[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszej randce któregoś z twoich specjałów?
Na sekretarce była krótka wiadomość od mamy. Natychmiast zajrzyj do poczty na
hot - mailu . Spojrzałam na tatę, który wypakowywał właśnie zakupy. Wyglądał na bardzo
spłoszonego - Będzie musiała poczekać - oznajmiłam zdecydowanie.
Chyba możemy zbuntować się wobec jej żądań?
Tato kupił butelkę dobrego czerwonego wina i słysząc to, otworzył ją bez słowa. Bez
słowa też zjedliśmy zapiekane w cieście mięso i sałatę. W końcu nie mogłam już dłużej
odwlekać tej krytycznej chwili.
Dan otworzył pocztę dopiero wtedy, kiedy skończył pracować. Pierwszy e - mail był od
Jedskiego, który dzielił się z nim odkryciem, że aż trzech z czterech członków Crypt
Factory to astrologiczne Skorpiony.
Dan, chłopie! Czy to zwykły przypadek czy może działanie jakichś tajemnych sił?
Jedski przytaczał więcej interesujących faktów potwierdzających jego teorię
nadnaturalnych wydarzeń towarzyszących kapeli.
Być może masz rację - odpisał na odczepnego. - A jeśli tak, to uważam, że musisz
natychmiast stworzyć stronę internetową, żeby podzielić się tymi myślami z jak
najszerszą rzeszą publiczności.
Pózniej przeczytał kilka nieistotnych komunikatów i zaczął układać list do Sary.
Droga Saro,
Próbuję pojąć sens słów przeciętnie wspaniała , ale nie mogę sobie z tym poradzić.
Jadę jutro do Londynu. Czy znajdziesz dla mnie wolną chwilę? Znacznie ułatwiłoby mi
to ich zrozumienie...
Dan
Wyjazd do Londynu był konsekwencją wcześniejszej rozmowy z wydawcą. W
niedługim czasie Vantage - Point miał mieć swój pierwszy indywidualny koncert i
redaktorzy chcieli przedyskutować z Danem możliwości uwzględnienia tego faktu w
książce. Dan bronił się, jak mógł - wszystko to dałoby się załatwić przez telefon,
uświadamiał im, że przy tak napiętym terminie jeden dzień przerwy to bardzo dużo, ale
wydawca był nieugięty. Kiedy zaś wziął na siebie wszystkie koszty, Dan w końcu uległ. Do
zmiany decyzji znacznie przyczyniła się również Sara Daly, a raczej szansa na spotkanie z
nią w Londynie. Dan nie bardzo wierzył, że to się uda, ale co mu szkodziło spróbować?
Potem uznał, że ze względu na okoliczności - zamierzał dzisiaj przeprowadzić
poważną rozmowę z Libby - dobrze zrobi mu dzień urlopu. I tak zwlekał z tym za długo.
Teraz zdecydował, że wszystko będzie lepsze od chowania się w mieszkaniu i uników przez
resztę życia.
Mimo to poczuł się bardzo nieswojo, słysząc pukanie do drzwi. Było po wpół do
ósmej.
Libby włożyła dzisiaj czerwony sweter i opięte dżinsy i znowu wyglądała całkiem
ładnie. Jednak minę miała nieufną, jakby czuła, że coś się święci. W kuchni Dan otworzył
butelkę taniego, czerwonego wina, które kupił wczoraj w drodze do domu.
- Wyrzucili mnie z pracy - powiedziała niespodziewanie Libby ponurym tonem.
Dan omal się nie wycofał.
- To fatalnie - powiedział. - Chcesz o tym pogadać?
- Właściwie to nie. Wolę posłuchać, co ty masz mi do powiedzenia. - Wzięła od niego
wypełniony po brzegi kieliszek i usiadła przy stole.
Dan usiadł ciężko naprzeciw niej.
- Przepraszam za tamtą noc - zaczął. - To była głupia pomyłka.
- Pomyłka? - powtórzyła z groznym błyskiem w oczach.
- Chcę powiedzieć, że nie jestem jeszcze gotowy na nowy związek. - Zamierzał
powiedzieć coś całkiem innego. Chciał się szczerze przyznać, że Libby - podobnie jak
Aisling - nie jest w jego typie, ale teraz bał się, że nie uszłoby mu to na sucho.
Libby to nie Aisling. Prawdopodobnie po czymś takim powie mu, że powinien
pomyśleć o tym, zanim się z nią przespał. Co więcej, będzie miała rację. Powinien.
- Jeszcze nie otrząsnąłem się po rozstaniu z Jo - dodał.
- Wtedy bardzo mi ją przypominałaś.
- Czy chcesz mi powiedzieć, że to moja wina? - zapytała ostro.
- Nigdy w życiu. W ogóle nie ma tu mowy o żadnej winie. Wszystko stało się w
niedobrym momencie.
To nie było do końca prawdą, ale robił, co mógł, żeby złagodzić uderzenie.
- Więc jeśli poczekam spokojnie jeszcze kilka miesięcy, mogę mieć szansę. Czy to
chciałeś mi przed chwilą powiedzieć?
Dan nie był pewien, czy Libby mówiła poważnie, czy ironizowała. Wypił duży łyk
wina. Zostawiało w ustach cierpki, metaliczny smak. Nie mógł wydobyć z siebie
najważniejszego - że nie czuje do Libby nic. Absolutnie nic.
- Może tak. Wolałbym, żebyśmy teraz zostali przyjaciółmi.
- Czuł się jak żałosny idiota i wiedział, że na to zasłużył.
- Chyba nie mamy już o czym rozmawiać. - Libby podniosła się od stołu.
- Chyba nie. - Poszedł za nią do drzwi. - A co z twoimi czarnymi płytami? - zapytał,
żeby trochę rozluznić atmosferę.
- Od tamtego czasu dostałam nową ofertę. Miałeś rację - muszę decydować
samodzielnie. I zdecydowałam. - Popatrzyła na niego zimnym wzrokiem.
Dan nie chciał, żeby zostali nieprzyjaciółmi. Nienawidził takich sytuacji.
- Jutro muszę jechać do Londynu, ale w piątek chętnie się z tobą naradzę, jeśli
zechcesz - zaproponował.
Przysiągłby, że w jej oczach zauważył błysk zainteresowania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]