[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawda?
Przytaknął.
 Może już go odnalezli?  wyszeptał przez zaciśnięte boleśnie
gardło.
Zatrzymał się.
Amelia również.
Stali obok siebie blisko, ale jednocześnie tak daleko, jak to tylko
możliwe między
dwojgiem młodych ludzi, z których żadne nie chce albo nie potrafi
wykonać pierwszego
gestu.
Wreszcie Olgierd, jako ten odważniejszy, zagarnął dziewczynę
ramieniem, a gdy uniosła
twarz, zaglądając mu w srebrzyste od księżycowego blasku oczy,
pocałował miękko,
pytająco jej usta. Oddała pocałunek tak samo delikatnie.
 Zawsze chciałem to zrobić  odezwał się, patrząc w jej piękne,
błyszczące w mroku
zrenice.  Od pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłem, miałem
ochotę na ten pocałunek.
 Naprawdę?  wyszeptała z niedowierzaniem.
Z tego, co podsuwała jej usłużnie pamięć, miał ochotę jej raczej
przylać za to, że pracuje
do utraty tchu, a potem mdleje w jego ramionach. Powiedziała to
na głos.
Zaśmiał się cicho i baaardzo seksownie.
 Wtedy rzeczywiście miałem chęć cię sprać, ale gdy zobaczyłem
cię po raz pierwszy,
wierz mi, zapragnąłem cię pocałować. Byłaś wtedy jednak taka
młoda i niewinna...
 Młoda i niewinna? Skończyłam dwadzieścia pięć lat! Dziś jestem
zaledwie dwa
miesiące star...  urwała. Spojrzała nań z niedowierzaniem.  Mela
mówiła prawdę... 
wyszeptała, nie wierząc jeszcze w to, co się dzieje...
Rzędy namiotów, stojących na wielkiej leśnej polanie. Zmiech
dziewczyn, wysypujących
się z autokaru. Mocny uścisk ręki Melanii. I głos  teraz jakże
znajomy  władczy,
rozkazujący:
 Dziewczyny, nie rozbiegać mi się tutaj, tylko maszerować prosto
do stołówki. Tam
instruktorzy podzielą was na grupy. No, raz, raz! Nie gapić się, jak
cielęta w malowane
wrota! Stołówka jest tam!
Olgierd, młodszy o dziesięć lat, wskazuje opaloną na brąz dłonią
niski, długi budynek.
Koleżanki ruszają we wskazanym kierunku i tylko Amelia, ukryta
za plecami Melanii,
gapi się na chłopaka właśnie jak cielę, po raz pierwszy w życiu
czując iskierkę czegoś, co
za wiele lat  gdy ona będzie starsza, a on wróci z wojny z
potrzaskaną duszą  zapłonie
głębokim, wzajemnym uczuciem.
 Do ciebie mam wysłać jaskółkę z wiadomością czy gołębia
pocztowego?  pyta złośliwie
Olgierd, patrząc prosto w czarne oczy piętnastoletniej Amelii.
 Jej to ty się nie czepiaj.  Na odsiecz bliskiej płaczu dziewczynie
bez wahania rusza
Melania, jej kochana, starsza siostra.  Jest młodsza od ciebie.
Chcesz mieć kłopoty,
spróbuj ze mną.
Olgierd parska śmiechem.
 Takaś mocna? Poczekaj do jazdy w terenie.
Kręcąc głową, odchodzi.
Do końca obozu Amelia będzie go unikała, słuchając ze
ściśniętym sercem, jak koleżanki
chwalą się randkami z tym przystojniakiem. Zaś Melania... Ona,
widząc łzy w oczach
siostry, nigdy się z nim nie umówi, choćby nawet ją o to prosił.
Dla Meli bowiem nie liczy
się nikt na świecie, tylko jej młodsza siostra.
 Tak bardzo mi jej brakuje  jęknęła Amelia, powracając do tu i
teraz.
Noc litościwie ukryła łzy, spływające jej po policzkach.
 Gdybyś powiedział wcześniej, że mnie znasz, może
odnalazłybyśmy się jeszcze w maju!
Jak mogłeś zataić przede mną, sierotą z amnezją, taki  drobiazg ?
 Nie miałem pojęcia, skąd cię znam  zaczął na swoją obronę.  I
nie kojarzyłem ciebie
z Melanią. To ty zapadłaś mi w pamięć. Ona była jedną z
obozowiczek. Pamiętałem, że po
tygodniu rodzice zabrali was z obozu, bo się rozchorowałaś, i
nigdy więcej cię nie
zobaczyłem, aż do tego dnia w Zabajce, gdy tak uroczo zemdlałaś
w moich ramionach.
 I wtedy mogłeś powiedzieć: znam cię! Przypomnijmy sobie,
droga Amelio bez
przeszłości, gdzie się po raz pierwszy spotkaliśmy.
 Nie miałem nawet pojęcia, jak masz na imię! I skąd, do cholery,
cię znam!
Olgierd, wzburzony jej oskarżeniami, chciał odwrócić się i odejść,
ale kula zaplątała się
w trawę i o mało nie upadł. Odruchowo podtrzymała go za ramię.
Wyrwał się gniewnie.
 Przestań  zganiła go już bez złości.  Gdybyś wtedy mi o sobie
przypomniał, pewnie
i tak niewiele by mi to dało. Nie wiedziałeś przecież, gdzie ukrywa
się Melania. Nie
wiedziałeś, że naprawdę mam na imię Amelia. Tylko bym się
zamęczała, próbując sobie to
wszystko przypomnieć... Nie wydarzyłoby się prawdopodobnie to,
co miało się stać. Nie
znalazłabym tutaj przyjaciół. Nie przegnała raz na zawsze
oszołoma, jak zawsze o nim
mówi Melania, a na koniec nie spotkałabym w tak pięknych
okolicznościach samej Meli.
I ciebie  dodała w duchu, patrząc w srebrzyste oczy mężczyzny,
a on się tych słów
musiał domyślić, bo twarz, jeszcze przed chwilą ściągnięta
gniewem, złagodniała.
 Musiałam widać krok po kroku odkrywać wszystkie tajemnice,
żeby na końcu
otrzymać... nagrodę...  Jej spojrzenie spoczęło na ustach
mężczyzny.
Pochylił się więc ku dziewczynie i pocałował ją po raz drugi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl