[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówcie, co chcecie - przychodził tu bez żadnego interesu.
- Mnie tam wcale go nie brakuje - burknÄ…Å‚ Dooley.
- Szef nigdy go nie lubił - dorzucił Hank.
- Teraz ja jestem szefem - oznajmiła stanowczo Karen
- i liczy siÄ™ to, co ja lubiÄ™.
Dooley otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
Anula & Irena
Scandalous
- Chce pani powiedzieć, że wierzy pani takiemu dra
niowi jak Blackhawk?
- On wcale nie jest draniem - obruszyła się Karen. -
A wy macie co robić. Zdaje się, że prosiłam was, żebyście
naprawili ogrodzenie. Kiedy wczoraj wracałam do domu,
widziałam, że jest uszkodzone. Za kilka tygodni będziemy
przepędzać stado i nie chcę, by pouciekało poza nasze tereny.
Nie stać nas na to, żeby stracić chociaż jedną sztukę.
- Tak jest, proszę pani - powiedział posłusznie Dooley,
ale nie przestawał patrzeć na nią zatroskanym wzrokiem.
Widocznie wciąż uważał, że jako słaba kobieta nie potrafi
nad wszystkim zapanować.
Po wyjściu pracowników Karen usiadła z westchnie
niem. Kogo próbowała oszukać? Może i była teraz sze
fem, czuła jednak, że coraz mniej wiąże ją z ranczem.
Wiedziała, co powinno być zrobione, ale nie miała na to
środków. A ostatnio zaczynało jej już brakować siły woli
koniecznej do codziennych zmagań. Najchętniej skuliłaby
się pod kołdrą i przespała całą zimę.
Obecność Grady'ego wyciągnęła ją na chwilę ze stanu
zniechęcenia, ale od czasu gdy zniknął, nie potrafiła na
nowo wziąć się w garść.
Z tych smętnych rozmyślań wyrwał ją dzwięk telefonu.
- Cześć! - odezwała się Lauren, a jej rozradowany
głos wywołał uśmiech na ustach Karen.
- Cześć! Co słychać w Hollywood? Potrzebuję czegoś,
co choć trochę poprawiłoby mi humor.
- A odkąd to obchodzą cię plotki o sławnych ludziach?
- Słuchając ich, uczestniczę chociaż przez moment w ele
ganckim, światowym życiu. No, mów! Masz coś ciekawego?
Anula & Irena
Scandalous
- Niestety, nie. Byłam bardzo zajęta. Uczyłam się roli
do nowego filmu. Brad Pitt mógłby się ożenić, a ja nawet
bym o tym nie wiedziała.
- Brad Pitt rzeczywiście się ożenił - roześmiała się
Karen. I to całe wieki temu.
- Sama widzisz. Zaczynam mieć kłopoty z pamięcią.
- Co za pożytek z przyjaciółki, która jest gwiazdą fil
mową, a nie zna żadnych pikantnych szczegółów z życia
osób publicznych.
- O, jedną znam - odcięła się Lauren. - Podobno pew
na właścicielka rancza pokazała się ostatnio ze swoim
śmiertelnym wrogiem. Z tego, co słyszałam, to było nawet
dość czułe spotkanie.
- Cassie musiała puścić farbę - powiedziała Karen
z westchnieniem. Powinna była przewidzieć, że jej przyja
ciółka powtórzy wszystkim o ich spotkaniu U Stelli".
- Nigdy nie zdradzam swoich informatorów - oznaj
miła Lauren. - No więc, jak ci się układa z tym seksow
nym panem Blackhawkiem? Czy jesteście już parą?
- Nie bądz śmieszna! - obruszyła się Karen, odsuwa
jąc od siebie wspomnienie dwóch namiętnych pocałun
ków. - Nawet gdyby mi się podobał - a tak nie jest - nie
mogłabym z nim być.
- Z powodu Caleba, prawda?
- Oczywiście, że z powodu Caleba.
- Powinnaś żyć dla siebie - tłumaczyła jej łagodnie
Lauren. - Nie mówię, że masz zapomnieć o mężu, ale
nie możesz brać na siebie jego obciążeń. Jeżeli Grady ci
się podoba, jeżeli chcesz z nim być, decyzja należy do
ciebie.
Anula & Irena
Scandalous
- Hansonowie są innego zdania - powiedziała sucho
Karen.
- Och, co oni tam wiedzą? - prychnęła lekceważąco
Lauren. - A poza tym, mieszkajÄ… w Arizonie.
- Ale majÄ… gorÄ…cÄ… liniÄ™ telefonicznÄ… z Wyoming.
