[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dy, gdy jego synkiem zajmowała się opiekunka. Przez
resztę dnia zastępowała go w księgarni sprzedawczyni.
Gideonowi natomiast niezbyt się to podobało.
Mężczyzni pracujący w budownictwie nie należeli do
tych, którzy chętnie zwalniają się z pracy o pierwszej,
by zaprowadzić dziecko na pływalnię. Zresztą ich
szefowie i tak by na to nie pozwolili.
Był ciekaw, jaka jest sytuacja rodzinna Christine
Gillette. Przedstawiony przez nią życiorys nic nie
mówił o życiu osobistym. Nie zauważył obrączki na jej
palcu, choć w obecnych czasach to nic nie znaczyło.
Zastanawiał się, czy w domu czeka na nią mąż, i ta
myśl nieco go rozdrażniła.
- A ona sama przypadkiem nie ma małych dzieci,
z którymi będzie musiała zostawać w domu, gdy złapią
katar? - spytał z wyrazną irytacją.
- Hej, hej, spokojnie - powiedział John. - Trochę
zrozumienia, przyjacielu.
Gideon nie miał dzieci, a zrozumienia dla Christine
było w tym pokoju aż nadto.
- Carter ma rację. Jeżeli zdecydujemy się zatrudnić
tę kobietę, to ja będę z nią współpracował. Dzielenie
MARZEC CIG DALSZY " 41
siÄ™ obowiÄ…zkami jest dobre, ale na pewno nie w bu
downictwie. Jeśli będę musiał zamówić armaturę ła
zienkowÄ…, a ona w tym czasie wyjedzie sobie do
Disneylandu, bo dzieci akurat majÄ… wakacje, to zacznÄ…
się opóznienia. - Uważał, że jego argument jest uza
sadniony. Najwyrazniej Christine jest w stanie ocza
rować całe konsorcjum, ale jeśli ma jej nie być
na miejscu, to lepiej, żeby jej w ogóle nie było. - Nie
lubię przestojów. Nie umiem tak pracować. Potrzeba
mi ludzi dyspozycyjnych.
- Chris będzie na miejscu - zapewniła go Jessica.
- Nie ma małych dzieci. Z tego, co o niej słyszałam, i to
z różnych zródeł, pracuje pięćdziesiąt godzin tygo
dniowo.
- Niemniej - ostrzegł -jeśli pracuje sama...
- Ma sekretarkę i asystentki - przypomniała Jes
sica.
- No dobrze, nawet z sekretarkÄ… i asystentkami
ona pozostaje główną siłą. Nasi pozostali kandydaci
mają partnerów, którzy mogą przejąć obowiązki,
gdyby coś się stało.
- A co może się stać? - spytała Jessica. - Chris
tine jest zdrowa. Kończy prace na czas, a nawet
z wyprzedzeniem. Jest sprawna i skuteczna. I po
trzebuje tej pracy. - Uniosła dłoń, zanim zdążył
skomentować ostatnie zdanie. - Wiem, wiem. Zapy
tasz, dlaczego tak jej zależy. Nie, nie wpadła w żad
ne kłopoty. Ale to zlecenie mogłoby jej pomóc
w karierze zawodowej, i o to jej chodzi. Zasługuje
na nie.
Gideonowi nie podobała się myśl, że Christine, ze
swymi blond włosami, świeżością, opanowaniem i dłu
gimi nogami zasługuje na cokolwiek.
42 " MARZEC CIG DALSZY
- SÅ‚uchaj, nie prowadzimy instytucji dobroczynnej.
Nie będziemy zajmować się szkoleniem na miejscu.
- Gideon - Jessica zaczynała być zła - wiem
o tym. Wiem o tym lepiej niż ktokolwiek w tym
pokoju. To ja mieszkałam całe życie w Crosslyn
Rise. To mnie najbardziej boli, że nie mogę go
zachować w obecnej formie - przerwała na chwilę,
bo coś dławiło ją w gardle. Carter położył jej
uspokajająco rękę na ramieniu. - Skoro już tak jest,
to chcę przynajmniej, żeby Rise było najwspanial
szym osiedlem. Gdyby Chris nie była najlepsza, nie
rekomendowałabym jej.
- Jest twoją znajomą - zauważył Gideon.
- Jest znajomą znajomej, ale zapewniam cię, że
nie mam żadnego osobistego interesu w powierzeniu
prac dekoratorskich właśnie Chris. Co więcej, gdy
moja znajoma wspomniała mi o niej, byłam ostrożna,
ponieważ robienie tego typu grzeczności nie leży
w mojej naturze. Ale obejrzałam inne realizacje
Chris. A teraz, patrzÄ…c na jej propozycje dla nas,
jestem przekonana, że to właściwa osoba. - Przerwa
ła, ale jeszcze coś przyszło jej do głowy. - Poza tym
lepiej jest pracować z kimś o krótszej liście zamówień.
To stary problem, czy lepiej być małą rybką w dużym
stawie czy na odwrót. Ja osobiście wolę być dużą
rybą w stawie Chris niż małą w czyimś innym,
zwłaszcza że jej propozycję były zdecydowanie naj
lepsze.
Gideon mógł się dalej upierać, ale dał spokój.
Najwyrazniej pozostali zgadzali siÄ™ z JessicÄ…, co zresztÄ…
potwierdziło głosowanie. Niemal jednogłośnie zaakce
ptowano Christine jako projektantkę wnętrz w Cros
slyn Rise. Gideon wstrzymał się od głosu.
MARZEC CIG DALSZY " 43
- Dlaczego to zrobiłeś? spytał cicho Carter po
spotkaniu, gdy większość obecnych wyszła.
Gideon nie wiedział, co odpowiedzieć.
- Nie wiem. Może dlatego, że nie potrzebowała
mojego głosu. Skaptowała was wszystkich.
- Ale podoba ci siÄ™ jej projekt?
- Tak, podoba mi siÄ™.
- Myślisz, że będziesz w stanie z nią współpracować?
Gideon wcisnął ręce do kieszeni i zakołysał się na
piętach.
- Pracować? Pewnie tak.
- No to o co ci chodzi?
- Nie wiem.
Carter przyjrzał się badawczo Gideonowi i zaczął
coś podejrzewać.
- Jest Å‚adna i wolna.
- Wolna? - Z jakiegoś powodu Gideon poczuł się
jeszcze gorzej.
- Wolna. Do wzięcia. Czy to zagrożenie?
- Tylko jeśli kogoś szuka.
- Nic mi o tym nie wiadomo. - Carter nachylił się
bliżej. - Słyszałem, że żyje jak mniszka.
Gideon rzucił mu niechętne spojrzenie.
- Czy to miało zrobić na mnie wrażenie?
- Powinno, jeśli się boisz, że cię zaatakuje.
- Mnie? Zaatakuje? Ona? To ostatnia rzecz, jakÄ…
bym się martwił. Słuchaj, człowieku, znam mnóstwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]