[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Po prostu zatrzymaj je sobie.  Uśmiechnęła się lekko.  Może
któregoś dnia zechcesz z nich skorzystać.
Faktycznie, wszystko przecież może się zdarzyć. Może kiedyś,
gdy znów odzyska formę, zacznie odważniej myśleć o przyszłości...
Będzie wtedy lepiej radził sobie z przeszłością  zarówno z tą
najbliższą, jak i tą odległą. Może wówczas nabierze ochoty, by
odwiedzić ranczo.
A może nie...
 Miło było znów cię zobaczyć, Molly  powiedział. Czuł się
niezręcznie, ale przyszło mu do głowy, że powinna ruszyć w drogę w
dobrym nastroju, choć z pewnością była zawiedziona.  Pozdrów ode
54
RS
mnie Shane'a... i przekaż rodzicom najlepsze życzenia z okazji
rocznicy.
 Na pewno to zrobię.  Zawahała się na chwilę, po czym
przysunęła się bliżej i przytuliła go mocno. Jej głowa oparła się o
jego bark, torba uderzyła go w biodro.  Dbaj o siebie, Kyle.
Odruchowo objął ją ramionami. Walczył ze sobą, żeby nie
myśleć o niej w taki sposób, lecz teraz, gdy się przytuliła, jego
wyposzczone ciało gwałtownie zareagowało.
Opuścił ręce i cofnął się pospiesznie, zanim narobił sobie
wstydu. Uderzenie bólu, spowodowane prawdopodobnie zbyt
raptownym ruchem, pomogło mu odzyskać zdolność rozumowania,
której pozbawił go ten niespodziewany uścisk.
 Lepiej już jedz  powiedział. Głos miał lekko ochrypły, ręce go
świerzbiły, żeby znów wziąć Molly w objęcia.  To naprawdę daleka
droga.
Wracaj do swojego życia, dodał w duchu. Wracaj do mężczyzn,
którzy są zdrowi na ciele i duszy. Pewno tylko czekają, żeby dać ci
wszystko, czego zapragniesz i na co całkowicie zasługujesz.
Molly zatrzymała się jeszcze z ręką na klamce, po chwili jednak
wyprostowała się i w milczeniu wyszła z pokoju, zamykając za sobą
drzwi.
Z ust Kyle'a wyrwało się przekleństwo i odbiło się echem od
ścian pustego pokoju. Może filiżanka herbaty złagodzi ucisk w
piersiach?  pomyślał, idąc do kuchni. Pózniej będzie mógł...
Z ganku dobiegł głośny trzask, a zaraz potem okrzyk zdumienia.
Kyle okręcił się na pięcie. Poruszając się szybciej niż kiedykolwiek w
ciągu ostatnich ośmiu miesięcy, podbiegł do drzwi.
55
RS
Molly leżała jak długa na ganku. Torba przewróciła się na
ziemię, tuż obok upadł jeden z butów. Prawą nogę miała podwiniętą
w nienaturalnej pozycji, stopa ugrzęzła w dziurze, która powstała w
miejscu, gdzie zarwała się przegniła deska.
 Zdaje się, że złamałam nogę.
Molly ubrana w cienką szpitalną koszulkę siedziała na
przykrytej papierowym prześcieradłem leżance. Obandażowaną
prawą nogę trzymała wysuniętą przed siebie. Miała wątpliwości, czy
dżinsy przejdą przez zapinany na rzepy ortopedyczny stabilizator,
który sięgał aż do kolana.
Szczęśliwie żadna kość nie została złamana, chociaż noga była
mocno skręcona w kostce. Stopa bardzo spuchła, a palce zrobiły się
prawie fioletowe.
 O rety...
 Co się dzieje?  Kyle przez cały czas stał w pobliżu,
przyglądając się Molly z niepokojem. Kiedy się odezwała,
natychmiast podszedł do leżanki.  Boli cię?
 Nie. Tylko dziwnie się czuję.  Uśmiechnęła się do niego. Miał
takie piękne oczy.  Kochany jesteś, że się tak o mnie martwisz.
 Zdaje się, że to działanie środków przeciwbólowych.  Skrzywił
się.  Mam wrażenie, że bardzo silnie na nie reagujesz.
Nie mogła opanować chichotu.
 Dlatego właśnie próbowałam im wyjaśnić, że nie potrzebuję
żadnych leków. Tyle że nikt nie chciał mnie słuchać. Shane
powtarza, że nawet po aspirynie wyglądam jak naćpana. Jego
zdaniem, dobrze się stało, że nigdy nie próbowałam
56
RS
eksperymentować z narkotykami czy alkoholem, bo pewno
wciągnęłoby mnie od razu.
 Wygląda na to, że powinnaś słuchać brata.
 O, z pewnością by się z tobą zgodził. Słuchaj, czy tobie też jest
zimno?
 Proszę.  Sięgnął po cienki biały koc, który leżał obok, i owinął
nim Molly.  Teraz lepiej?
 Uhm...  Wtuliła się w ciepły koc, myśląc, że wolałaby znalezć
się w ramionach Kyle'a. Była pewna, że to by ją najlepiej ogrzało.
Jednak nie była aż tak otumaniona, by nie słyszeć głosu rozsądku,
którego resztki jeszcze zachowała.
 Zaraz powinna wrócić pielęgniarka i pewno będziemy mogli
wreszcie stąd wyjść.
Wyglądał, jakby i tak przebywał tu o wiele za długo. Sprawiał
wrażenie, że ma chorobliwą niechęć do wszelkich zakładów opieki
zdrowotnej. Pewnie przez ostatnie miesiące miał z nimi zbyt wiele do
czynienia.
 Czy będę musiała wyjść w tym stroju?  spytała, choć
właściwie nie bardzo się tym przejmowała.  Dżinsów chyba nie
wciągnę na opatrunek.
 Ja się tym zajmę.
Ktoś ostrożnie zapukał do drzwi.
 Proszę  zawołała Molly, patrząc wyczekująco w stronę
wejścia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl