[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maddie, dobrze wiesz, że pragnę mieć z tobą dzieci. I to szybko. Ale jeżeli chciałabyś
jeszcze z tym poczekać, możemy poczekać.
Chwyciła się za głowę. On oczywiście uznał, że zdecydowała się z nim kochać tylko
dlatego, że wszystko zostało już wcześniej ustalone. Co za bezczelność!
Tak oświadczyła z naciskiem. Zdecydowanie chcę zaczekać. Szczerze mówiąc,
Case...
Case popchnął ją delikatnie na dywan.
Pózniej szepnął, wsuwając rękę między ich ciała. Maddie głęboko zaczerpnęła tchu.
Jeżeli myślisz, że uda ci się mnie uwieść...
Jego palce powędrowały niżej, a usta dotknęły jej ust.
Tak? zapytał, kiedy umilkła.
Maddie z westchnieniem zarzuciła mu ręce na szyję.
Pózniej... szepnęła.
Znacznie pózniej mruknął, wchodząc w jej ciało. Nagle zapomniała o dręczących ją
wizjach przyszłości i całkowicie oddała się rozkoszom chwili obecnej.
Co sądzisz o tym beżowym dywanie, kotku? Tym nazwanym szampan . Mnie się
podoba.
Case powiedziała Maddie, usiłując pośpiesznie zapiąć dżinsy. Nie podjęłam żadnej
decyzji.
Case odłożył próbkę na bok i sięgnął po następną.
Wiem. Ale na razie ta mi się najbardziej podoba. Maddie głośno westchnęła.
Nie mówię o dywanie.
Przecież nawet jeszcze nie zaczęliśmy wybierać tapet. Maddie z rozpaczą załamała
ręce.
Case, nie pora na żarty! Chcę porozmawiać o tym, co zaszło między nami.
Popatrzył na nią, a potem na części garderoby, porozrzucane na podłodze. Wielka
brązowa plama na pomarańczowej wykładzinie znaczyła miejsce, gdzie przewrócili puszkę
coli. Z początku tego nie zauważyli, a pózniej Case stwierdził, że i tak chce wymienić
wykładzinę, chociaż ta też ma swoje niewątpliwe zalety.
Niech ci będzie, Maddie powiedział, widząc jej zdesperowaną minę. Mów, co ci
leży na sercu.
Ta nagła uległość wydała jej się podejrzana.
Tylko dlatego, że... że... zaczęła.
Kochaliśmy się podsunął jej usłużnie.
Tak. Maddie głośno przełknęła. Ach, nie, to brzmi zbyt wzniosie i zobowiązujące
Tylko dlatego, że przespaliśmy się ze sobą powiedziała, ale to zabrzmiało jeszcze gorzej.
Mimo to brnęła dalej. Nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że zmieniłam zdanie. Nic się nie
zmieniło.
Sama wiesz, że nie masz racji rzucił jakby od niechcenia. Bardzo dużo się zmieniło.
Próbuję ci powiedzieć, że wcale nie jesteśmy zaręczeni prychnęła.
Case patrzył jej przez chwilę w twarz, a potem skinął głową.
W porządku. Więc co sądzisz o tym szampańskim dywanie?
Nawet mnie nie słuchasz! krzyknęła Maddie.
Słyszałem każde twoje słowo. Nie jesteśmy zaręczeni. Co nie zmienia faktu, że chcę
mieć nowy dywan.
Zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem. Dlaczego tak łatwo przeszedł nad tym do
porządku? Czyżby nie miał zamiaru z nią dyskutować? Czy był nadal przekonany, że uda mu
się nakłonić ją, by zmieniła zdanie? A może to on zmienił zdanie? Jeżeli tak, to dlaczego? To,
co się przed chwilą zdarzyło między nimi, było dla niej najpiękniejszym, najbardziej
niewiarygodnym przeżyciem, jakiego kiedykolwiek doznała. Jeśli jednak Case myślał
inaczej?
Znużona i zdezorientowana, postanowiła przyjąć jego taktykę. Były pewne sprawy, o
których wolała na razie nie mówić. Wykładziny i tapety wydawały się tematem o wiele
bezpieczniejszym.
Przez następne kilka godzin usiłowała skupić się na tapetach i wykładzinach, ale nie było
to łatwe. Za każdym razem, gdy nachylali się nad katalogiem, a ich palce i głowy się stykały,
kiedy Case stawał tuż za nią, żeby podyskutować o kolorze ścian, nachodziły ją słodkie
wspomnienia. Próbowała zepchnąć je w głąb świadomości, ale przychodziło jej to coraz
trudniej.
Póznym popołudniem zabrali się do części parteru, przeznaczonej dla pana domu. Był
tam szczególnie piękny pokój z kominkiem, rzezbionymi gzymsami i rozsuwanymi
oszklonymi drzwiami prowadzącymi na werandę na tyłach domu. Obok znajdował się mały
salonik wychodzący na frontową werandę, garderoba z wbudowanymi szafami i toaletką o
trzech lustrach oraz łazienka z kabiną prysznicową i wanną, zdolną pomieścić co najmniej
trzy osoby gdyby ktoś miał taką zachciankę. Całość była większa niż mieszkanie, które
Maddie wynajmowała, kiedy studiowała w szkole biznesu.
Maddie stanęła na środku pustej sypialni. Oczyma duszy widziała już olbrzymie łoże z
kolumienkami, antyczną sofę i płonący na kominku ogień.
To mój ulubiony pokój odezwał się Case zza jej pleców i Maddie przeraziła się, że
czytał w jej myślach.
Rzeczywiście, ładny mruknęła, nie patrząc w jego stronę. Czy chcesz go też
urządzić w twoich ulubionych kolorach to znaczy ciemnej zieleni i czerwieni?
A co ty byś wybrała, gdyby miał to być twój pokój?
Koronki odparła dużo koronek. Kolory delikatniejsze niż gdzie indziej. Aososiowy.
Kremowy.
Płomienie z kominka odbijające się w kryształowych szybkach. Zwiece migoczące na
toaletce. Nagie ciała, wyciągnięte na atłasowej narzucie. Maddie poczuła, że miękną jej
kolana.
To brzmi ciekawie odezwał się Case schrypniętym głosem, jakby i on snuł podobne
wizje.
Odwróciła się pośpiesznie. Stał bliżej, niż myślała. Tak blisko, że ich ciała prawie się
dotykały.
Case wyciągnął ręce, jakby chciał ją podtrzymać. Jego dłonie pozostały na jej ramionach
nawet wtedy, kiedy było jasne, że Maddie pewnie stoi na nogach.
Maddie mruknął, ze wzrokiem wbitym w jej usta. Od wieków cię nie całowałem.
Tak szepnęła, tuląc się do niego.
Nic dziwnego, że już się stęskniłem.
Nie była w stanie niczego mu odmówić, kiedy tak się do niej zwracał.
Znacznie pózniej Case uniósł głowę i spojrzał na Maddie. W jego stalowych oczach
płonął ogień.
Kiedy się z tobą kochałem, było to dla mnie najwspanialsze przeżycie, jakiego
kiedykolwiek doznałem powiedział gwałtownie. Ale to mi nie wystarcza, Maddie. Nie
rozumiesz, że nigdy nie będę miał dość?
A potem znów ją całował, a jego pocałunki były namiętne i zaborcze, a zarazem dziwnie
delikatne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]