uwierzyć.
Na pewno świetnie siębawi, w Dru\bie albo w Warnie .
powiedziała ocierając łzy zoczu.
Kto?
Ten topielec.
Te\ tak myślał, ale \ebynie zgodzić się znią nie powiedział tego na głos.
Spojrzał na zegarek.
Będę z powrotem' za pół godziny.
Aha zawrócilod progu.
Jeśli ten Niemiec z pierwszego piętra,Niemiec od tych Szwedek, zajpyta o pannę Thalberg,
czynie wróciła,powiedz,\e wróciła iznowu wyszła.
Dlaczego?
Powiedz mutak.
Ale dlaczego?
Dlaczego mam kłamać.
Bo przyłaziłtu ju\ dwa razy.
Denerwuje mniefacet.
Ciebie.
Ale nie mnie.
Trzasnąłdrzwiami i wyminąwszy samochody stojącena podjezdzie, wybiegł nazalany
słońcem trawnik, wktórym cichutko grały, zmęczone popołudniowym upałem,świerszcze.
Powietrze przesycone było zapachem z\ętegosiana,ostatnich w tym rokusianokosów; wróble
hałaso-'wały w kępkach suchej trawy, pozostawionej podścianąhotelu, nie zwracając uwagi na
rudego kota, spasionegoresztkami z kuchni, który wylegiwał się obok.
Dzień byłpromienny, jak wszystkie pogodne dni jesienne ukazującyostro i przejmująco urodę
ziemia
Kiedy wszedł do hallu hoteli "Atlas", ogarnął go chłódimrok, z którym przez długą
chwilę musiały oswajać sięoczy.
Nie zobaczył jej więc od razu, dopiero kiedyMaria
^wskazała mu ją ręką, podszedł do jednego z foteli sto^ jącychw głębii promienny
dzień za oknamiprzybladł,
,; zgasł,słońceprzysłoniła wielkachmura.
'"Bo\e drogi!
pomyślał, a mo\e powiedział na głos:
; Bo\e drogi!
Siedziała tam zgięta we dwoje,skurczonai prawieukrytaw ogromnym fotelu, ale
jednak nie mogąca ukryć
'' w nim siebiecałej; swego nieszczęścia, ściągającego nasłońce wielką chmurę.
Taka młoda i taka ładna pomyślał Todi zgłuchym \alemw sercu.
Zapomniał,comiał Jej powiedzieć, \e przyszedł po to, \eby ją pocieszyć i uspokoić ale to
właśnie wydało mu się niemo\liwe,zupełnie niemo\liwe, nikt nie mógł odciągnąć wielkiej
chmury ze słońca, nikt nie mógł tego dokonać.
Aleten, którego opłakiwała, ten,przez któregoteraz płakała,mógł zmniejszyć jej cień.
Proszę pani powiedział cicho, Nikt nie utopiłsięw Złotych Piaskach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl