[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lollie jest pewnie nietkniętą, cholerną dziewicą. Wziął jeszcze
łyk whisky, kaszlnął i rzucił się z jękiem na łóżko. Wpadł
w głębokie gówno. Tamto przeklęte ptaszysko ma rację, potrzebuje
łopaty, aby się z niego wygrzebać. Jednak dzisiejszej nocy
spróbuje pocieszyć" się butelką. Utopi zmartwienie w whisky.
a może wtedy zniknie obraz wpatrujących się w niego poprzez
ciemności wielkich, niebieskich oczu.
Lollie leżała w swoim łóżku i błądziła wzrokiem po suficie
i ścianach pokoju. Co jakiś czas z melancholią spoglądała
w stronę drzwi, zatarasowanych teraz zielonym krzesłem. Jakaś
cząstka jej duszy pragnęła, aby Sam powrócił, inna zaś tęskniła
za znajomym widokiem Hickory House.
To. co dzisiaj zaszło, było niezwykłym i poruszającym przeżyciem;
Strona 142
Barnett Jill - Cukiereczek
nigdy doląd czegoś takiego nie zaznała. Leżała w łóżku
i wpatrywała się w sufit przypominając sobie dotyk jego usl i ich
dziki, ekscytujący smak. Aby uwierzyć, że to nie przywidzenie,
przebiegła lekko palcem po wargach. Czuła, że są lekko nabrzmiałe.
Oblizała je i trochę ją zapiekły. Podobnie jak moja
duma, pomyślała chmurnie Lollie, Ona również ucierpiała w momencie,
gdy ją tak pospiesznie zostawił. Nakazał jej zabezpieczyć
drzwi krzesłem i spojrzał na nia ze złością i niejasną pretensją
- zupełnie, jakby się na nią gniewał.
Westchnęła i przypomniała sobie, iż jedynie spytała go
czy chciał ją pocałować. Jęknęła i zakryła oczy ręką. Mógł
ją opacznie zrozumieć i poczuć się urażony. Znowu zrobiła
coś nie tak.
Przyznaje, że powiedziała to w nadziei, iż go sprowokuje. Jakiś
chochlik na dnie duszy chciał sprawdzić różnicę między niewin
236
nym całusem, jaki otrzymała kiedyś mając czternaście lat, zalotami
Jima Cassidy'ego, a pocałunkiem Jankesa.
Sam bezsprzecznie wygrał.
Nigdy jeszcze w swym krótkim życiu nie targały nią tak silne
emocje, a sprawcą wszystkiego okazał się być ten człowiek.
Przypomniało się jej stare porzekadło o zakochanej kobiecie, dla
której wybranek rozpalił do białości niebo i ziemię. Dopiero teraz
to zrozumiała.
Zamknęła oczy i przywołała na myśl dotyk Sama, gwałtowne
pocałunki, napierający na nią ciężar jego ciała i mocne ręce
chwytające ją w pasie. Nadal to czuje, a jeśli wezmie głęboki
oddech, poczuje również jego zapach.
Nie miała pojęcia, że między kobietą i mężczyzną mogą się
dziać takie rzeczy. Słyszała wstydliwe rozmowy na ten temat
w szkole i wiedziała, że małżonkowie robią to i owo w noc
poślubną. Opowieści te brzmiały jednak dość enigmatycznie,
a jedyne, co zrozumiała, to to, że grzechem jest ulegać mężczyznie
przed ślubem.
Otuliła się szczelnie kocem i rozmyślała intensywnie. Nagle
przyszło jej do głowy, że to. co robili z Samem, jest być może
takim właśnie grzechem, ową szczególną łaską, którą kobieta
obdarza oblubieńca w dniu, kiedy staje się jej mężem. Rozważała
to w swym sercu długo i wnikliwie. Przekręciła się w końcu na
bok i ostatecznie doszła do wniosku, że coś, co niesie ze sobą tak
cudowne i niezapomniane chwile, z pewnością nie może być
grzechem.
Lollie zamknęła bramę i podeszła do pustych klatek. Policzyła
szybko, lak jak myślała, było ich osiem. Było też osiem ptaków,
a ona znalazła jedynie pięć. Musi wpaść na lepszy sposób, żeby
je wyłapać, ponieważ okazały się wyjątkowo ostrożne i płochliwe,
nawet kiedy próbowała je karmić. Tak czy inaczej odnajdzie
pozostałe koguty.
Stłumiła ziewnięcie i wpatrywała się w opustoszałe klatki.
Jeszcze nie dzisiaj, pomyślała. I tak spędziła już wiele godzin na
żmudnych poszukiwaniach ptaków w głębi dżungli, oganiając się
od komarów i wszelkiej maści robactwa. Ciągnęły do niej jak
pszczoły do miodu, prawdopodobnie z powodu większej niż
zwykle wilgotności powietrza. Było gorąco, mokro i lepko, a ona
na dodatek czuła się zmęczona i wszystko ją swędziało.
Strona 143
Barnett Jill - Cukiereczek
Ostatniej nocy do pózna przewracała się na prymitywnym
łóżku z boku na bok i nic mogła zasnąć, przez co czuła się teraz
naprawdę fatalnie. Poruszyła ramionami, żeby rozruszać zbolałe
kości. Był to również rezultat długotrwałego schylania się i niezłi
238
czonych prób, aby wywabić dzikie ptaki spod krzaków. Podwinęła
rękawy aż za łokcie i przez całą drogę drapała pogryzione
miejsca.
Zanim dotarła na miejsce, szyję i przedramiona pokrywała już
masa czerwonych, palących krost, które, miała nadzieję, złagodzi
mokry kompres. Szturchnęła nogą drzwi, weszła do środka
i zamknęła je na nowy zamek, naprawiony niedawno przez
Gomeza. Niestety, zacinał się. lecz mężczyzna nie raczy! nawet
zapytać, czy działa. W obawie, że napotka znowu na okropny
mur milczenia, wolała na razie się nie skarżyć. Kiedy już naprawi
swoje błędy, może wówczas powie mu o zamku, a do tego czasu
zachowa całą sprawę dla siebie.
Z wielkim wysiłkiem, przy użyciu obu rąk udało się jej
w końcu zatrzasnąć zasuwę, po czym masując obolałe palce
podeszła do kubła z wodą do mycia. Na ścianie, na kawałku
zagiętego drutu wisiało poczerniałe ze starości lustro bez ramki.
Poniżej stała rozpadająca się komoda z trzema popsutymi
szufladami. Lakier dawno stracił swój blask i popękał przybierając
z wiekiem kolor brudnej pomarańczy. Nogi były wzięte z zupełnie
innego mebla, a całość chyboiała się. gdy próbowała na niej
cokolwiek postawić.
Lollie przyciągnęła kubeł i ustawiła na komodzie, która przez
chwilę przypominała kołyszącą się pijaną kaczkę. Włożyła mały
ręcznik do wody, wyżęła go zgrabnym ruchem i przyłożyła
mokry materiał do pulsującego karku.
Poczuła się jak w raju, ulga była prawie natychmiastowa.
Przymknęła oczy i zanurzyła w wiadrze oba przedramiona.
Chłodna woda złagodziła swędzenie. Po dłuższej chwili wyjęła
ręce. zdjęła ręcznik i powiesiła go na wiadrze, po czym zaczęła
walczyć z metalowymi guzikami przy koszuli. Były za duże
i potrzebowała kilku minut, aby je wszystkie rozpiąć. Wysunęła
ręce z rękawów i koszula opadła na dół. przytrzymywana w talii
tylko zaciśniętym paskiem spodni.
Odchyliła podkoszulek i dokładnie wytarła się wyżętym z wody
ręcznikiem. Przesuwała nim po ramionach, szyi i piersiach,
239
pozwalając, aby kojący chłód dotarł do wszystkich zakamarków
ciała. To było cudowne uczucie. Pózniej nucąc pod nosem
chwyciła kawałek żółtawego mydła i potarła nim mokry materiał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]