[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się również tak zwane dipoloidalne cząsteczki wody, które są usuwane wskutek rezonansu
energii promieniowania. W przenośni - konkluduje Karel Drbal - można by mówić o
"odwodnieniu ostrza żyletki".
W jakie zaświaty ulatniają się zatem owe dipoloidalne cząsteczki wody, skoro rzekomo
wszystkie efekty odbicia pozostają we wnętrzu piramidy? Karel Drbal twierdzi, że mieszają
się z otaczającym powietrzem, co jest właściwie jedynym rozsądnym wytłumaczeniem.
Doświadczalne piramidy są przecież przepuszczalne dla powietrza. Co się jednak stanie, jeśli
eksperyment przeprowadzić w próżni, która uniemożliwi jakąkolwiek wymianę powietrza?
Jakie mierzalne siły są niezbędne, aby wypchnąć bądz wypłukać ze stali dipoloidalne
cząsteczki wody?
Radziecki fizyk Malinow próbował wyjaśnić efekt piramidy działaniem "fal
elektromagnetycznych" w połączeniu z polami magnetycznymi Ziemi. Ale w takim razie
dlaczego, na wszystkich budujących piramidy faraonów, fale te zabijają grzyby oraz bakterie
zapoczątkowujące w produktach spożywczych procesy pleśnienia i gnicia, za to same
produkty konserwują czy wręcz wzmacniają ich naturalny aromat? W ramach Ancient
Astronaut Society (stowarzyszenia użyteczności publicznej, które zajmuje się moimi
teoriami) chcieliśmy się tego dowiedzieć dokładniej i zwróciliśmy się do naszych członków z
prośbą o przeprowadzenie eksperymentów z piramidą przy użyciu wszelkich możliwych
materiałów [32]. Po paru tygodniach i miesiącach otrzymaliśmy 118 listów od mężczyzn i
kobiet z najróżniejszych grup zawodowych, a także od uczniów. Wszyscy oni sporządzili
różnej wielkości modele piramid z najróżniejszych materiałów, umieścili je w ogrodzie, w
piwnicy, na strychu, w sypialni, na zakotwiczonym na środku basenu dmuchanym materacu, a
nawet w zamrażarce - i powkładali do nich najróżniejsze rzeczy. Pewien szesnastolatek z
Holzkirchen pod Monachium zgłosił, że zamknął w plastikowym pudełeczku mrówki i że już
po czterech dniach zdechły, zaś pewien jego rówieśnik, gimnazjalista, opisał eksperyment z
muchami, które już po 24 godzinach przestały dawać oznaki życia. Biednym zwierzętom
brakowało pewnie tlenu, wody i pożywienia. Telefonicznie zwróciłem się do młodych
eksperymentatorów o natychmiastowe przerwanie tych niehumanitarnych doświadczeń.
Ludzie potratią być okrutni.
Pewna nauczycielka, która właśnie spędzała wakacje w kantonie Tessin na południu
Szwajcarii, umieściła w swojej obciągniętej pergaminem piramidzie kawałeczek
zapleśniałego chleba i wstawiła dwudziestodwucentymetrowy ostrosłup do piwnicy,
"ponieważ panuje tam taka znakomita wilgoć, a grzybki pleśniowe lubią, kiedy jest wilgotno i
ciemno". Po osiemnastu dniach pleśń zniknęła, a chleb rozpadł się na okruszki. Trzask-prask!
Wielce zdumiony był pewien emeryt z Arbon nad Jeziorem Bodeńskim, który wstawił do
szklanej piramidy jedną z tych maleńkich świeczek, jakich używa się do podgrzewaniafondue
na stole. Jak pisze w liście emeryt, właściwie chciał się tylko dowiedzieć, czy płomień będzie
się palił równomiernie. Ponieważ płomyk bez przerwy gasł z powodu niedostatecznej ilości
tlenu, sześćdziesięcioośmioletni eksperymentator stracił cierpliwość do całej zabawy i
zapomniał o stojącej na regale piramidzie. W dziewięć dni pózniej, kiedy mimochodem
zajrzał do piramidy, zobaczył, że świeca zamieniła się w skarlały woskowy kikut. Deformacja
świecy nie mogła być raczej spowodowana jesiennymi temperaturami, ponieważ wszystkie
inne świece w pokoju nie wykazywały żadnych zmian.
"Normalnie przerażona" była też dwudziestosześcioletnia malarka-amatorka z Wuppertal,
która z czystego upodobania maluje olejne miniaturki. Jej niezwykle barwne wytwory są
mikroskopijne, długość boku wynosi ledwie 5 cm. Pani Elke umieściła świeżo namalowany
obraz na malusieńkim drewnianym postumencie w wysokiej na 28 cm szklanej piramidce.
Zrobiła to nie dlatego, że chciała przeprowadzić eksperyment, ale po prostu dlatego, że
obrazek przedstawiający mały domek, kota i księżyc w pełni, bardzo ładnie się prezentował
za szklanymi ściankami piramidy. Po tygodniu pani Elke odniosła wrażenie, jakby w
miniaturce coś się zmieniło. W trzy tygodnie pózniej "księżyc spłynął z nieba, farba na
brązowoczarnym dachu całkowicie zaskorupiała, granat nieba lśnił intensywnie, a zadnia
część kota rozpłynęła się w powietrzu". Wspaniały efekt! Podsunąłem mojej korespondentce
pomysł, aby swoje przyszłe kreacje sprzedawała pod hasłem "malowane piramidowo".
W tym samym kierunku idzie doświadczenie przeprowadzone z banalnym miodem pszczelim
przez państwa Burgmuller z Hamburga. Państo Burgmuller mieszkają na ósmym piętrze
wieżowca, swoją piramidkę z pleksiglasu wysokości 14,5 cm kupili. Po śniadaniu pan
Burgmuller nalał dwie łyżki miodu do małej miseczki i umieściłją na znajdującym się
wewnątrz piramidki postumencie. Dwadzieścia cztery dni pózniej miód zmienił się w
nieforemną bryłkę, "która przypominała w dotyku twardy wosk". W czasie sprzątania pokoju
połowica pana Brugmullera niechcący przesunęła piramidkę, tak że nie stała już na osi
północ-południe i - hokus-pokus - w niecałe sześć dni pózniej miód był jeszcze bardziej
płynny niż przed wlaniem go do miseczki. Może w ten sposób dało by się jakoś wyjaśnić
sprawę św. Januarego z katedry w Neapolu, który każdego roku z nie wyjaśnionych przyczyn
roni łzy. Te raczej przypadkowo uzyskane rezultaty zostały też potwierdzone przez
"buchalterów". Mianem tym określam tych miłych i cichych bliznich, którzy dokładnie
zapisują każdy dzień i godzinę, sprawdzając nawet swoje próbki na wadze do ważenia listów.
Gerhard Leiner z Grazu w Austru zbudował model piramidy ze 4,5 mm grubości sklejki.
Eksperyment rozpoczął 19 marca 1983 o godzinie 12.30. W piramidzie - ustawionej
oczywiście na osi północ-południe - umieścił siedmiodniowe jajo kurze o wadze 60,2
gramów. Drugie jajo znajdowało się poza piramidą. Pomieszczenie, w którym odbywało się
doświadczenie miało średnią temperaturę 19YC.
4 pazdziernika, czyli po 200 dniach! - jajo leżące w piramidzie straciło 58,8% wagi, żółtko
było żółte, zapach całkowicie normalny, jajo nadawało się do spożycia. Jajo kontrolne
znajdujące się poza piramidą cuchnęło na kilometr, pardon, na całe pomieszczenie. Dalsze
długodystansowe eksperymenty Gerharda Leinera przyniosły potwierdzenie rezultatów, tylko
kurczak jeszcze nigdy się z jaja nie wykluł.
Inni członkowie AAS eksperymentowali z kawałkami jabłka, rzodkiewkami, nasionami
roślin, tytoniem, sokiem pomarańczowym, sadzonkami ogórków i pomidorów, a nawet z
poziomkami. Dla wszystkich trzymanych w piramidzie owoców eksperymentatorzy zgodnym
chórem potwierdzają intensywniejszy smak. Sadzonki roślin umieszczone pod rozpiętą w
kształcie piramidy folią rosły szybciej od sadzonek kontrolnych, ogórki i pomidory były
twardsze, bardziej mięsiste, ich aromat był wielokrotnie silniejszy niż wszystkich innych,
jakich użyto dla porównania.
Czary? Duchy? Magia? Oszustwo albo złudzenie? Wyobraznia jest wprawdzie jedyną bronią
w walce z rzeczywistością, ale tutaj nie miała zastosowania. Obiekty doświadczalne
zmieniały się w sposób mierzalny i widoczny, wyniki są w każdej chwili do powtórzenia, tak
jak tego wymaga nauka. Tylko nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, co się właściwie dzieje
i dlaczego.
Ja też dostałem od przyjaciół szklaną piramidkę i przez kilka tygodni stała ona sobie gdzieś na
werandzie. Pewnego wieczora trafiło mi się zbyt młode czerwone bordeaux. Dla lepszego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]