- Nie zwracaj na nich uwagi - doradziła Lauren.
- Nie mogę. Przecież to rodzice Caleba.
- To zrozumiałe, że będą przygnębieni, kiedy znaj
dziesz sobie kogoś nowego, ale jakoś to przeżyją.
- Nie, jeśli to będzie Grady - wyrwało się Karen.
- Więc jednak to on.
Karen westchnęła.
- Sama nie wiem, co o nim myśleć.
- Czy on naciska na ciebie, żebyś się natychmiast zde
cydowała?
- Nie. Prawdę mówiąc, ostatnio rzadko się tu pokazuje.
Nie spotkałam go od tego ranka, kiedy Cassie widziała nas
u Stelli. Mam wrażenie, że musiałam go czymś urazić, ale
nie wiem czym. To bardzo skomplikowana natura.
- Może trzeba, żebyś sobie zrobiła przerwę. Jesteś mą
drÄ… kobietÄ…. Rozeznasz siÄ™ w swoich uczuciach, kiedy
przyjdzie pora. - Lauren zawahała się, a potem zapytała
- Mam przyjechać do Winding River? Podobno doskonale
znam siÄ™ na ludziach.
- Naprawdę? A twoje dwa nieudane małżeństwa?
Chyba świadczą o czymś wręcz przeciwnym.
- Ach... - westchnęła Lauren. - Człowiek za pózno
dostrzega własne błędy. Za to cudze są widoczne jak na
dłoni. Opinia kogoś z zewnątrz na pewno nie zaszkodzi,
a ja mogłabym być u ciebie już jutro.
Anula & Irena
Scandalous
- Nie. Już i tak dość długo zaniedbywałaś przeze mnie
swoją karierę. Nie mogę od ciebie wymagać, żebyś tu
pędziła za każdym razem, kiedy obleci mnie strach.
- Strach? - roześmiała się Lauren. - Kogo się boisz?
Grady'ego czy siebie?
- Może jednego i drugiego - przyznała się Karen.
- Posłuchaj mnie. Nikt spośród moich znajomych nie
może pochwalić się taką intuicją jak ty. Zawierz swoim
instynktom. A jeżeli będziesz potrzebowała mojego
wsparcia, zadzwoń. Rzucę wszystko i będę u ciebie za kil
ka godzin. Prawdę mówiąc, lubię od czasu do czasu poczuć
się potrzebna. Powiedz tylko słowo, a wracam na ranczo,
zakasuję rękawy i biorę się do roboty. Mogę zajmować się
końmi tak długo, jak będzie to potrzebne.
Karen ze zdumienia zabrakło słów. Nie po raz pierwszy
słyszała tę propozycję z ust przyjaciółki, jednak tym razem
odniosła wrażenie, że Lauren rozpaczliwie szuka prete
kstu, żeby przyjechać do Winding River.
- Zamurowało cię? - spytała Lauren.
- Szczerze mówiąc, tak. Wprawdzie przebąkiwałaś coś
o powrocie do domu, ale po raz pierwszy wyraziłaś to
wprost. Co siÄ™ dzieje, Lauren? Co przed nami ukrywasz?
- Nic. A w każdym razie nic, na co miałabym jakikol
wiek wpływ. Poradzę sobie, jestem tego pewna. A co do
mojej propozycji - zawsze jest aktualna. GdybyÅ› mnie
potrzebowała, daj mi znać.
- Dziękuję - powiedziała cicho Karen. -I. . . Lauren?
- Co?
- Jeżeli masz ochotę wyrwać się z Hollywood, nie cze
kaj na zaproszenie. Mam na górze wolny pokój. Przyjeż-
Anula & Irena
Scandalous
dżaj, kiedy tylko zechcesz. Jeżeli tęsknisz za pracą fizycz
ną, mogę ci i to załatwić.
- Wiem, że mówisz szczerze. Jestem ci bardzo wdzię
czna. Dbaj o siebie, kochana.
- I ty też.
Karen odłożyła słuchawkę i w tym samym momencie
wyczuła za plecami czyjąś obecność. Odwróciła się i za ażu
rowymi drzwiami zobaczyła Grady'ego. Wciąż rozstrojona
po rozmowie z Lauren, nawet nie ucieszyła się na jego wi
dok. Obyczaj Grady'ego, by zjawiać się w jak najmniej od
powiednim momencie, zaczynał jej działać na nerwy.
- CoÅ› nie tak? - Nie czekajÄ…c na zaproszenie,' Grady
wszedł do domu.
- U mnie wszystko w porządku - odparła ze sztucznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]