[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydał książkę, będącą czymś w rodzaju komentarza do jego pracy naukowej. W
książce tej The mystery of the mind ("Tajemnica umysłu") nie zawahał się poruszyć
tematu przetrwania umysłu po śmierci:
Gdy śmierć gasi płomień naszego życia, wydaje się, że umysł jakby zasypia.
Powiedziałem: "wydaje się". Do jakiego wniosku można naprawdę dojść? Jaką
rozsądną hipotezę można przyjąć, nie zapominając o zjawiskach fizjologicznych?
Istnieje tylko jedna: to, co dzieje się w mózgu, nie wyjaśnia w pełni umysłu. Gdy
człowiek czuwa, jego umysł prawdopodobnie czerpie energię, może w jakiejś
zmienionej formie, z najbardziej złożonego mechanizmu, jakim jest mózg. W stanie
świadomości dziennej porozumiewanie się z innymi umysłami odbywa się za
pośrednictwem mechanizmów mózgowych. Jeśli tak jest istotnie, to oczywiście
umysł, skoro ma trwać po śmierci, musi pobierać energię z innego zródła energii
niż mózg. W przeciwnym razie umysł musiałby przestać istnieć jednocześnie z
ciałem i mózgiem, które po śmierci obracają się w proch. Jeśli jednak za życia, gdy
mózg i umysł są w stanie czuwania, możliwa jest niekiedy bezpośrednia łączność
pomiędzy umysłami różnych ludzi... wydaje się jasne, że energia z zewnątrz może
dotrzeć do umysłu ludzkiego. Stąd wniosek, że możemy mieć nadzieję, iż po
śmierci umysł nasz będzie korzystał z innego zródła energii.25
Jeśli dr Penfield ma rację - a wszystko za tym przemawia - czym może być owa
energia? Według mnie nie jest to żadne "ciało duchowe" ze "srebrnym sznurem", o
jakim nam opowiadała Doris Stokes. A zatem co? Może to niewłaściwy trop, lecz
wśród ludów celtyckich, tak podatnych na błyski owej przedświadomości
postulowanej przez Juliana Jaynesa, ciągle słyszy się o widzeniu tzw. "świec
śmierci'', które mają stanowić formę duchów opuszczających ciało niedawno
zmarłych. Dr Evans-Wentz, który na początku naszego stulecia prowadził wśród
Celtów z Walii specjalne badania na ten temat, opowiada o pewnej starej pannie z
Pembrokeshire, mówiącej w rzadko używanym języku walijskim, a mieszkającej od
wielu pokoleń w tym samym domu. Powiedziała mu:
Widziałam już niejedną świecę śmierci. Jedną widziałam tu, w tym pokoju, gdzie
siedzimy i rozmawiamy... Zwieca śmierci wygląda jak plama jasnego światła;
niezależnie od tego, jak ciemno jest w pomieszczeniu, robi się zaraz jasno jak w
dzień. Ta świeca nie jest płomieniem, lecz świecącą masą, w kolorze
jasnoniebieskim, migocącą, jakby była pobudzana jakąś niewidzialną siłą; czasami
długo kołysze się na wszystkie strony. Jeśli ktoś zbliży się do tego światła, nie
odczuje nic, bo to jest duch... Człowiek, którego pan tu dziś spotkał, widział światło
śmiertelne starego doktora Harrisa, gdy przechodził pewnej nocy drogą koło
Nevern. Mówi, że było jasnozielone.26
Siostrzeniec i siostrzenica owej kobiety powiedzieli Evans-Wentzowi, że świeca
śmierci, która ukazała się w domu ich ciotki opuściła budynek i wędrowała polami,
aż na cmentarz; i gdy wkrótce zmarł ktoś z ich rodziny, ciotka nalegała, aby ciało
niesiono owymi bezdrożami, więc cały orszak pogrzebowy ruszył na cmentarz
przez pola.
Takie wypadki zdarzają się nie tylko na wyspach brytyjskich. Dr Kenneth Ring
usłyszał od kogoś, kto przeżył doświadczenie z pogranicza śmierci, następującą
relację:
Przed pięciu laty zmarł w wieku pięćdziesięciu dwóch lat mój brat. O godzinie
czwartej rano obudziło mnie łagodne, jasne światło w nogach łóżka. Wolno uniosło
się w górę i zniknęło. W pół godziny pózniej dowiedziałem się o zgonie brata; miał
on miejsce dokładnie o czwartej rano. Gdy patrzyłem na to światło, czułem się
zupełnie spokojny i nawet się nie poruszyłem.27
Bardzo podobne przeżycie, choć w tym wypadku światło wydawało się wrogie,
opowiedział mi były kierowca Królewskich Sił Lotniczych z Cardiff, Ken Watson. W
1945 roku, gdy służył w Burmie, pózno w nocy wiózł kolegów przez niebezpieczny
teren. Nagle niewidzialni napastnicy ostrzelali samochód. Ken dodał gazu, a jego
towarzysze zaczęli strzelać na oślep w ciemności, wkrótce jednak wszyscy ze
zdumieniem ujrzeli przed sobą na drodze, jak określił Ken, "okrągłe białe światło
unoszące się parę stóp nad ziemią, jakby nagle opuścił się księżyc, tyle że tej nocy
nie było księżyca". Ken zatrzymał samochód, jego towarzysze wysiedli z bronią
gotową do strzału, lecz światło, które wydawało się niesamowite i złowrogie,
stopniowo zniknęło. Potem Bertram Griffiths, etnograf walijski, powiedział Kenowi:
Prawdopodobnie światło, któreś widział na drodze, było próbą materializacji
jakiegoś nieszczęśnika zabitego w Burmie... Te zjawy przybierają kształty kuliste
lub nieokreślone (oba rodzaje nazywa się obłokami ).28 Zanim odrzucimy tę
relację, mówiąc, że to tylko piorun kulisty albo jakieś brednie, przypomnijmy sobie
prahistoryczne i antyczne cmentarzyska, gdzie często motywem dekoracyjnym jest
zagadkowa "kulista spirala". Wielki egiptolog Sir Flinders Petrie posunął się tak
daleko, że nazwał ją "głównym motywem prymitywnej ornamentacji". Jest faktem,
że wyobrażenia spirali pojawiają się w różnych odległych miejscach, w krajach
skandynawskich, Azji Mniejszej, Chinach, Nowej Zelandii, Australii, Indiach.
Północnej i Południowej Ameryce.
Mimo że dokładnie nie wiemy, co ów motyw oznacza, faktem jest również, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]